środa, 27 listopada 2013

Do usłyszenia wkrótce

Nie chcąc oszaleć pod wpływem otaczającej nas rzeczywistości, czasem trzeba uciec i zapomnieć o wszystkim. Nie było mi dane uczynić tego latem, dlatego zdecydowałem się na to teraz. Podczas najbliższych audycji nie zasiądę przy mikrofonie, ale dzięki zdobyczom techniki usłyszycie mój głos oraz przygotowaną odpowiednio wcześniej muzykę. Moja nieobecność będzie oznaczała również nieco rzadsze aktualizacje niniejszej witryny, ale w międzyczasie udało mi się przygotować nieco ciekawostek i zaplanować ich publikację, dlatego jak zawsze zachęcam do lektury. Listy wszystkich zaprezentowanych wykonawców uzupełnię po powrocie. To samo będzie dotyczyło nadesłanej przez Was korespondencji. Dziękuję za zrozumienie i do usłyszenia wkrótce.

Fot. Wojtek Dobrogojski

sobota, 23 listopada 2013

Chłód warszawskiej kamienicy

Rzetelna poczta pantoflowa to bezcenne źródło informacji, zwłaszcza, jeśli nie jest się już na studiach i czasu na sensowne zajęcia nie ma się prawie wcale. Dlatego dobrze od czasu do czasu nadstawić ucha i przełamać nawyki powstałe pod pręgierzem rzeczywistości, zwłaszcza w przypadku muzyki, której w naszym kraju nie ma zbyt wiele. A że tak właśnie jest z zimnym graniem, nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba, choć za sprawą debiutanckiego demo warszawskiego Augen X będzie go teraz odrobinę więcej.

Augen X  /  Fot. Arch. zespołu
To czterech młodych, chyba nieco zarozumiałych, sądząc po wpisach na popularnych błękitno-białych stronach, i pewnych siebie muzyków hołdujących najlepszym latom szeroko rozumianego gotyckiego i zimnego rocka. Na ich pierwsze oficjalne wydawnictwo składają się cztery utwory. To muzyka czarnych skór oraz równie barwnych okularów i kapeluszy garściami czerpiąca z dorobku powszechnie znanych klasyków gatunku. Niemniej można w niej znaleźć to, czego w naszym kraju wciąż jest jak na lekarstwo, czyli rockową energię pełną zimnego i brudnego brzmienia, przywodzącą na myśl wyobrażenie połączenia The Sisters of Mercy, Fields of The Nephilim oraz Christian Death. Owszem, dużo tu chaosu i niekrzesania, ale i znajdzie się również miejsce na wyraźnie słyszalny potencjał koncertowy. Ta grupa może być ciekawym uzupełnieniem warszawskiej zimnej sceny, która po rozpadzie Miquel And The Living Dead niestety nieco straciła na swoich niskich temperaturach.

 
Muzycy Augen X pracują obecnie nad nagraniem regularnej płyty, choć trzeba przyznać, że czynią to dość opieszale. Ten album, o ile w ogóle się ukaże, przyniesie odpowiedź na wiele pytań, w tym to jedno fundamentalne, czy cokolwiek z tego będzie. Wiele wskazuje na to, że tak, ale ostatecznie wszystko w rękach i przede wszystkim głowach czterech przystojnych młodzieńców. Drzwi stoją otworem. Zaintrygowanych zachęcam do zajrzenia do działu MP3, których warto posłuchać, w którym znajdziecie w całości udostępnione rzeczone demo warszawiaków.

wtorek, 19 listopada 2013

O dwóch takich z Zabrza

Nie poszukasz sam, nie znajdziesz. Nie porozmawiasz z kimś, nie dowiesz się. To dwie prawdy, które wciąż nie tracą na aktualności, także w przypadku muzyki i związanych z nią wszelkich nowych inicjatyw. Przy obecnym natężeniu premier fizycznych nośników i cyfrowych sposobów ich dystrybucji nie jest łatwo dotrzeć do czegoś nowego i ciekawego, czegoś co nas zaintryguje i przyciągnie naszą uwagę. Na szczęście nie jest to niemożliwe, także w przypadku rodzimych wykonawców. Trzeba tylko nieco cierpliwości, o czym ponownie przekonałem się, docierając do nagrań jeszcze mało rozpoznawalnego zabrzańskiego Aswefloat.

Aswefloat  /  Fot.  Arch. zepsołu
To dwuosobowy projekt powstały na przełomie 2012 i 2013 r. Zaledwie sześć miesięcy później, bo tegorocznego lata, Tomasz Bok i Damian Przygrodzki nagrali i w całości zamieścili w sieci debiutancki album "Time". To muzyka tworzona przez dwa instrumenty, gitarę elektryczną oraz syntezator. Pierwszy z nich zazwyczaj prowadzi motyw przewodni, drugi zaś dość aktywnie wypełnia przestrzeń, pełniąc również rolę sekcji rytmicznej, ale bynajmniej nie ginie, a stanowi wręcz równoprawny drugi filar muzyki Aswefloat. Tej zaś nie można zdefiniować w sposób jednoznaczny. Pełno tu eksperymentów z pogranicza post rocka i elektroniki, miejscami uzupełnianych przez subtelne nawiązania do popu, zwłaszcza, gdy słyszy się partie wokalne. Te jednak póki co ograniczają się do jednego nagrania. 


To ciekawy projekt, którego muzycy dość szybko odnaleźli może nie tyle własny styl, co raczej kierunek, w którym należy podążać, by do niego dotrzeć. "Time" jest dość interesujące, jak na debiut powstały pół roku po założeniu zespołu. Tu wiele drzwi wciąż pozostaje otwartych, co daje zabrzanom nieograniczone wręcz możliwości. Muszą tylko z nich skorzystać. Warto mieć na nich oko. Poniżej znajdziecie wideo promujące ich debiutancki album, którego w całości możecie posłuchać tutaj, pobierając zarazem udostępnione nagrania.

piątek, 15 listopada 2013

Rozmowa z Obscure Sphinx

Tych pięcioro muzyków przebojem zaznaczyło swoją obecność na rodzimej postmetalowej scenie. Po trzech pierwszych latach działalności i dwóch materiałach demo przyszedł czas na debiutancki "Anaesthetic Inhalation Ritual", który okazał się jedną z najciekawszych rodzimych płyt 2011 r. Siła, ciężar, nieszablonowość muzyki oraz gardło Zofii Fraś siały prawdziwe spustoszenie na koncertach oraz w głowach wszystkich, którzy sięgnęli po wspomnianą płytę. Teraz, dokładnie dziś, nadchodzi czas premiery drugiego regularnego wydawnictwa Obscure Sphinx. Za sprawą "Void Mother" wiele pytań wreszcie doczeka się odpowiedzi, i to także podczas naszego najbliższego spotkania.
Obscure Sphinx  /  Fot. Arch. zespołu
W nadchodzącą noc z poniedziałku na wtorek moim i Waszym gościem będzie Yony, gitarzysta rzeczonej grupy. I mimo że tematów do rozmowy jest aż nad to, to kluczowym elementem spotkania pozostanie oczywiście prezentacja jak największej liczny nagrań z "Void Miother". Wówczas na własne uszy przekonamy się, czy muzycy poradzili sobie z tzw. klątwą drugiej płyty. Poniżej znajdziecie singiel zwiastujący owy album. Do usłyszenia.

wtorek, 12 listopada 2013

Polski hołd dla Joy Division

Latem 2010 r. na Seven Festival w Węgorzewie wystąpił projekt Heart & Soul. Przedstawiono go jako inicjatywę złożoną ze znanych osobistości rodzimej ceny, które dla czystej przyjemności postanowiły spotkać się i pograć własne opracowania nagrań Joy Division. Wówczas w szeregach tej kolaboracji znaleźli się muzycy Aggresivy 69, N.O.T., Cool Kids Of Death i Made In Poland. W ten sposób uczcili 30. rocznicę ukazania się "Closer", drugiej i ostatniej płyty Joy Division. Później co jakiś czas Bodek Pezda zdradzał w wywiadach, że są plany także studyjnej działalności tego projektu. I tak w styczniu 2012 r. w homeopatycznym nakładzie 150 egzemplarzy ukazała się czteroutworowa epka z gościnnym udziałem Rykardy Parasol, amerykańskiej wokalistki polskiego pochodzenia. Teraz ta luźna inicjatywa daje o sobie znać raz jeszcze. Dokładnie dziś ukazuje się jej pełny album, w całości poświęcony Joy Division. 
  
Okładka płyty Heart & Soul
Cieszy fakt, że to wydawnictwo w końcu ukazało się i wciągu trzech lat przestało być jedynie planem, marzeniem lub fantazmagorią. Grono muzyków zaangażowanych projekt zostało poszerzone, dzięki czemu w każdym z siedmiu utworów przy mikrofonie stoi inna osoba, a i skład kompozytorów różni się od pozostałych obecnych tu opracowań dobrze nam znanych kompozycji. Wśród zaproszonych gości znalazły się głosy m.in. Izy Komoszyńskiej z Sorry Boys, Rafała Jurewicza z The Shipyard i Hanii Malarowskiej z Hanimal. To sprawia, że "Heart & Soul Presents Songs of Joy Division" jest dość zróżnicowaną płytą. Nagrania zostały dobrze dobrane i pasują do wspomnianych gości. Czasem jest spokojniej, czasem zdecydowanie bardziej żywiołowo. Oniryczna elektornika przeplata się z postpunkową energią, czyli zupełnie jak w przypadku tych, którym ten hołd jest składany.   



Ta płyta z pewnością podtrzyma kult Joy Division w naszym kraju. To udane wydawnictwo, solidnie wyprodukowane, przy jednoczesnym bardzo efektywnym doborze zaproszonych gości. Aż chciałoby się, by w Polsce takiej muzyki powstawało zdecydowanie więcej, i to już autorskiej, a nie tylko za sprawą interpretacji tego, co dobrze znamy. Zimnej fali, dość szeroko rozumianej, także w takim nieco bardziej spopularyzowanym ujęciu, wciąż jest w naszym kraju mało. Nie chodzi o to, by ten gatunek królował w prasie, radiu i telewizji. Wystarczy, że ktoś będzie grał i nagrywał taką muzykę, a jej sympatycy już sami do niej dotrą. Dobrą wiadomością jest to, że "Heart & Soul Presents Songs of Joy Division" zostało wydane również w osobnym wydaniu zawierającym drugą płytę, którą jest wyprzedana debiutancka epka tej supergrupy. Na koniec warto wspomnieć, że nie jest to pierwsze tego typu rodzime wydawnictwo. W 2007 r. ukazała się kompilacja "Warszawa. Tribute to Joy Division", na którą trafiło piętnaście utworów opracowanych m.in. przez One Million Bulgarians, Ściankę i Tymon & The Transistors.

Pełna lista utworów

1. Eternal feat. Hania Malarowska (Hanimal)
2. Transmission feat. The Shipyard
3. A Means To An End Feat. Łukasz Lach (L.Stadt)
4. Dead Souls feat. Bela Komoszyńska (Sorry Boys)
5. Passover feat. Olleck Bobrov
6. Heart & Soul feat. Łukasz lach (L.Stadt)
7. Decades feat. Rykarda Parasol

czwartek, 7 listopada 2013

Lebowski w Melodiach Mgieł Nocnych

O tej szczecińskiej grupie opowiadałem Wam wielokrotnie, zwracając uwagę na przede wszystkim na spokój, przestrzeń i obrazowość charakteryzujące jej muzykę. Wydany niemal dokładnie trzy lata temu debiutancki "Cinematic" zaskakiwał dojrzałością i pomysłem, wnosząc dużo muzycznej refleksji i w konsekwencji nieco inne spojrzenie na progresywnego rocka w Polsce. Niedawno w nasze ręce trafił nowy singiel zespołu zwiastujący jego drugie regularne wydawnictwo. Co ciekawe, premierowa kompozycja została zarejestrowana z gościnnym udziałem Markusa Stockhausena, uznanego niemieckiego trębacza piszącego m.in. muzykę filmową. Jak doszło do tej współpracy? Jaki będzie miała ona wpływ na nadchodzącą drugą płytę? Między innymi o to w najbliższy poniedziałek zapytam Marcina Grzegorczyka, gitarzystę Lebowskiego. Do usłyszenia o północy.


sobota, 2 listopada 2013

Początek wielkiego końca

Miło jest obserwować ukazanie się debiutanckiej płyty zespołu, i to rodzimego, który wcześniej był kojarzony przez niewielkie audytorium i to przede wszystkim za sprawą pojedynczych utworów udostępnianych w sieci. Cieszy to tym bardziej, gdyż w tym przypadku to ciekawy debiut, stanowiący interesującą alternatywę dla wielu dopieszczonych do granic możliwości podobnych muzycznych produkcji. Nazywają się This Great End. Pochodzą z różnych śląskich miast, choć najbardziej kojarzeni są z Wrocławiem.

This Great End  /  Fot. Robert Świderski
Po raz pierwszy opowiadałem Wam o tej grupie w kwietniu tego roku przy okazji prezentowania nagrań, jakie znalazły się na cyfrowej kompilacji wydanej siłami internetowej społeczności Post-rock.pl. Wśród zawartych na niej dwudziestu czterech kompozycji znalazł się utwór "Holidays Before The End of The World" rzeczonego This Great End, który co ciekawe nie trafił na debiutancki krążek "Endless Trip / Dreamless Sleep". A ten zaś okazał się, może i nawet wbrew początkowym zamierzeniom samych muzyków, w charakterystyczny sposób inny od rodzimych postrockowych wydawnictw, których tej jesieni przecież nie brakuje. Różnica jednak polega przede wszystkim na brzmieniu. Ta muzyka jest surowa, miejscami wręcz wyjęta z próby w garażu, ale paradoksalnie pełno w niej urozmaiceń, dzięki którym w uszach słuchacza cały czas coś się dzieje. Mamy tu dobrze znaną gitarową przestrzeń, melodię, odrobinę elektroniki nawiązującej do amerykańskiego Maserati, rzeczone brzmienie i wiele prostych, mniej bądź bardziej znanych, patentów, które w konsekwencji odróżniają ten album wielu mu podobnych. To wszystko zebrane razem oddala nas od utartych schematów, czyniąc "Endless Trip / Dreamless Sleep" zdecydowanym krokiem muzyków w kierunku własnego stylu. Czyżby paradoksalnie za sprawą nagrania tego albumu na setkę? Tak w każdym razie on brzmi i jeśli faktycznie tak było, to okazało się doskonałym pomysłem.  

Okładka "Endless Trip / Dreamless Sleep"
Tą płytą muzycy This Great End nie zapewnią sobie setek telefonów, lukratywnych propozycji ze strony potencjalnych wydawców i tras koncertowych po Europie. Uda im się za to coś innego. "Endless Trip / Dreamless Sleep" z pewnością przyciągnie uwagę coraz liczniejszego w Polsce środowiska sympatyków post rocka i niebawem ten zespół przestanie być jedynie anonimowym supportem np. dla Tides From Nebula. Duże zmiany są tu na wyciągniecie ręki. Muzycy muszą tylko być konsekwentni i niebawem postawić kolejny krok. Oby udany. Poniżej znajdziecie nagranie otwierające debiut This Great End. Płyta ukazała się siłami samego zespołu, dlatego w przypadku chęci posiadania jego fizycznej kopii najlepiej skontaktować się bezpośrednio z muzykami. Z pewnością kiedyś jeszcze o nich usłyszymy.