środa, 29 czerwca 2011

Nowy projekt Duncana Pattersona

Po jego odejściu z Anathemy wielu zadawało sobie pytanie nie tylko o dalszy los zespołu, ale i o przyszłość samego muzyka, który przecież w znacznej mierze odpowiadał za artystyczny sukces byłych już kolegów. Czas jednak pokazał, że muzyczny rozbrat z braćmi Cavanagh wyszedł Irlandczykowi na dobre. Pozostawienie za plecami muzyki rockowej i metalowej, elektroniczne i akustyczne eksperymenty w Antimatter oraz mariaż z neoklasyką za sprawą Ion pozwoliły mu rozwinąć kompozytorskie skrzydła i nabrać pewności siebie jako niezależnemu artyście. Teraz jednak historia wydaje się zataczać koło, a to za sprawą projektu o nazwie Alternative 4.

Fot. Avangarde Music
Wszystko wskazuje na to, że jawne nawiązanie do tytułu ostatniej płyty, którą Duncan Patterson nagrał z Anathemą, w znaczącym stopniu będzie wiązało się ze skomponowaną przez niego muzyką. Tą zaś ma być szeroko rozumiany klimatyczny rock, który śmiało mógłby posłużyć za ścieżkę dźwiękową do wybranego filmu. Wiadomo również, że partie gitar uzupełnią aranżacje orkiestrowe oraz chór. Całość zaś wspomniany muzyk zatytułował "The Brink". Płyta ukaże się w tym roku nakładem Avangarde Music.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Maciej Zembaty nie żyje

Dziś pisze się o nim jako o zmarłym poecie, satyryku, scenarzyście, muzyku, tłumaczu i klasyku czarnego humoru. Jednak dla mnie, i niewykluczone, że również dla części z Was, był  przede wszystkim człowiekiem obdarzonym niezwykłym głosem. Dodajmy, głosem, którzy już zawsze będę kojarzył się dzieciństwem i kotem Rademenesem z serialu "Siedem życzeń". Maciej Zembaty zmarł w szpitalu na skutek zatrzymania akcji serca. Miał 67 lat.

Nie tylko Moonspell

Pewnego wieczoru, gdy byłem już w radiu, zadzwonił do mnie wieloletni kolega po fachu prowadzący program na ogólnopolskiej antenie, prosząc o wymienienie kilku portugalskich zespołów, by jeszcze tej samy nocy mógł zaprezentować ich nagrania. Naturalnie pierwszy na myśl przyszedł mi Moonspell, ale co dalej? Po chwili zastanowienia przypomniałem sobie m.in. o takich grupach jak Heavenwood, Before The Rain, Ava Inferi i jeszcze kilku innych. Popularny prezenter zaś podziękował i, jak się później okazało, skorzystał z mojej rady.
Fot. Wojtek Dobrogojski
Dziś przypomnienie tego zdarzenia nie miałoby większego znaczenia, gdyby nie fakt, że tuż po północy nasze spotkanie zostanie zdominowane właśnie przez muzykę z zachodu Półwyspu Iberyjskiego. Co więcej, nie zabraknie również rodzimego akcentu, a i dla uważnych i cierpliwych znajdzie się pewna niespodzianka.

piątek, 24 czerwca 2011

Karnet na Castle Party za pocztówkę

Dzięki uprzejmości organizatorów tegorocznej edycji festiwalu raz jeszcze będę miał przyjemność wręczyć komuś z Was karnet na to wydarzenie. Postanowiłem jednak, że tym razem nie zadam żadnego pytania konkursowego, lecz poproszę Was o wysłanie kartek pocztowych, spośród których 4 lipca wylosuję tą jedyną. Niech do Bolkowa wybierze się osoba, która naprawdę będzie tego chciała.

Pocztówki kierujcie na adres:

Melodie Mgieł Nocnych - Castle Party
Akademickie Radio Kampus
ul. Bednarska 2/4
00-310 Warszawa

wtorek, 21 czerwca 2011

Na takie płyty warto czekać

Podczas naszych spotkań często zachęcam Was do śledzenia rozwoju muzycznych wypadków nie tylko za  zachodnią granicą Polski, ale i do nadstawiania ucha na to, co dzieje się na wschodniej scenie Starego Kontynentu. Co prawda, dotarcie do nagrań zza Buga często okazuje się nieporównywalnie trudniejsze od uzyskania informacji na temat zachodniej "gwiazdy", ale zapewniam Was, że warto poświęcić chwilę czasu, czego najlepszym tego przykładem są dokonania rosyjskiego Kauan. 

Fot. Arch. zespołu
Po raz pierwszy muzykę Antona Belova zaprezentowałem w Melodiach pod koniec 2007 r., dzieląc się z Wami tym, co znalazło się na "Lumukkuro", debiutanckim albumie zupełnie wówczas nieznanego zespołu. Mimo dość surowego brzmienia i raczej skromnych środków wyrazu, wspomnianemu kompozytorowi udało się stworzyć coś niezwykle charakterystycznego i dającego do zrozumienia, że drzemiący w nim potencjał jest o wiele większy, niż świadczy o tym sama muzyka. Ta zaś pozostawała przepełniona przede wszystkim nastrojem zbudowanym na przyjemnym dla ucha brzmieniu klawiszy, fortepianu, melodyjnych partiach gitar oraz nastrojowych i ekspresyjnych wokalach. Co więcej, w tym wszystkim wspomnianemu muzykowi z powodzeniem udało się zamknąć nutę rozwiązań progresywnych, które tak bardzo dały o sobie znać na dwóch kolejnych płytach. Trudno zatem dziwić się, że nie inaczej jest na "Kuu...", albumie, który oficjalnie ukaże się 26 czerwca.


To niezwykle piękna muzyka, której jedną z największych zalet jest brak możliwości jej jednoznacznego sklasyfikowania. Można ją opisywać i interpretować na wiele sposobów, ale ta zawsze będzie wymykała się utartym schematom. Takie płyty nie ukazują się zbyt często, dlatego z tym większą przyjemnością już niebawem zaprezentuję Wam jej obszerne fragmenty. Zanim jednak to nastąpi, posłuchajcie nagrania zwiastującego czwarte studyjne wydawnictwo Kauan.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Wyjątkowo zimna noc

Jutro o godzinie 19:00 rozpocznie się astronomiczne lato, dlatego dzisiejszej nocy, na przekór nadchodzącej porze roku, na nasze spotkanie zabiorę przede wszystkim zimne dźwięki skomponowane niemal wyłącznie przez rodzimych wykonawców. Co więcej, podczas ich prezentacji dowiecie się m.in., co należy zrobić, by pozyskać karnet na tegoroczną edycję festiwalu Castle Party, która odbędzie się w dniach 21-24 lipca na zamku w Bolkowie. Do usłyszenia.

wtorek, 14 czerwca 2011

Czarna perła polskiej sceny

Dzięki globalnej sieci publikacji poświęconych nieistniejącym już przedstawicielom rodzimej sceny lat 90. nie brakuje. Co jakiś czas można również znaleźć mniejsze i większe artykuły na ich temat w coraz bardziej zanikających zasobach prasy drukowanej. Dlatego trudno dziwić się, że poglądów i opinii na temat ich przeszłości jest tyle, ile wypowiadających lub wypisujących je osób. Jednakże w przypadku kilku nielicznych grup nawet najbardziej jajogłowi gryzipiórkowie są zgodni. A jedną z nich jest niewątpliwie Sirrah, wielka niespełniona nadzieja rodzimej muzyki.

Fot. Arch. zespołu
Zanim nadszedł rok 1998, w którym na skutek konfliktu z wytwórnią, a ściślej rzecz ujmując z nieżyjącym już Tomaszem Dziubińskim, Sirrah została rozwiązana decyzją muzyków, do naszych rąk trafiły demo, epka oraz oraz dwie regularne płyty, z czego debiutancka nagrana dwukrotnie. Tę ostatnią, w pierwotnej wersji, nie bez przyczyny wielu określa mianem legendarnej. Dlaczego? Otóż już nigdy później polscy sympatycy doom metalu nie doczekali się tak wyjątkowego wydawnictwa. To zaś jedynie dowodzi, że tym bardziej możemy żałować zaledwie częściowego wykorzystania wielkiego potencjału, który drzemał w muzykach Sirrah.

Okładka pierwszego wydania "Acme"
Pierwsza wersja "Acme" ukazała się 1995 r. na kasecie magnetofonowej nakładem niezależnej wrocławskiej wytwórni Melissa Productions. Na ten czas przypadało apogeum popularności szeroko rozumianej klimatycznej odmiany metalu, dlatego siłą rzeczy wówczas mało znany zespół z Opola niezwykle szybko zdobył rozgłos nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Stało się tak przede wszystkim dzięki muzyce, która charakteryzowała się nie tyle zrozumiałą melodyjnością, co przede wszystkim spontanicznością cechującą debiutanckie wydawnictwa młodych zespołów. Nie bez znaczenia była tu również produkcja, w której wyraźnie braki paradoksalnie dodawały niebywałego klimatu niepozornie wyglądającej taśmie demo. Nastrój tworzyły również przestrzennie brzmiąca perkusja, charakterystyczny głos gościnnie śpiewającej Mai Konarskiej z Moonlight oraz i niezwykle mocny growl Macieja Pasińskiego. Całość zaś udanie urozmaiciły partie skrzypiec w wykonaniu Magdaleny Brudzińskiej. To wszystko sprawiło, że muzycy przyciągnęli uwagę brytyjskiej Music For Nations, ale niestety już nigdy nie było im dane nagrać czegoś tak wyjątkowego.

Drugie wydanie "Acme", Metal Mind
Profesjonalna umowa wydawnicza wiązała się z koniecznością ponownego zarejestrowania "Acme", co też muzycy uczynili w nieco zmienionym składzie. Niestety, na nowej wersji albumu na próżno szukać tego wszystkiego, co charakteryzowało jego pierwsze wydanie. Album, mimo że wciąż bardzo dobry, został kompletnie pozbawiony magii. To jeden z wielu dowodów na to, że pewne wydawnictwa muzycy są w stanie nagrać tylko raz, a materiały demo nie bez przyczyny cieszą się tak dużym zainteresowaniem najzagorzalszych fanów danego gatunku. Jeśli zatem posiadacie jeszcze tę kastę magnetofonową w kurzonych archiwach domowej płytoteki, przypomnijcie sobie czasy świetności Sirrah. A jeśli nigdy jej nie słyszeliście, uczyńcie to, by poznać jedno z najważniejszych wydawnictw polskiego doom metalu. Kto wie, być możne pewnego dnia znajdzie się szaleniec, który wznowi ją na płycie kompaktowej.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Nowe oblicze My Dying Bride

Miło jest wreszcie wziąć do ręki egzemplarz płyty, na której premierę czekało się od dłuższego czasu. Wówczas dokonujemy czynności, będącej niemalże rytuałem, a paradoksalnie polegającej jedynie na zdjęciu folii, obejrzeniu dołączonej książeczki, włożeniu kompaktu do odtwarzacza i wreszcie wysłuchaniu tego, co przygotowali muzycy. Mimo że w dobie Internetu, i wynikającej z niej powszechnej dostępności preferowanej muzyki, coraz mniej osób chce tego doświadczać, to jednak wciąż można znaleźć tych, dla których ten kawałek plastiku ma pewne symboliczne znaczenie. Sam zaliczam się grona sympatyków muzyki, którzy stronią od odtwarzaczy mp3 i uparcie preferują bardziej tradycyjne nośniki dźwięków, dlatego tym chętniej na nasze dzisiejsze spotkanie zabiorę nową płytę My Dying Bride. Dodajmy, płytę, która dopiero co się ukazała.

"Evinta" to wydawnictwo będące zarowno kompilacją jak i albumem studyjnym, gdyż trafiły na nie reinterpretacje znanych już nagrań, które rozpisano na nowo z myślą o klasycznym instrumentarium. Całość zaś uzupełniły specjalne nagrane partie wokalne Aarona Stainthorpe'a oraz Lucie Roche, profesjonalnej śpiewaczki operowej. Wszystkie te zabiegi sprawiły, że muzycy My Dying Bride uczcili XX-lecie zespołu w dość szczególny sposób, realizując pomysł, który narodził się jeszcze w latach 90. Efektem zaś jest muzyka z całą pewnością piękna, ale i zarazem o wiele trudniejsza w odbiorze niż wcześniejsze dokonania Anglików. Zanim jednak dokonacie jakiejkolwiek oceny, po prostu posłuchajcie. Więcej opowiem Wam tuż po północy.  Do usłyszenia.

piątek, 10 czerwca 2011

Muzyczna zima u bram lata

Zachowanych nagrań rodzimych przedstawicieli zimnej fali lat 80. jest tak niewiele, że niemal każdy ich sympatyk zaciera ręce na wieść o powstaniu nowego podobnego zespołu lub o możliwości wybrania się na koncert jednej z wciąż istniejących lub reaktywowanych legend. Jednego i drugiego niestety nie doświadczamy zbyt często, dlatego tym bardziej warto skorzystać z nadarzającej się okazji, zwłaszcza w przypadku 1984 i Joanny Makabresku.   
Oba zespoły zagrają 18 czerwca w warszawskiej Fabryce Kotłów, wcześniej znanych jako No Mercy, promując swoje nowe winylowe wydawnictwa. Zatem może być pewni, że usłyszycie kawałek historii tej nieco zapomnianej już muzyki. Muzyki, która mimo upływu lat wciąż ma coś do zaoferowania. Początek koncertu przewidziano na godzinę 20. Cena biletów wynosi 20 zł.

wtorek, 7 czerwca 2011

Amber Asylum w Polsce

Jeszcze do niedawna wiele europejskich tras koncertowych uznanych wykonawców zza Wielkiej Wody docierało co najwyżej do Berlina lub Pragi, skutecznie omijając polską granicę. Na szczęście ten stan rzeczy systematycznie, choć i tak stanowczo za wolno, ulega zmianie, co jeszcze w tym roku potwierdzą Amerykanki z Amber Asylum. Będzie to ich pierwsza wizyta w naszym kraju. Wizyta, na którą z całą pewnością warto zaczekać.

Fot. Arch. zespołu
Co prawda, nie zostało to jeszcze oficjalnie potwierdzone przez organizatora, ale wiarygodne źródła podają, że projekt multiinstrumentalistki Kris Force zagra na tegorocznej edycji Wrocław Industrial Festival, która odbędzie się w dniach 10-13 listopada. Jeśli cenicie sobie tajemniczy i oniryczny nastrój budowany dzięki melodiom z pogranicza ambientu i neoklasyki, sugerowałbym poważne rozważenie wybrania się do stolicy Śląska.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Sześć lat Melodii Mgieł Nocnych

Gdy 6 czerwca 2005 r. o godzinie 22 po raz pierwszy zasiadłem przy mikrofonie Radia Kampus, opuszczając tym samym jedną z warszawskich rozgłośni internetowych, nie mogłem nawet przypuszczać, że jeszcze sześć lat później będzie dane mi prowadzić dla Was ten program. Dlatego dziś pozostaje mi jedynie podziękować nie tylko tym, którzy dali mi szansę, ale i przede wszystkim Wam za to, że wciąż znajduje czas, by wysłuchać Melodii Mgieł Nocnych. 

Fot. Wojtek Dobrogojski
Godzina to niewiele czasu, ale postaram się, byście dziś o północy mogli usłyszeć jak najwięcej muzyki, która w ciągu sześciu minionych lat sprawiała, że mimo późnej pory i obowiązków czekających Was następnego dnia nie chcieliście jeszcze iść spać. Do usłyszenia.

piątek, 3 czerwca 2011

Wygraj płytę Thesis

Niespełna miesiąc temu informowałem Was, że wbrew wcześniejszym planom muzycy warszawskiego Thesis postanowili nie wydawać epki "Accoustic Music" wyłącznie w Internecie, lecz własnym sumptem dołożyli starań, by w ręce wszystkich zainteresowanych trafiła również płyta kompaktowa. Dzięki ich uprzejmości podczas jednego z naszych nadchodzących spotkań będę miał przyjemność wręczyć Wam kilka egzemplarzy tegoż wydawnictwa. Istnieje jednak możliwość, by już teraz stać się posiadaczem jednego ze srebrnych krążków.


Pierwsze dwie osoby, które napiszą na melodie@radiokampus.waw.pl, otrzymają ode mnie rzeczoną epkę. Posłuchajcie w skupieniu i zastanówcie się, czy będziecie chcieli wracać do tej muzyki. Jeśli tak, to te płyty czekają właśnie na Was.