sobota, 15 czerwca 2019

Nikt nie będzie pamiętał

Siedem lat temu na tej stronie napisałem kilka wspominkowych słów o zimnofalowym katowickim Garażu w Leeds. Konkluzja była niestety dość gorzka, zamykając się w jednym wielkim żalu do ponurych lat 80. Lat, które z jednej strony niejako stworzyły tak przejmującą i dobrą muzykę, ale które w naszym kraju równie skutecznie zatrzaskiwały drzwi przed zwykłymi ludźmi. Ludźmi bez znajomości, bez pleców. Ludźmi z ulicy, którzy tylko marzyli o graniu koncertów i zarejestrowaniu swojej muzyki na coś więcej niż wysłużoną kasetę w magnetofonie Grundiga. Dlatego tak wiele zespołów i ich nagrań przepadło bez echa. A jeśli po latach ktoś sobie o nich przypomniał, siłą rzeczy nie było archiwów, do których można by wrócić. Ale cuda się zdarzają. Rzadko, bo rzadko, ale jednak. Tak jak w przypadku Garażu w Leeds.

Garaż w Leeds, fot. Mirosław Makowski, Adam Białoń pierwszy z Lewej
Pół roku po moim wpisie w komentarzach znalazłem kilka słów od Adama Białonia, wokalisty Garażu, którego możecie znać również z Nowego Horyzontu i Düsseldorfu. 

Witaj, reedycja raczej nie ma szans. Łukasz i ja próbujemy coś naleźć dla Requiem, niestety rodzi się to w bólach. Właściwie materiały zaginęły. Mam kilka mp3. Mieszkam teraz w Warszawie i mam utrudnione kontakty z nielicznymi ludźmi na Śląsku, którzy mogą mieć jeszcze jakieś nagrania. 

Pozdrawiam serdecznie



Faktycznie, sprawa rodziła się w bólach. I to do tego stopnia, że poszczególne utwory trzeba było wybierać z tego, co udało się niegdyś zgrać z kaset VHS, na których amatorsko uwieczniono koncerty Garażu w Leeds. A że płyta z surowym materiałem trafiła do studia z kanadyjskiego Vancouver, to nietrudno wyobrazić sobie skalę przeciwieństw. Ale ostatecznie wszyscy zaangażowani w projekt dopięli swego. Jeśli jesteście zatem ciekawi, co udało się ocalić, i jak to dzisiaj brzmi, nadstawcie ucha na zapis Melodii z 3 czerwca. Wówczas w studiu przy Bednarskiej 2/4 zjawił się Adam Białoń. Ten sam, którego na powyższym zdjęciu widzicie w samoróbce koszulki "Closer" Joy Division.

fot. Kamil Mrozkowiak
"Nikt nie będzie pamiętał" - przewrotny tytuł kompilacji archiwalnych nagrań Garażu w Leeds. Przewrotny i bezpośrednio nawiązujący do tekstu "Szeptu pamięci", jednego z zaledwie dwóch ocalałych studyjnych nagrań Garażu. Jest to jednak utwór o tak olbrzymiej sile, że trudno dziwić się wspominanemu nawiązaniu. Słowem, warto znać, warto pamiętać. Nawet wbrew tytułowi.


niedziela, 2 czerwca 2019

Piachem po uszach

Czasem zdarza się, że jeszcze przed opublikowaniem muzyki w sieci dany zespół kontaktuje się ze mną, pytając o możliwość wypuszczenia na antenie jego debiutanckich nagrań. A że zazwyczaj w mailowej skrzynce znajduję wiadomości od muzyków znających specyfikę Melodii, chętnie udzielam im pozytywnej odpowiedzi. I tak też było tym razem, gdy napisał do mnie założyciel rodzimego Sandbreaker.

Okładka debiutanckiej epki Sandbreaker

Nadawca listu poprosił mnie o dochowanie tajemnicy, zatem nie mogę zdradzić, z kim prowadziłem korespondencję. Ale nie ma to większego znaczenia, gdyż tak na naprawdę liczy się muzyka. A Sandbreaker to istny doomowy walec przetaczający się po pustyni w cieniu piramid. Debiutancka epka, zatytułowana po prostu "Sandbreaker", przyniosła zaledwie kwadrans muzyki, ale te cztery utwory wystarczyły, by natychmiast posypały się propozycje wydania debiutu na kompakcie i perspektywa regularnej już płyty. Zaintrygowani? Nadstawcie ucha na niedawne Melodie Mgieł Nocnych. Tam epkę Sandbreaker usłyszycie w całości.



W Polsce takiej muzyki już nie gra się od wieków. Zresztą, niewielu grało nad Wisłą coś podobnego. Jeśli jednak cenicie sobie stare, dobre lata 90., nie będziecie rozczarowani. Sandbreaker to solidne i czarne jak smoła pogrzebowe granie. Granie, jakże wyraźnie odwracające się plecami do modnego obecnie podejścia do doomowej muzyki. Słowem, bezkompromisowy old-school w najczystszej postaci. Melodie szczerze polecają.