środa, 29 grudnia 2010

Muzyka końca roku

Kilka lat temu w moje ręce trafiła kompilacja wydana siłami nieistniejącego już serwisu doom.metal.pl. Na dwóch czarnych kompaktach znalazły się nagrania m.in. rodzimych grup Eternal Tear, Carnal, Medebor, Neolithic oraz wybranych zagranicznych przedstawicieli gatunku, spośród których moją uwagę przyciągnęło francuskie Lux Incerta.

Mimo że zespół powstał w 2000 r., to jego muzycy do dziś nie doczekali się choćby jednej regularnej płyty.  Jak dotąd Francuzi nagrali trzy materiały demo oraz epkę, będącą kompilacją znanych już kompozycji. Jednak ten skromny dorobek wydawniczy nie uszedł uwadze osób śledzących rozwój wydarzeń na scenie niezależnej nad Sekwaną, co sprawia, że na nowe dokonania muzyków Lux Incerta wciąż ktoś czeka.


Czas pokaże, jaką będzie przyszłość pobocznego projektu, który swego czasu tworzyli muzycy m.in. Dark Sanctuary, Perumbla i nieistniejącego już The Old Dead Tree. Jednak wszystko wskazuje na to, że Francuzi  nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
 
W dziale MP3, których warto posłuchać znajdziecie w całości udostępniony przez muzyków jeden z wspomnianych materiałów demo, z myślą o którym nagrali oni dźwięki pełne melodii, melancholii  i wyraźnie słyszalnych inspiracji literaturą gotycką.

wtorek, 28 grudnia 2010

Zmiany w składzie Artrosis

Nowy Rok to okres, w którym często podejmowane są ważne decyzje. Dla mnie jedną z nich było określenie kierunku, w którym powinno podążyć Artrosis. Przedłużająca się praca nad nowym materiałem oraz różnica w podejściu do produkcji spowodowała, że należało odłożyć na bok stosunki międzyludzkie i skupić się na zespole i jego dalszej egzystencji. Niestety, o tyle o ile na 'Con Trust' udało się nam wypracować kompromis, o tyle przy pracy nad kolejną płytą okazało się to już niemożliwe. Podziały tkwiące w sposobie odbierania muzyki uświadomiły nam, że nie znajdziemy punktu, w którym możemy się spotkać, a bez tego dalsza współpraca nie ma sensu.
Ucinając potencjalne spekulacje chcę zapewnić, że zespół istnieć będzie nadal. Wkrótce nowa odsłona oficjalnej strony Artrosis. Niebawem też będziecie mogli usłyszeć singiel promujący nowe i długooczekiwane wydawnictwo. 

Ze swojej strony chciałabym podziękować chłopakom za te kilka lat współpracy życząc przy okazji powodzenia w tworzeniu nowego zespołu.
                                                                                                                                                                   Medeah

 

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Niezwykle zasłużeni, choć rzadko pamiętani

Połowa lat 90., będąca apogeum popularności szeroko rozumianej gitarowej odmiany muzyki klimatycznej, pozostawiła po sobie wiele niezwykle ważnych i ciekawych wydawnictw. Część z muzyków, którzy je nagrali, komponuje i koncertuje do dziś, dlatego nie trudno dziwić się, że niemal każdy sympatyk wspomnianej epoki wciąż jednym tchem wymienia minione dokonania Tiamat, Moonspell, My Dying Bride, Anathemy, Paradise Lost, Amorphis  i wielu innych podobnych zespołów, które zyskały status gwiazdy. Jednak znacznie gorzej jest z wymienieniem tych grup, które już nie istnieją i pozostawiły po sobie jedną lub dwie regularne płyty. Tak właśnie jest z fińskim Decoryah, którego debiutancki album wywarł nie mniejszy wpływ na doom metalową scenę, niż często wspominane dziś klasyki gatunku.    

Zespół powstał w 1989 r. w  niewielkim nadbałtyckim miasteczku Kaarina. Założyli go nastolatkowie, którzy sześć lat później debiutowali płytą "Wisdom Floats". Jak się okazało, młodzi muzycy nagrali melodie, które wywarły ogromny wpływ na sympatyków dźwiękowej melancholii. I to do tego stopnia, że cześć z nich sama postanowiła chwycić za instrumenty.

Po latach powstało wiele podobnych płyt, ale na mało której z nich znajdziemy tak niepowtarzalny nastrój stworzony za pomocą surowo brzmiących gitar, klawiszy, skrzypiec, czystych wokali uzupełnianych delikatnym kobiecym głosem i słyszanych w tle dźwiękowych eksperymentów. Dlatego tym bardziej można żałować, że muzycy Decoryah przegrali nierówną walkę z upływającym czasem i są pamiętani przez coraz mniejsze grono osób. 

Zespół zakończył działalność w 1997 r., pozostawiając po sobie dwa materiały demo, dwie epki i przede wszystkim dwie niezapomniane płyty.

czwartek, 23 grudnia 2010

Najsmutniejsza świąteczna płyta

W nocy z 23 na 24 grudnia 1912 r., podczas sztormu na jeziorze Michigan, zatonął statek wraz z całą załogą i ładunkiem. Byłby to "jedynie" kolejny z nieliczonych przypadków przegranej walki człowieka z żywiołem, gdyby nie data tragicznego zdarzenia i fakt, że marynarze szkutera o nazwie Rouse Simmons trudnili się transportem drzewek choinkowych do Chicago.

Ta swoista opowieść wigilijna stała się kanwą epki "The Christmas Tree Ship", którą dwa lata temu nagrali muzycy Iliketrains, przypominając tym samym mocno zapomnianą, by nie powiedzieć zupełnie nieznaną, historię.

'Friday, Everybody Goodbye' - ostatnie słowa kapitana statku, których zapis znaleziono w wyłowionej butelce. 


niedziela, 19 grudnia 2010

Nie wszystko złoto, co się świeci

Gdy ogłoszono datę pierwszego w Polsce koncertu Ulver, jaki to odbył się 22 lutego br. w krakowskim klubie Studio, wraz z przyjacielem, z którym wówczas pracowałem, rzuciliśmy monetą, by wyjaśnić, kto pojedzie do Krakowa, a kto zostanie w Warszawie i będzie musiał podołać obowiązkom narzuconym przez pracodawcę. Ślepy los zdecydował, że nie wybrałem się do Grodu Kraka. Jednak szczęśliwie wczoraj w klubie Palladium mogłem zobaczyć to, o czym wielokrotnie opowiadano mi na przestrzeni minionych  miesięcy.

Fot. Archiwum zespołu
Nieco ponad godzinny występ udowodnił, że w przypadku Norwegów koncert może co najwyżej być skromnym uzupełnieniem tego, co znajdziemy na ich płytach. Dlatego jeśli ktoś,  urzeczony magią dźwięków  np. z "Blood Inside" czy "Shadows of The Sun", liczył na coś więcej, mógł czuć się rozczarowany na niemal każdym kroku. Poza studiem Garm nie jest niestety najlepszym wokalistą, a przy graniu na żywo tak specyficznej muzyki ta traci niezwykle dużo. Co prawda kilka momentów było iście magicznych, ale tylko dlatego, że mniej bądź bardziej przypominały to, co znamy z płyt. To jednak wszystko.

W takim razie czy warto było wybrać się do Palladium? Tak, przede wszystkim po to, by zobaczyć Norwegów, porównać muzykę zagraną na żywo z tą znaną z dotychczasowych albumów Ulver i zrozumieć,  dlaczego zdaniem wielu ta nagrana w studiu ociera się o geniusz.

piątek, 17 grudnia 2010

Tomasz Dziubiński nie żyje

Był jedną z najbardziej znanych i zarazem kontrowersyjnych postaci rodzimego rockowego i metalowego rynku wydawniczego. Wielu twórców, którym wydawał płyty pod szyldem Metal Mind Productions, nazywało go złodziejem i dusigroszem, jednocześnie mając do niego żal za to, że wbrew zawartym umowom nie zapewniał ich wydawnictwom należytej promocji i te ginęły bez śladu pośród setek podobnych albumów. 


Jednak niezależnie od wymiaru sporów toczących sie wokół  osoby Tomasza Dziubińskiego, należy pamiętać o kilku rzeczach. To on w 1990 r. wprowadził na polski rynek magazyn "Metal Hammer". To dzięki niemu ukazało się wiele kaset magnetofonowych i płyt kompaktowych, które bardzo często po dziś dzień stoją na naszych półkach. I wreszcie, to do jego zasług należy organizacja wielu ważnych koncertów i festiwali, w tym licznych edycji Metalmanii i pamiętnego wydarzenia z 1991 r., gdy na Stadionie Śląskim w ramach trasy Monsters Of Rock zagrały AC/DC, Metallica oraz Queensryche.

Popularny Dziuba zmarł 16 grudnia 2010 r. w szpitalu w Gliwicach. Przegrał walkę z chorobą nowotworową. Miał 48 lat.

środa, 15 grudnia 2010

Poza czasem, poza przestrzenią

Pośród nieprzebranej rzeszy twórców, jakich to dokonania każdego dnia docierają do naszych uszu, możemy znaleźć również tych nielicznych, w muzyce których słychać prawdę, autentyczność, szczerość, to, jak w każdej skomponowanej nucie wymykają się przyjętym klasyfikacjom i przede wszystkim nie proponują swoim odbiorcom pachnącej plastikiem sztucznej afirmacji życia, jaką na każdym kroku niemalże siłą narzucają  swoich  komunikatach otaczające nas środki masowego przekazu. Ale to, że wspomniani twórcy należą do zdecydowanej mniejszości, wcale nie oznacza, że do ich muzyki trudno dotrzeć. Wystarczy tylko wiedzieć, gdzie szukać, czego dowodzi powszechna dostępność jednego z wydawnictw Craiga Pillarda.


Ta osobowość amerykańskiej sceny niezależnej z pewnością znana jest wielu z Was za sprawą swoich dokonań w Evoken, z którym trzy lata temu rzeczony muzyk nagrał album "A Caress of the Void". Jednak po pewnym czasie Craig porzucił doom metal i bezgranicznie poświecił się solowemu projektowi o nazwie Methadrone, pod szyldem którego nagrał trzy regularne płyty.

To dźwięki przeznaczone przede wszystkim dla cierpliwych, którzy mogą choć na moment zatrzymać się i posłuchać tej onirycznej syntezy ambientu, drone'u i gitary akustycznej. Dla tych, którzy cenią sobie bezkresne przestrzenie i którym nieobce jest poczucie odosobnienia, jakiego  paradoksalnie doświadcza się w tłumie ludzi.

Zaintrygowanych odsyłam do działu MP3, których warto posłuchać.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Zimna muzyka na zimną porę roku

Tydzień temu otrzymałem w prezencie płytę, o której nigdy wcześniej nie słyszałem, nie mówiąc o większości wykonawców, których dokonania znalazły się na tym dość tajemniczym dla mnie wydawnictwie. Gdy mi je wręczano, usłyszałem, że to istna skarbnica wiedzy na temat zupełnie nieznanych w Polsce holenderskich przedstawicieli zimnofalowego grania oraz przede wszystkim zbiór do niedawna trudno dostępnych  nagrań z kraju wiatraków i tulipanów. W takich momentach można jedynie wierzyć na słowo, ale gdy włożyłem  kompakt do odtwarzacza, zrozumiałem, że nie były to słowa rzucone na wiatr.
 

"Transmission Netherlands" to kompilacja, na której znalazło się osiemnaście nagrań zespołów o nazwach, które dzisiejszemu pokoleniu nie powiedzą niemal nic, ale to ich dokonania pozostają zapisem jakże barwnej karty w historii holenderskiej sceny lat 1980 - 1986. To właśnie tworzący je muzycy kontynuowali w Holandii dokonania Joy Division i to z tworzonego przez nich środowiska pochodzili również ci, którzy na samym początku tworzyli Clan Of Xymox.

Zimna muzyka na zimną porę roku. Włączcie radio dziś o północy, a przekonacie się, że również w Holandii temperatury potrafią być niezwykle niskie. Do usłyszenia.

sobota, 11 grudnia 2010

Jestem w nastroju nieprzysiadalnym

Przy odrobinie szczęścia podczas przedzierania się przez wątpliwej wartości teksty kultury, jakimi jesteśmy zalewani na każdym kroku, możemy natrafić na obraz, dźwięk lub słowo, które nie są nam obce. Z którymi możemy się z identyfikować, czując, że autor trafił w sedno, że dał upust drzemiącym w nim emocjom,  jakie również drzemią w nas samych. Te emocje to nie tylko radość, szczęście i wszelkie pokrewne pozytywne stany. To także frustracja, niemoc, rozpacz i wszystko, o czym wiele osób stara się nie myśleć lub jak najszybciej zapomnieć.

Tak powstają dzieła sztuki, filmy, książki, płyty i wszelkie inne przejawy twórczej działalności człowieka, które są ponadczasowe, a spośród których, ze zrozumiałych względów, kilka cenimy sobie  szczególnie.

środa, 8 grudnia 2010

30 lat temu zginął John Lennon

Dla jednych był genialnym muzykiem, który komponował rozrywkowe i zarazem poruszające dźwięki, pisząc do nich ponadczasowe teksty. Drudzy zaś wciąż widzą w nim naiwnego idealistę, do końca wierzącego, że  ludzie mogą żyć inaczej, że wspólnie są w stanie zmienić świat na lepszy, jeśli tylko będą tego chcieli. Z kolei dla jeszcze innych pozostał awanturnikiem, głoszącym swoje przekonania polityczne. Kim więc był John Lennon?


Na pewno kimś, kto nie powinien odchodzić tak wcześnie. Kimś, kto pisał niezwykle osobiste utwory o trudnym dzieciństwie, tęsknocie na rodzicami, którzy nie byli przy nim, gdy dorastał,  i wreszcie o wielkiej miłości do Yoko Ono. Jednak w cieniu wielkich sukcesów artystycznych i komercyjnych kroczyło za nim uzależnienie od heroiny. Zmagał się również z wieloma innym problemami, ale nawet  w dniu, w którym zginął, miał powiedzieć "wciąż wierzę w miłość, w pokój, w pozytywne myślenie".

8 grudnia 1980 r. John Lennon został zastrzelony przez Marka Davida Chapmana, człowieka, który kilka godzin wcześniej wziął od niego autograf na jednej z płyt. Na wpół niepoczytalny życiowy nieudacznik zapragnął sławy i otrzymał ją. Zabił jedną z największych ikon muzyki. Do dziś odsiaduje wyrok dożywotniego pozbawienia wolności.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Pierwszy teledysk Ashram

Długo nie dawali żadnego znaku życia i wielu przewidywało już najgorsze, ale jak się okazało, cierpliwość popłaca. Muzycy Ashram przypomnieli o sobie, publikując efekty pracy nad pierwszym obrazem stworzonym specjalnie do skomponowanej przez nich muzyki. 

Nagranie "Maria and the Violin's String" znalazło się na wydanym cztery lata temu albumie "Shining Silver Skies", który zamyka dotychczasową dyskografię Włochów.

czwartek, 2 grudnia 2010

Milczenie jest złotem

Pewien nieżyjący już rodzimy poeta napisał kiedyś, że "piękny jest ludzki umysł i niezwyciężony". Temu ponadczasowemu stwierdzeniu można przypisać wiele znaczeń, a jedno z nich, niezależnie o zamierzeń  autora, niewątpliwie miałoby związek z komponowaniem muzyki, czego najlepszym dowodem są dokonania Deleyaman.

Zespół powstał w 2000 r. w Normandii, a jego muzycy tworzą melodie, w obliczu których słowa wydają się być całkowicie zbędne, niemal przypominając sens łacińskiej maksymy głoszącej, że milczenie jest złotem. To piękna, spokojna i melancholijna muzyka, której towarzyszą teksty inspirowane dziełami poetów i pisarzy, takich jak m.in. Edgar Alan Poe i Ralph Waldo Emerson.

Ten magiczny nastrój znajdziecie na każdej z czterech płyt Deleyaman, z których dwie muzycy w całości udostępnili w Internecie. Wystarczy, że zajrzycie do działu  MP3, których warto posłuchać.

To melodie przepełnione zadumą i refleksją, choć nie należy postrzegać ich wyłącznie w kategoriach smutku.

poniedziałek, 29 listopada 2010

Wygraj bilety na koncert Carnal i Hedfirst

Już jutro we wtorek 30 listopada w warszawskiej Hard Rock Cafe zagra dwóch przedstawicieli stołecznej sceny. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdy nie nie dwa istotne fakty. Po pierwsze, tym występem muzycy Carnal przerwą trzymiesięczną medialną i sceniczną ciszę, zaś po drugie, dla Hedfirst będzie to pierwszy koncert po niedawnej reaktywacji zespołu.

Jeśli są wśród Was osoby, które chciałyby wybrać się do Hard Rock Cafe, wystarczy, że napiszą na melodie@radiokampus.waw.pl, a otrzymają ode mnie zaproszenie.

Koncert rozpocznie się o 21:30. Ceny biletów wynoszą 13 i 18 zł.


piątek, 26 listopada 2010

Długo oczekiwana premiera

Dziś ukazuje się płyta, o której sympatycy Antimatter po raz pierwszy usłyszeli dwa lata temu. Mało kto mógł wówczas przypuszczać, że na spełnienie niezwykle obiecujących zapowiedzi Micka Mossa będziemy musieli czekać aż tak długo. Niemniej jednak było warto.

"Alternative Matter" to specjalne wydawnictwo, które zostało wydane z związku z dziesiątą rocznicą nagrania "Savior", pierwszego albumu Antimatter. Na retrospektywnym albumie znalazły się w sumie dwadzieścia dwa utwory, których na próżno szukać na dotychczasowych płytach zespołu. To wyłącznie niepublikowane nagrania, alternatywne wersje znanych już kompozycji, wersje demo, te nagrane podczas licznych koncertów oraz takie, których jeszcze nie nikt nie słyszał.


Całość została wydana na dwóch płytach, a w limitowanej do tysiąca sztuk edycji kolekcjonerskiej  znalazły się również stustronicowy art book, epka "Forbidden Matter" oraz dvd z filmem  "The Small Yesterdays", dokumentem poświęconym Antimatter.

Przy odrobinie szczęścia "Alternative Matter" niebawem znajdzie się w moich rękach, a wówczas jego obszerne fragmenty usłyszycie podczas jednego z naszych najbliższych spotkań.

środa, 24 listopada 2010

Muzyka dla odważnych

Wiele osób zadaje sobie pytanie, jaki jest sens słuchania dźwięków przepełnionych rozpaczą, brakiem nadziei, samotnością, śmiercią i wszystkim, co skrywa się w najmroczniejszych zakamarkach ludzkiego umysłu. Widać jakiś jest, skoro nie brakuje tych, którzy sięgają po takie melodie i siłą rzeczy tych, którzy je komponują.

Ryan Henry to muzyk znany przede wszystkim z niezwykle cenionego w pewnych kręgach, choć nieistniejącego już, Necare. Po rozpadzie zespołu Amerykanin poświęcił się solowemu projektowi, któremu nadał nazwę Reclusian, i pod którego to szyldem w 2004 r. nagrał jedyny jak dotąd materiał demonstracyjny. Podobnie jak wielu innych muzyków związanych z doom metalem, postanowił, że nie będzie szukał wydawcy, lecz nagrane utwory udostępni sympatykom gatunku. 

Kompletne demo znajdziecie w dziale MP3, których warto posłuchać.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Zaproszenia na koncert Artrosis

W tym roku mija piętnaście lat od chwili, gdy powstał ten jeden z najważniejszych przedstawicieli rodzimej odmiany gotyckiego rocka. W związku z tym 29 października w poznańskim klubie Blue Note muzycy zainaugurowali jubileuszową trasę, w ramach której w najbliższą niedzielę, tj. 28 listopada, zagrają w warszawskiej Progresji wraz z Archangeliką i Monstergod.

Jeśli chcielibyście wybrać się na to wydarzenie, wystarczy, że o północy włączycie radio, uważnie nadstawicie ucha i będziecie mieli odrobinę szczęścia.

Szczegóły dotyczące jesiennej trasy Artrosis znajdziecie tutaj.

niedziela, 21 listopada 2010

Nieliczna pośród niezliczonych

Gdy w nasze ręce trafiają kompilacje, zazwyczaj jesteśmy nastawieni do nich sceptycznie, gdyż historia uczy, że większość z nich powstaje przede wszystkim z pobudek finansowych, do których nijak mają się najbardziej pożądane przez nas walory artystyczne. Te smutną prawdę potwierdza cały szereg wydawnictw  typu 'the best of' lub 'rarities and b-sides', które niejednokrotnie zalegają na półkach sklepowych i ich internetowych odpowiednikach. Na szczęście czasem jest inaczej. Wówczas wydawca  może liczyć zyski ze sprzedaży, a fani cieszą się z nabycia czegoś, co warte było ich zachodu i pieniędzy. 


"Whom The Moon A Nightsong Sings" to wydawnictwo, które ukazało się nakładem wielce zasłużonej dla europejskiej sceny niemieckiej Propchecy Productions. Na dwóch płytach znajdziemy dwadzieścia jeden nagrań, z których zdecydowana większość to kompozycje dość rzadkie lub nagrane specjalnie z myślą o tej kompilacji. Do najciekawszych należą m.in. premierowy utwór reaktywowanego Empyrium oraz dokonania Ulver, Nest, Tenhi, Les Discrets, Vàli i wielu innych mniej bądź bardziej rozpoznawalnych wykonawców spod znaku akustycznych brzmień. Tego typu ciekawe kompilacje nie ukazują się zbyt często, a wierzcie mi, że ten argument pozostaje najsłabszym ze wszystkich przemawiających za tym, by posłuchać tej muzyki.

Poznaliście już kilka nagrań z tej płyty. Podczas naszego najbliższego spotkania przyjdzie czas na kolejne. Do usłyszenia.

czwartek, 18 listopada 2010

Pociągi pod specjalnym nadzorem

Powstałe w Leeds Iliketrains to grupa, którą swego czasu określiłem mianem najsmutniejszego zespołu na świecie. Wszystko za sprawą 'Elegies to Lessons Learnt', niezwykle przejmującego debiutanckiego albumu, który niejednego słuchacza mógł doprowadzić niemalże na skraj rozpaczy. Teraz, gdy ukazała się druga regularna płyta Anglików,  nie można powiedzieć, że stracili oni przyznany przeze mnie tytuł, ale niewątpliwie coś się zmieniło.


"He Who Saw The Deep" - wciąż smutno, wciąż depresyjnie i przygnębiająco, ale już nie tak mroczno. Jest nieco inaczej, dzięki czemu Anglicy obronili się przed tzw. klątwą drugiej płyty. To nietuzinkowy rock pełen emocji, życiowych prawd i tego wszystkiego, co czasem dusimy w sobie i co niestety często nie wychodzi nam na dobre. Słowem, to melodie, podczas słuchania których  wiele osób będzie niemym wzrokiem wpatrywać się w bliżej niesprecyzowanym kierunku i bić z najbardziej ponurymi myślami, które zrodzą się w ich umysłach.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Amorphis w Warszawie

Dziwne to nieco uczucie móc wreszcie po wielu latach zobaczyć na żywo zespół, którego w czasach adolescencji słuchało się niemal bez przerwy, a tą co najwyżej była chwila na obrócenie kasety magnetofonowej na drugą stronę w mocno wysłużonym już walkmanie. W takiej chwili pojawia się wiele pytań, m.in. o to, czy swoim występem muzycy nie zburzą mitu, który narodził się w głowie nastolatka i który pozostał w nim do dziś jako miłe wspomnienie "starych, dobrych czasów". Niemniej jednak postanowiłem zaryzykować i po raz pierwszy wybrać się na koncert Amorphis. Zobaczymy, z jakim skutkiem.

Finowie zagrają w najbliższą środę, tj. 17 listopada, w klubie Proxima. Oprócz nich na scenie pojawią się również muzycy Orphaned Land i Ghost Brigade. Do zobaczenia.

piątek, 12 listopada 2010

Nikt inny tak nie gra

Kilka lat temu, znudzony przesłuchiwaniem dość przeciętnych płyt, zadałem sobie pytanie, czy post rock ma  jeszcze w sobie coś, co potrafi przyciągnąć moją uwagę, co potrafi mnie zaintrygować. Z perspektywy czasu muszę jednak przyznać, że to pytanie zostało źle sformułowane. Powinienem był rozmyślać nie tyle na temat gatunku samego w sobie, co raczej muzyków, w których umysłach i umiejętnościach zaklęte są wspomniane gitarowe dźwięki. Dlatego nie mogłem się dziwić, że na właściwie postawiony problem dość szybko znalazłem rozwiązanie. A wszystko za sprawą Amerykanów z Maserati.


Nigdy wcześniej nie słyszałem, by post rock brzmiał tak oryginalnie, a muzyka tak ściśle korespondowała z nazwą zespołu, którą w tym przypadku jest popularna włoska marka samochodów. Te melodie same wprawiają człowieka w ruch, podsumowując jego wyobraźni wizje szybkiej jazdy autem po nieprzebranych pustkowiach. To wszystko słychać zarówno na poprzednich wydawnictwach zespołu, jak i nowym albumie, któremu muzycy nadali tytuł "Pyramid of the Sun".

Czwarta płyta Maserati dopiero co się ukazała, a już  wzbudziła większe zainteresowanie, niż można było się spodziewać. Nie jest to bez znaczenia tym bardziej, że ta muzyka powstawała w cieniu tragicznej śmierci Gerhardta Fuchsa, perkusisty zespołu, który wpadł do szybu windy w jednym z budynków na nowojorskim Brooklynie.

Obszerne fragmenty "Pyramid of the Sun" usłyszycie w poniedziałek.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Coś więcej niż muzyka opętanej duszy

Jeśli macie odwagę sięgać po płyty Aghast, Hexentanz, Archon Satani, czy rodzimego Sui Generis Umbra, to wiecie, jak bardzo muzyka emanująca ciemnością, zimnem, złem,  koszmarem i wszystkim, co może przerazić człowieka, potrafi budzić lęk, ale i zarazem fascynować. Wizje zaklęte w tych dźwiękach tak bardzo stoją w opozycji do świata, jaki znamy, do rzeczywistości, w której żyjemy na co dzień, że świadomie godzimy się zaryzykować spokój umysłu, by przez moment niemal otrzeć się o obłęd. Czy istnieje zatem granica, której lepiej nie przekraczać? Być może, ale  zamiast nią sugerowałbym zainteresowanie się muzyką, którą w tym konkretnym przypadku jest debiutancki album rosyjskiego Halgrath.


W tych melodiach podświadomie wyczuwa się zło w najczystszej postaci, ale wbrew pozorom nie ma go w nich niemal wcale. To raczej duchowe ujęcie wszechświata i sił, które nim rządzą. Owszem, ciemność jest tu wszechobecna, choć raczej pozostaje jedynie formą ekspresji, a nie nośnikiem idei. Oczywiście wielu głupców będzie innego zdania, ale to już ich zmartwienie.

Debiutancka płyta Halgrath zatytułowana "Liquid Mind" to samodzielne dzieło damy o pseudonimie Agratha. Album ukazał się nakładem internetowej wytwórni Ambientaria Records i w całości został udostępniony w sieci. Wystarczy, że zajrzycie pod ten adres.

środa, 3 listopada 2010

Perwersja zapisana w nutach

Jeżeli jesteście w stanie wyobrazić sobie siłę niezliczonych orgazmów skoncentrowanych na jednym celu, tj. ucieleśnieniu konkretnych wizji, to w ten sposób otrzymacie wywołany we własnej świadomości obraz naszego ósmego albumu "Onani: Practice Makes Perfect."

Tymi słowami Rose-Marie Larsen i Thomas Petterson, czyli główni muzycy szwedzkiego Ordo Rosarius Equilibrio, niemal dwa lata temu zapowiadali płytę, która jeszcze kilka dni temu pozostawała ostatnim jak dotąd wydawnictwem rzeczonej grupy. Ten stan rzeczy uległ jednak zmianie za sprawą kolejnego albumu kompozytorów, którzy wciąż pozostają pod wielkim wpływem fascynacji perwersją, hedonizmem i ludzką cielesnością.

"Songs 4 Hate & Devotion" ukazało się 29 października nakładem niemieckiej Out Of Line Music. Na dwóch płytach znajdziecie siedemnaście nagrań z pogranicza neofolku i szeroko rozumianego apokaliptycznego popu. Nie zabrakło dobrze znanych rozwiązań, ale szczęśliwie dla nas Szwedzi  zdecydowali się również na kilka muzycznych eksperymentów.

Słowem, jak wspomniałem Wam w miniony poniedziałek, to muzyka niezwykle silnych osobowości kierowana przede wszystkim do tych, którzy doskonale wiedzą czego chcą. Obszerne fragmenty płyty usłyszcie podczas naszego najbliższego spotkania.

sobota, 30 października 2010

Bilety na koncert Closterkeller

17 września w Inowrocławiu rozpoczęła się szósta edycja jesiennej trasy koncertowej Abracadabra Gothic Tour organizowanej przez muzyków Closterkeller. W ramach tego wydarzenia, obejmującego ponad trzydzieści koncertów w całej Polsce, 7 listopada wystąpią oni w warszawskim klubie Proxima wraz z Deathcamp Project i BatstaB.

Jeśli chcielibyście zobaczyć wspomnianych weteranów polskiego gotyckiego rocka, oraz towarzyszące im  zespoły, włącznie radio w najbliższy poniedziałek o północy. Zaproszenia czekają.

Fot. Arch. zespołu

środa, 27 października 2010

Piękno zaklęte w dźwiękach

Kiedy ktoś myśli, że o muzyce wie już wszystko i żadne nowe melodie nie będą w stanie go zaskoczyć, popełnia wielki błąd. Owszem, to prawda, że żyjemy w epoce postmodernizmu, ale mimo wszystko nawet w tych czasach nie warto przestawać poszukiwać, gdyż zdarzają się chwile, że odnalezione przez nas  dźwięki odbierają nam mowę, całkowicie zaskakują i zmieniają nasz dotychczasowy sposób myślenia o  tym,  co człowiek jest stanie skomponować. Takich płyt nie ma zbyt wiele, ale z całą pewnością pośród nich znajdują się dwa albumy włoskiego Ashram.


"Ashram" i "Shining Silver Skies" - wydawnictwa, na których zawarto muzyczne piękno stworzone za pomocą smyczków i fortepianu. Słowa to za mało, by  opisać tę muzykę, ale pewne jest jedno. Te dźwięki są tak delikatne i niosą ze sobą tak wielką wrażliwość, że mogą doprowadzić  słuchacza do płaczu, choć nie będą to łzy smutku, ani łzy radości, a łzy wywołane wzruszeniem.

To bez wątpienia jedne z najpiękniejszych płyt, których przyszło mi wysłuchać. Sięgnijcie po nie, a przekonacie się sami, że istnieje na tym świecie muzyka, którą twórcy są w stanie wyrazić znacznie więcej niż  mówcy za pomocą nawet najbardziej wyszukanych słów.

niedziela, 24 października 2010

Tiamat ponownie w Polsce

Niewiele osób pamięta, a jeszcze mniej o tym wie, że pierwszy koncert Tiamat poza Skandynawią odbył się w 1991 r. w ramach ówczesnej edycji rodzimego festiwalu Metalmania. Wówczas Szwedzi zagrali wraz z Grave, Dismember i Morgoth. Z obecnych muzyków zespołu tamto wydarzenie pamięta już tylko Johan Edlund, którego z biegiem kolejnych lat wielokrotnie mogliśmy oglądać na koncertach w Katowicach, Warszawie, Wrocławiu, Krakowie i Olsztynie. Zaś już niebawem do tej listy zostanie dopisane kolejne miasto.

W ramach tegorocznej jesiennej europejskiej trasy Szwedzi zagrają 10 grudnia w Gdańsku na terenie tamtejszej stoczni, dzień później w warszawskiej Progresji, zaś 12 grudnia Tiamat wystąpi w katowickim Mega Clubie.

środa, 20 października 2010

Przestali istnieć, zanim o nich usłyszano

Polska scena klimatyczna lat 90. to nie tylko dokonania Sirrah, Neolithic, Mordor, Nightly Gale, Sacriversum i innych zespołów, których muzycy szczęśliwie doczekali się profesjonalnie wydanych płyt kompaktowych lub kaset magnetofonowych. To także te grupy, po których nie pozostał żaden fonograficzny ślad, a ich nazwy często nie mówią nic nawet wieloletnim sympatykom gatunku. Dlatego zawsze cieszy wiadomość,  że po latach jeden z rodzimych muzyków, najpewniej z sentymentu do starych czasów, udostępnia nagrania, do których tak naprawdę wcześniej nikt nie miał realnej szansy dotrzeć. Tym razem stało się tak w przypadku  gdańskiego Lorien, o którym mało kto miał szansę usłyszeć.


Biografię grupy rozpoczyna i zarazem kończy informacja głosząca, że muzycy rozwiązali zespół w 1998 r. Trudno powiedzieć, ile czasu realnie współtworzyli trójmiejską scenę, ale najistotniejsze jest to, że w studiu Radia Gdańsk zarejestrowali trzy utwory, które złożyły się na materiał zatytułowany "Pięć wiatrów". Wspomniane demo, będące jedynym wydawnictwem zespołu, nigdy nie zostało oficjalnie wydane, jednak szczęśliwie dla nas muzycy postanowili udostępnić je w całości.

Zajrzyjcie do działu MP3, których warto posłuchać, a przekonacie się sami, że można udanie zagrać melodyjną,  klimatyczną muzykę uzupełnioną poetyckimi tekstami zaśpiewanymi po polsku.

niedziela, 17 października 2010

Koniec Theatre of Tragedy

"Po siedemnastu latach istnienia Theatre Of Tragedy postanowiliśmy zakończyć działalność zespołu. Nie była to łatwa decyzja i myśleliśmy nad nią od bardzo, bardzo dawna. Ostatecznie podczas prac nad ostatnią płytą "Forever Is The World" zadecydowaliśmy, że Theatre Of Tragedy zakończy działalność 2 października 2010 r., dokładnie w 17. rocznicę początku naszego wspólnego grania".

Wygłoszone 1 marca oświadczenie nie mogło zaskoczyć nikogo, kto pamięta czasy największej świetności zespołu, jakie minęły po wyczerpaniu się formuły przejętej przez muzyków na początku obranej przez nich drogi. I o ile sympatycy twóczosci Norwegów mogli łudzić się, że po nagraniu przepełnionych  przeciętną elektroniką płyt "Musique" i "Assembly" Theatre of Tragedy nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa, o tyle  po odejściu Liv Kristine mieli prawo stracić wszelką nadzieję.

Jednak o zmarłych przyjęło się mówić dobrze lub wcale. Dlatego w nocy z poniedziałku na wtorek wspomnimy najlepsze lata zespołu, sięgając do płyt, które zasłużenie przeszły do historii szeroko rozumianego klimatycznego grania.

czwartek, 14 października 2010

Prezent dla sympatyków gitarowych brzmień

Największą przyjemność ze słuchania płyt koncertowych czerpiemy, gdy mieliśmy szczęście być na występie, jaki to został zarejestrowany z myślą o danym wydawnictwie. To jednak nie zdarza się nam zbyt często, ale mimo to niekiedy trafiają w nasze ręce albumy nagrane na żywo, obok których nie możemy przejść obojętnie. I to nawet wówczas, gdy danych muzyków nigdy nie widzieliśmy na własne oczy.
Kanadyjczycy z Detroyalldreamers nigdy nie zagrali w Polsce, ale ich płyta 'Live at Divan Orange' z pewnością na długo zapadnie Wam w pamięci. Dlaczego? Chociażby z tego powodu, że muzycy  w całości udostępnili ją wszystkim zainteresowanym.

Krążek jest zapisem tego, co wydarzyło się 27.10.07 r. w Montrealu, gdy muzycy promowali album "Wish I Was All Flames". To jedno z tych wydawnictw, które mogą przyciągnąć uwagę nie tylko sympatyków gatunku, którym w tym przypadku jest post rock, ale i tych, którzy sięgną po nie wyłącznie w celu zaspokojenia ciekawości. 
Niezależnie od Waszych intencji odsyłam Was do działu MP3, których warto posłuchać.


poniedziałek, 11 października 2010

Amber Asylum tuż za polską granicą

Zdecydowana większość osób sięgających po instrumenty to mężczyźni. Trudno powiedzieć, dlatego tak się dzieje, ale wcale nie oznacza to, że przedstawicielki płci pięknej nie potrafią nagrywać dobrych płyt. Rzekłbym nawet, że niekiedy komponują o wiele ciekawszą muzykę niż panowie. Najlepszym tego przykładem jest Amber Asylum - projekt multiinstrumentalistki Kris Force, która, co ciekawe, przez wiele lat zapraszała do współpracy wyłącznie damy.

Dokonania Amerykanek z San Francisco to nietuzinkowe połączenie neoklasyki i ambientu, gdzie prym wiodą wiolonczele wraz z mocno podkreśloną sekcję rytmiczną. Całość uzupełnia  niezwykle tajemniczy i oniryczny nastrój, który wprowadza słuchacza w stan zawieszenia, gdzieś pomiędzy snem a jawą. 

Dlatego tym bardziej można żałować, że podczas kolejnej trasy po Europie Amerykanki nie zawitają do Polski. Najbliżej naszej granicy będą 9 listopada, gdy zagrają w Berlinie. Szkoda.

piątek, 8 października 2010

Jedna z najbardziej przerażających płyt

Raz na jakiś czas ktoś nagrywa muzykę, która wykracza daleko poza horyzonty umysłów pozostałych kompozytów i każdej osoby, która uważa, że w życiu słyszała już wszystko. Takie płyty uświadamiają nam, że jest jeszcze coś, czego do tej pory nikt nie napisał, nie powiedział i w tym konkretnym przypadku nie zagrał. Coś takiego zdarzyło się m.in. w 1995 r.

"Hexerei im Zweilicht der Finsternis" to pierwsza i jedyna płyta norweskiego Aghast, który tworzyły Andrea "Nebelhexë" Haugen i Tanja "Nachthexe" Stene. Tym dwóm damom, choć raczej należałyby powiedzieć wiedźmom, udało się zrobić coś, czego nikt jeszcze powtórzył. Przynajmniej nie z takim skutkiem. Żaden muzyk nie nagrał do tej pory płyty tak bardzo przepełnionej złem, ciemnością, zimnem, opętaniem,  koszmarem i wszystkim, co może przerazić człowieka. To bezduszna muzyka, której wielu nie będzie miało odwagi wysłuchać od początku do końca.

poniedziałek, 4 października 2010

Nowy album Agalloch

Gdyby oceniać przedstawicieli amerykańskiej sceny wyłącznie na podstawie tego, co w środku dnia słyszymy w radiu lub, o zgrozo, widzimy w telewizji, to oczom naszej wyobraźni ukazałaby się wizja nieprzebranego oceanu kiczu, tandety i komercji. Na szczęście jednak, również za Wielką Wodą, istnienie prężnie działające podziemie i szeroko rozumiana scena niezależna, której jednym z ciekawszych przedstawicieli jest niewątpliwie Agalloch.

Muzykom z Portland, jak mało komu, z powodzeniem udało się stworzyć własny styl, łącząc elementy black i doom metalu wraz z charakterystycznym brzmieniem gitary akustycznej oraz tym, co zwykliśmy określać mianem post rocka. Tak przynajmniej było do tej pory. A jak będzie na nowej, czwartej już studyjnej płycie? Przekonamy się 23 listopada, gdyż to tego dnia ukaże się "Marrow of the Spirit". Oczekawania są spore, ale Amerykanie jeszcze nigdy nie zawiedli swoich sympatyków, zatem mamy podstawy, by być dobrej myśli.

1. They Escaped The Weight Of Darkness [3:41]
2. Into The Painted Grey [12:25]
3. The Watcher’s Monolith [11:46]
4. Black Lake Nidstang [17:34]
5. Ghosts Of The Midwinter Fires [9:40]
6. To Drown [10:27]

piątek, 1 października 2010

Empyrium wznawia działalność

Gdy w 2002 r. Ulf Theodor Schwadorf rozwiązał Empyrium, mało kto miał wówczas nadzieję, że kiedykolwiek będzie mógł jeszcze usłyszeć o tym jednym z najważniejszych przedstawicieli gatunku. A jednak. Minęło osiem długich lat, a do naszych uszu dobiegły nieoczekiwane wieści.

Skoro plotki zaczęły się rozchodzić, myślimy, że nadszedł już czas, by oficjalnie to potwierdzić. Empyrium powraca! Naszym nowym znakiem życia będzie nagranie 'The Days Before The Fall', które ukaże się za sprawą Prophecy Productions na kompilacji 'Whom The Moon A Nightsong Sings'. Mamy jednak plany na więcej. Powrócił w nas duch, który sprawił, że ponownie jesteśmy gotowi komponować muzykę jako Empyrium. Nie śpieszymy się, zatem nie oczekujcie regularnej płyty dziś lub jutro. Mamy jednak cierpliwość i wiarę uczynić nowe utwory niesamowitymi i unikatowymi, czyli takimi, jakie zawsze było Empyrium.

czwartek, 30 września 2010

Coś, co nie powinno się zdarzyć

Nieco ponad tydzień temu otrzymałem wiadomość od jednej z poważnych firm fonograficznych,  informującą mnie, że 10 października w warszawskiej Proximie odbędzie się XxX Festiwal, na którym zagrają XIII Stoleti , Phallus Dei, Strange Attractor, Dark Blue World oraz Fading Colours, Meyatra i Nook. Nie tracąc chwili, przekazałem wiadomość wszystkim potencjalnie zainteresowanym. Jednak dzień później poinformowano mnie, że XIII Stoleti zostało błędnie wymienione wśród potwierdzonych wykonawców. Co więcej, chcąc na własną rękę potwierdzić termin koncertu, skontaktowałem się z menadżerem Proximy, który powiedział mi, że festiwal  nie odbędzie się. Zatem najpierw wprowadzono w błąd mnie, a następnie Was.

Według nowych informacji Festival xXx - Music From The Other Side odbędzie 10 października w warszawskim Centralnym Basenie Artystycznym. Zagrają kanadyjskie Dark Blue World oraz rodzime Meyatra, Vanity i Rachael.

niedziela, 26 września 2010

Muzyka na długie jesienne wieczory

Ktoś kiedyś powiedział, że nie należy oceniać płyty po okładce i z całą pewnością ta osoba miała rację, ale przyznam, że gdy po raz pierwszy zobaczyłem fotografię zdobiącą ten album,  natychmiast wiedziałem,  co myśleć o muzyce, jaki na niego trafiła.


"Sol 29" to wydany pięć lat temu debiutancki album włoskiego Nosound, na którym Giancarlo Erra zrobił coś, co udało się bardzo niewielu muzykom. W niezwykle trafny sposób za pomocą dźwięków zilustrował to, co już niebawem zobaczymy za naszymi oknami. To muzyka przepełniona melancholią i refleksją, ale i jednocześnie pięknem, którego wielu nie potrafi docenić, kojarząc jesień wyłącznie z  przemijaniem i śmiercią. To jedna z tych płyt, którą muzycy nagrywają tylko raz w życiu.

czwartek, 23 września 2010

Płyta, na którą czeka wielu z nas

Po odejściu Duncana Pattersona wielu wróżyło, że Mick Moss sam nie udźwignie ciężaru kompozytorskiego i odpowiedzialności związanej z Antimatter. Jednak na szczęście dla nas tak się nie stało i wspomniany muzyk rozwiał wszelkie wątpliwości, nagrywając niezwykle udaną płytę "Leaving Eden", a następnie z powodzeniem  koncertując w różnych zakątkach Europy, w tym również w Polsce.

Idąc za ciosem, niespełna dwa lata temu, Mick zapowiedział podjęcie starań, których zwieńczeniem będzie ukazanie się "Alternative Matter", wydawnictwa, jakie już teraz można uznać za istną skarbnicę wiedzy dla sympatyków Antimatter. Szczęśliwie wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku nasza cierpliwość zostanie nagrodzona.

Retrospektywny album będzie zwierał dwadzieścia dwa utwory, pośród których znajdziemy zupełnie nowe kompozycje, także te dotąd niepublikowane oraz  remiksy, wersje demo i koncertowe opracowania znanych już nagrań. Zaś do limitowanej edycji "Alternative Matter" zostaną dołączone epka "Forbidden Matter" oraz dvd z filmem dokumentalnym poświęconym Antimatter.

Dokładna data premiery nie jest jeszcze znana, ale kilka dni temu Mick opublikował wideo, będące zapowiedzią długo wyczekiwanego wydawnictwa.

wtorek, 21 września 2010

Dowiadujecie się jako jedni z pierwszych

Czasem informacje o koncertach docierają do naszych uszu w najmniej spodziewanych momentach, sprawiając, że w ciągu jednej chwili  zapominamy o planach i zaczynamy zastanawiać się, co zrobić, by móc uczestniczyć w danym wydarzeniu. Tak właśnie jest w przypadku festiwalu, o którym poinformowano mnie wczoraj późnym wieczorem, choć los chciał, że tę wiadomość odebrałem dopiero dziś rano.

10 października w warszawskiej Proximie odbędzie się XxX Festiwal, na którym zagrają Phallus Dei, Strange Attractor, Dark Blue World oraz rodzime Fading Colours, Meyatra i Nook. Będzie to rzadka okazja, by jednego wieczoru zobaczyć aż tylu uznanych przedstawicieli szeroko rozumianej alternatywy spod znaku, gotyku, elektroniki, eksperymentów i rocka. Wbrew wcześniejszej zapowiedzi nie zagra XIII Stoleti.

Niewykluczone, że w podczas jednego z naszych spotkań rozdam Wam kilka zaproszeń na to wydarzenie.

niedziela, 19 września 2010

Nosferatu wiecznie żywy

XIII Stoleti to jeden z tych zespołów, który nie miałby w Polsce tylu sympatyków, gdyby nie Tomasz Beksiński. Nieżyjący już dziennikarz, prezenter i tłumacz sprawił, że Czesi wydają się być bardziej popularni w naszym kraju niż we własnej ojczyźnie. Tworzona przez nich gitarowa muzyka, wywodząca się w prostej linii z punk rocka, uzupełniona klawiszami i przede wszystkim charakterystycznym wokalem w języku naszych południowych sąsiadów, do dziś budzi uśmiech wielu złośliwych, ale nawet Ci muszą przyznać, że nigdy nie było i najpewniej nigdy już nie będzie drugiego takiego zespołu.

2 października muzycy XIII Stoleti wystąpią we wrocławskim Firleju, promując tym samym wydany w tym roku koncertowy album "Nocturno", na którym znalazł się zapis występu z praskiego klubu Futurum z 2003 r.


czwartek, 16 września 2010

Nowa nadzieja rodzimej sceny niezależnej?

Raz na jakiś czas w moje ręce trafiają debiutanckie wydawnictwa młodych polskich zespołów, które sprawiają, że znajduję w sobie nowe pokłady sił, by  z myślą o naszych kolejnych spotkaniach jeszcze dokładniej analizować rozwój wydarzeń na rodzimej scenie. Wówczas czuję się jak nastolatek, który nie chce wyjąć z odtwarzacza raz wybranej płyty i słucha jej nieustannie, od początku do końca. Tym razem takie uczycie towarzyszyło mi, gdy zetknąłem się z nagraniami grupy o nazwie Moanaa.

Zespół powstał w 2008 roku w Bielsku-Białej. Jak dotąd słyszało o nim niewielu, ale wszystko wskazuje na to, że dzięki debiutanckiej epce muzykom dość szybko uda się zaistnieć w świadomości wielu sympatyków melodii spod znaku psychodeli i szeroko rozumianego post metalu. Dlaczego? Przekonajcie się sami. W pełni udostępniony debiut Moany znajdziecie w dziale MP3, których warto posłuchać.


 

poniedziałek, 13 września 2010

Anneke van Giersbergen w Polsce

Nieliczni wiedzą o tym od jakiegoś czasu, jednak już teraz oficjalnie można ogłosić, że 3 października w warszawskiej Proximie i dzień później w krakowskim klubie Studio przed muzykami Anathemy zobaczymy Anneke van Giersbergen w jej solowym projekcie Agua de Annigue.

Była wokalistka The Gathering po raz ostatni wystąpiła w naszym kraju 5 czerwca 2003 r. we wrocławskim klubie W-Z. Wówczas muzycy wspomnianej grupy promowali album "Souvernis". Zaś u boku Holendrów tego wieczoru zagrali również przedstawiciele rodzimej sceny - Namaah i nieistniejące już April Ethereal.


niedziela, 12 września 2010

Koncert, na który warto się wybrać

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tym zespole, nie sądziłem, że jego późniejsze dokonania będą mi tak bliskie i zarazem staną się jednymi z najciekawszych na europejskiej scenie drugiej fali doom metalu. Wszystko za sprawą płyty "Idolum" włoskiego Ufomammut, która sprawiła że wielu dotychczas nieprzekonanych na dobre zainteresowało się gitarowymi eksperymentami spod znaku psychodeli  i stonerowego brzmienia. Dlatego tym bardziej cieszy informacja, że Włosi ponownie zawitają do Polski. 

Pierwszy z koncertów odbędzie się już we wtorek, czyli 14 września, w poznańskim klubie Pod Minogą. Drugi zaś zaplanowano na czwartek we wrocławskim Firleju. Wybierzcie się na któryś z tych występów, o ile będzie mieli taką możliwość. Nie powinniście żałować.   

środa, 8 września 2010

Jedni z nielicznych na polskiej scenie

Pogrzebowa odmiana doom metalu nigdy nie narodziła się w naszym kraju na dobre i niemal całkowicie odeszła w zapomnienie, zanim zdążyło przypaść jej potencjalne apogeum. Dlatego też nie może dziwić fakt, że dziś w rodzimym podziemiu muzyków komponujących takie dźwięki bylibyśmy w stanie zliczyć niemal na palcach jednej reki. Dobrze jednak, że ci w ogóle są i wciąż możemy czekać na ich nowe nagrania, czego najlepszym przykładem pozostają dokonania Gallileous.

Zespół powstał w 1990 r. w Wodzisławiu Śląskim, a jego muzyków uważa się za polskich pionierów funeral doom metalu. Po pierwszych pięciu latach działalności każdy z nich poszedł w swoją stronę, a grupa pozostawiła po sobie dwie taśmy demo, które cieszyły się dużym uznaniem nie tylko w rodzimym podziemiu. Wznowienie działalności w 2006 r. zaowocowało debiutanckim albumem "Ego Sum Censore Deuum" oraz wydaną w ubiegłym roku epką "Equideus".

To trudna i wymagająca muzyką, po którą nie każdy odważy się sięgnąć, ale niezależnie od preferowanych  przez Was dźwięków, muzycy Gallileous zasłużyli na szacunek za to, co robią. Ich twórcza bezkompromisowość i determinacja w działaniu są czymś, co obecnie charakteryzuje coraz mniej osób sięgających po instrumenty.   

W dziale MP3, których warto posłuchać znajdziecie singiel zespołu, który został wydany jedynie w Internecie.

piątek, 3 września 2010

Najsmutniejszy zespół świata

W życiu słyszałem wiele smutnych i bardzo smutnych płyt, ale tylko jedna z nich sprawiła, że po wsłuchaniu się w muzykę i wczytaniu w teksy poczułem, jak mój umysł podąża wprost na skraj rozpaczy. Tym albumem był debiut iLiKETRAiNS zatytułowany "Elegies to Lessons Learnt". To melodie, opisywanie których za pomocą słów mija się z jakimkolwiek celem. Posłuchajcie, a będziecie wiedzieli dlaczego. 

Po fragment tej płyty sięgnę podczas naszego najbliższego spotkania, które tradycyjnie przypadnie na noc z poniedziałku na wtorek. I to nie tylko dlatego, że niebawem ukaże się drugi album Anglików. Do usłyszenia.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Ci, których już nie ma

Poznań to miasto narodzin wielu zasłużonych przedstawicieli rodzimej sceny. Jednak oprócz wymieniania tych największych, jak np. Acid Drinkers, Aion, czy Turbo, należałoby wspomnieć także o grupach, których muzycy nigdy nie doczekali się regularnej płyty, a swoją obecność na wielkopolskiej scenie zaznaczyli wyłącznie samodzielnie wydanymi materiami demo. Jednym z takich właśnie zespołów jest nieistniejące już The Act.

Swoje dokonania muzycy określali mianem wypadkowej zainteresowań oraz fascynacji muzyką lat 80. i 90, co zaowocowało dość ciekawą mieszaniną rocka gotyckiego, elektroniki i metalu, której najbliżej do tego, czym w naszej pamięci zapisało się The Sisters of Mercy. Mimo że w Polsce nigdy nie brakowało sympatyków takich dźwięków, to rodzima scena nie doczekała się zbyt wielu podobnych grup. Dlatego tym bardziej warto podtrzymywać pamięć o tych, które już nie istnieją.

Dwa kompletne materiały demo The Act znajdziecie w dziale MP3, których warto posłuchać. To jedyne wydawnictwa, które pozostały po tym zespole.

sobota, 28 sierpnia 2010

Zespół, którego w Polsce nie potrafiono docenić

Gdyby choć jedna rodzima firma fonograficzna miała odwagę wydać płytę Domu Snów, to z całą pewnością dziś o muzykach tej powstałej w Malborku grupy pamiętałoby znacznie więcej osób. Tak się jednak nie stało i żałować mogą tego wszyscy - muzycy, fani i wydawcy. Jednak na szczęście dla nas członkowie wspomnianego zespołu sami wydawali swoją muzykę, dzięki czemu ich nagrania nie przepadły i wciąż możemy po nie sięgać.

Zapraszam na otwarcie archiwów nieco już z  zapomnianych polskich nagrań.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Muzyka dla fanów polskiego podziemia lat 90.

Po ostatniej audycji, w której sięgnąłem po archiwalne nagrania wybranych rodzimych zespołów, otrzymałem kilka listów z pytaniami, jak można dotrzeć do tych nieco zapomnianych już wydawnictw. Sugerowałbym regularne odwiedzanie antykwariatów płytowych i śledzenie aukcji internetowych. Od czasu do czasu można zleźć tam materiały demo m.in. Sirrah, Via Mistica, Sagittarius, Sacriversum, Cemetery of Scream,  a także regularne płyty Stonehenge, Hefeystos, Mordor i Themgoroth. Choć w przypadku tego ostatniego zespołu znacznie łatwiej będzie zajrzeć do działu  MP3, których warto posłuchać.


niedziela, 22 sierpnia 2010

Zespół, o którym mało kto dziś pamięta

Grup o nazwie Stonehenge było niegdyś bardzo wiele. To znamienne słowo było szyldem, pod którym komponowali, koncertowali i nagrywali muzycy m.in. z Chile, Niemiec, Rosji, Danii, Brazylii, Stanów Zjednoczonych i, jakżeby inaczej, także Polski. Nad Wisłą istniały niegdyś dwie grupy o wspomnianej nazwie. Pierwsza z nich była związana z warszawską sceną, druga zaś z jej płockim odpowiednikiem, i to o niej postanowiłem dzisiaj przypomnieć.

Fot. Arch. zespołu
Zespół powstał w 1996 r. na fali klimatycznego grania spod znaku doom metalu, który święcił wówczas największe triumfy. Niestety jego muzycy działali na tyle krótko, że niewielu sympatyków gatunku miało wówczas szansę o nich usłyszeć, a jeszcze mniej pamięta o nich dziś. Jednak na szczęście dla nas płockie Stonehenge, w przeciwieństwie do wielu podobnych grup, pozostawiło po sobie nagrania, które złożyły się na debiutancki i zarazem jedyny album zespołu. Płyta "Engraved Enigma"  ukazała się w 1997 r. nakładem Ceremony Records. Ta zasłużona dla rodzimego podziemia wytwórnia wydała to wydawnictwo jedynie w formie  kasety magnetofonowej i w stosunkowo niewielkim nakładzie, dlatego dziś są to nagrania, do których trudno dotrzeć, nawet za pośrednictwem Internetu. 

Po kilku latach poszukiwań wspomina taśma znalazła się w moich rękach, dlatego w nocy z poniedziałku na wtorek sami przekonacie się, że "Engraved Enigma" to kwintesencja energii i niepowtarzalnego klimatu, które odeszły wraz z latami 90. Co więcej, zapewniam Was, że nie będzie to jedyna archiwalna kaseta magnetofonowa,  jaką zabiorę na nasze spotkanie.

Włączcie radio, jeśli ciekawi Was historia rodzimej sceny.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Polska zimna fala jeszcze nie umarła

Gdy spoglądam na półkę z płytami, zawsze ogarnia mnie sentyment na myśl o muzyce takich zespołów jak Madame, Siekiera, Variete, 1984, Joanna Makabresku, Made In Poland i wielu podobnych grup, które już zawsze będą kojarzyły się z polską muzyczną eksplozją lat 80. Z drugiej jednak strony, obok  przyjemnych wspomnień, pojawia się również poczucie wielkiego żalu do realiów minionego systemu,  przez które wiele zespołów zakończyło działalność, nie pozostawiając po sobie żadnych, choćby półprofesjonalnych, nagrań. Co więcej, z biegiem lat zimna fala odchodziła w zapomnienie i sympatycy takich dźwięków musieli wykazywać się dużym uporem, by dotrzeć do dokonań nielicznych nowych przedstawicieli gatunku. Na szczęście, ci wciąż istnieją, koncertują i, co najważniejsze, nagrywają płyty.

Wieże Fabryk to zespół, który powstał w Łodzi w 2000 r., ale dopiero teraz jego muzycy doczekali się fonograficznego debiutu. Album zatytułowany "Dym" jest powrotem do najlepszych polskich tradycji zimnej fali. Charakterystyczne brzmienie gitar i sekcji rytmicznej oraz przemyślane teksty sprawiają, że tej muzyki po prostu chce się słuchać. Takie płyty nie ukazują się zbyt często. A szkoda.

www.myspace.com/wiezefabryk
 

niedziela, 15 sierpnia 2010

Czas podróży

Słuchanie muzyki to podróż. Podróż po nieprzebranych oceanach dźwięków często tajemniczych, nieznanych i enigmatycznych. Dzięki dźwiękom nie trzeba fizycznie przemieszczać się, by na choć przez chwilę być w zupełnie innym miejscu, gdzieś daleko od wszystkiego, o czym chcielibyśmy zapomnieć.
 
Jeśli ciekawi Cię podążanie drogą ciągnącą się po horyzont i nie obawiasz się tego, co może spotkać Cię u jej kresu, włącz radio punktualnie o północy i posłuchaj.

środa, 11 sierpnia 2010

Tam, gdzie nigdy nie świeci słońce

Druga fala doom metalu jest zjawiskiem, które powoli, acz systematycznie, kroczy w kierunku swojego apogeum. Świadczą o tym coraz ciekawsze płyty, jakie trafiają w nasze ręce. Te wydawnictwa dowodzą, że  wbrew sztywnym ramom gatunku ta muzyka wciąż się rozwija, a jej przedstawiciele nie mają jeszcze co myśleć o powiedzeniu ostatniego słowa.

Potwierdzeniem powyższej tezy z całą pewnością jest  nowa płyta francuskiego Year of No Light. Album "Ausserwelt" już teraz śmiało można zaliczyć do grona jednego z najciekawszych wydawnictw gatunku, które ukazały w ostatnim czasie. Posłuchajcie i przekonajcie się sami. 


niedziela, 8 sierpnia 2010

Zespół, któremu warto dać szansę

W czasie naszych spotkań mam przyjemność prezentować Wam nie tylko oficjalnie wydane płyty, ale i wydawnictwa, które ukazały się siłami samych muzyków. W większości przypadków to materiały demo i regularne albumy przedstawicieli rodzimego podziemia, ale od czasu do czasu w mojej skrzynce pocztowej znajduję również wydawnictwa nadesłane z zagranicy. W ciągu ostatnich kilku tygodni jedno z nich przyciągnęło moją uwagę w sposób szczególny.

Nazywają się Seventh Evidence. Pochodzą z Ukrainy i komponują muzykę z pogranicza psychodeli i szeroko rozumianego rocka progresywnego. Jednak wszelkie słowa, w których próbuje się zamknąć wspomniane dźwięki, okazują się nic nie warte w obliczu olbrzymiego ładunku emocji zaklętych w tych melodiach. Dawno już nie słyszałem muzyki tak żywej i dającej poczucie, że w całym tym otaczającym nas hałasie słyszy się coś nowego.

Zajrzyjcie na www.myspace.com/seventhevidence i przekonajcie się sami. Bez Waszej pomocy muzykom nigdy nie uda się dotrzeć do potencjalnych odbiorców poza rodzimą Ukrainą.

piątek, 6 sierpnia 2010

Muzyka tęsknoty za latami 90.

Wielokrotnie spotykam się ze stwierdzeniem, że gitarowa odmiana klimatycznego grania, tak charakterystyczna dla ostatniej dekady XX w., umarła na dobre i niewielu chce do niej wracać, a jeszcze mniej osób myśli nad graniem tejże muzyki. W przypadku rodzimej sceny jest w tym nieco prawdy, ale na szczęście dla fanów gatunku wszelkie pogłoski o jego globalnej śmierci okazują się mocno przesadzone.

Nie trzeba daleko szukać, by natrafić na dokonania młodszym stażem zespołów, których muzycy postanowili otwarcie kontynuować dokonania wirtuozów melancholijnego grania. Dowodzi tego m.in. portugalskie A Dream of Poe, którego nowa epka została w całości udostępniona przez członków tejże grupy. To melodie nagrane przez fanów dla fanów.

Album znajdziecie w dziale MP3, których warto posłuchać.


niedziela, 1 sierpnia 2010

Nigdy niewydana płyta Tower w Melodiach

W 2000 r., już po rozpadzie zespołu, Piotr Kolleck, gitarzysta i wokalista Tower, nagrał płytę zatytułowaną "Raven", której zawartość po dziś dzień dla wielu pozostaje tajemnicą. Album ten nigdy nie został oficjalnie wydany, dlatego zalicza się go do tych płyt, o których słyszało wielu, ale mało kto miał okazję ich posłuchać. 

Ten stan rzeczy ulegnie zmianie w nocy z poniedziałku na wtorek, gdy  do Waszych uszu będą dobiegały Melodie Mgieł Nocnych. Włączcie radio, jeśli pamiętacie Towera, a takie wydawnictwa jak "The Swan Princess" i "Mercury" wciąż nie pozostają Wam obojętne.

czwartek, 29 lipca 2010

Muzyka zza horyzontu

Gdzieś, daleko stąd, znajduje się miejsce, które można zobaczyć jedynie oczami wyobraźni. Zrodziło się w umyśle pewnego człowieka o pseudonimie Virkelix i już na zawsze pozostanie jego Szarą Przystanią na oceanie myśli i marzeń. Przystanią, do której możecie zawinąć, o ile zdobędziecie się na odwagę. 

Jeśli nie przeraża Was pustka i bezmiar przestrzeni, nad którą człowiek nigdy nie będzie w stanie zapanować, sięgnijcie po tę płytę. Znajdziecie ją w dziale MP3, których warto posłuchać.

poniedziałek, 26 lipca 2010

30. rocznica ukazania się "Closer" Joy Division

Wiele ważnych, o ile nie jednych z najważniejszych, zespołów w historii muzyki rockowej istniało krótko, a ich muzycy nagrywali często zaledwie jedną lub dwie płyty. Jednak to wystarczało, by pamiętano o nich, mimo upływających lat. Ponadczasowe teksty i dźwięki, które po dziś dzień inspirują młodych ludzi do sięgnięcia po instrumenty są tego najlepszym dowodem. I tak też jest w przypadku Joy Division.

"Closer" to druga i zarazem ostatnia płyta Anglików, która ukazała się 18 lipca 1980 r., dokładnie dwa miesiące po samobójczej śmierci Iana Curtisa. To jeden z najsmutniejszych albumów, który kiedykolwiek przyjdzie usłyszeć sympatykowi szeroko rozumianego rocka. Słyszana zawsze w tle gitara elektryczna raz jeszcze ustąpiła miejsca, ale już nie tylko sekcji rytmicznej, lecz przede wszystkim syntezatorom i niezliczonym efektom, potęgującym niezwykle depresyjny nastój wywoływany przez muzykę i przede wszystkim teksty Curtisa.

Wspomnieć raz na trzydzieści lat to nie sztuka. Sztuką jest pamiętać cały czas.

Do usłyszenia, dziś punktualnie o północy.

czwartek, 22 lipca 2010

Ta płyta Was oczaruje

Ktoś kiedyś powiedział, że na naukę nigdy nie jest za późno. Zatem pozwolę sobie jedynie dodać, że za późno nigdy też nie jest na poznawanie i słuchanie nowych płyt, pod pojęciem których wcale nie należy rozumieć jedynie tych dopiero co wydanych.

Klimt  /  Fot. Paweł Budziński
"Jesienne odcienie melancholii" to debiutancki album projektu o nazwie Klimt tworzonego przez Antoniego Budzińskiego, muzyka kojarzonego przede wszystkim z sopocką grupą Saluminesia. Ta przeszła bez większego echa, a szkoda, gdyż zawartą na niej muzykę śmiało mozna zaliczyć do jednyc hz ciekawszych rodzimych wydawnictw spod znaku ambientu, shoegaze'u i szeroko rozumianej gitarowej alternatywy. Wierzcie mi, że nie pożałujecie ani sekundy czasu poświęconego temu albumowi.

wtorek, 20 lipca 2010

Mało znane, mało grane

Warszawska grupa Licorea to jeden z nielicznych rodzimych przedstawicieli dźwięków z pogranicza post metalu i sludge'u, którego muzycy z powodzeniem mogli zaistnieć w świadomości rodzimych sympatyków gatunku. Tak się jednak nie stało i trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek do tego dojdzie. Codzienne obowiązki zawodowe i rodzinne oraz liczne zmiany personalne spowodowały, że o zespole wszelkich słuch zaginął. Na szczęście, tuż przed zawieszeniem działalności, muzykom udało się nagrać debiutanckie demo, które w całości znajdziecie udostępnione w dziale MP3, których warto posłuchać. Teraz niewiele na to wskazuje, ale za kilka lat o tym wydawnictwie będzie głośniej niż obecnie. Jestem tego pewien.

niedziela, 18 lipca 2010

Melodie kosmicznych przestrzeni

Istnieje na tym świecie muzyka tak przestrzenna, że słuchając jej, człowiek całkowicie traci poczucie orientacji. Gdyby tymi dźwiękami kompozytor mógł malować, na płótnach zobaczylibyśmy bezdroża, niekończące się przestrzenie, pustkowia i wszystkie te miejsca,  które dają poczucie oddalenia i  przede wszystkim zapomnienia o codziennej rzeczywistości. Naszym oczom ukazałaby się prawdziwy niczym nieograniczony dźwiękowy kosmos.

Włącznie radio jutro o północy, a przekonacie się, co mam na myśli.

środa, 14 lipca 2010

Polska płyta, której warto posłuchać

Niewiele jest w naszym kraju zespołów, których muzycy komponują dźwięki spod znaku syntezy ambientu, sludge'u, garażowych riffów, drone'u i wszystkiego, co można by określić mianem muzycznego eksperymentu. A szkoda to wielka, gdyż sympatyków takich melodii w Polsce jest bardzo dużo, o czym świadczy chociażby organizowany we Wrocławiu Asymmetry Festival. Dlatego tym bardziej cieszy fakt ukazywania się rodzimych płyt utrzymanych w wspomnianej stylistyce.

Echoes Of Yul, Guantanamo Party Program oraz Sun For Miles - trzy zespoły, których nagrania trafiły na split wydany wspólnymi siłami We Are All Pacinos i No Sanctuary Records. Jeśli takie nazwy jak  Nadja, Neurosis, Ufomammut, Lento czy Earth nie są Wam obce i  cenicie ich dokonania, to sięgając po wspomniane wydawnictwo, z pewnością nie będziecie rozczarowani.

Warto wspierać rodzimych wykonawców, zwłaszcza tych działających na scenie niezależnej.  Dajcie im szansę.  

Wszelkie informacje dotyczące pozyskania płyty znajdziecie pod adresem www.myspace.com/echoesofyul