poniedziałek, 21 stycznia 2019

Przed takim PAST to dopiero jest FUTURE

Melodie nigdy nie stały punkiem. I raczej stać nie będą. Mimo że w latach 90. zebrałem kasety, mogące stanowić dziś bezcenną wręcz kolekcję, to jednak muzyka i ideologia, poza pewnymi aspektami, jakoś nie zatrzymały mnie na dłużej. Co innego z post punkiem. Tu możliwości zawsze było i jest zdecydowanie więcej. Może to kwestia wieku, może ewolucji światopoglądu, może zmieniającego się gustu. Albo wszystkiego po trochu. W każdym razie z tej szuflady można wybierać do woli. Także w Polsce, co ostatnio dość głośno i z niemałym powodzeniem udowodnia warszawskie PAST.

Za tą nazwą stoją doświadczeni i rozpoznawalni już muzycy, którzy w zasadzie teraz grają, jak sami powiedzieli mi w studiu, "totalne softy". Ale te "softy" podobają się. I to bardzo. Nie tylko nad Wisłą, ale i w Stanach, Czechach oraz Japonii, gdzie płyty warszawiaków trafiły do regularnej dystrybucji. Dlatego teraz mam olbrzymią satysfakcję, że w 2015 r. otrzymałem od nich demo na płycie cd-r i w konsekwencji razem mogliśmy ich poznać na początku ich wydawniczej aktywności. A teraz? Teraz ukazała się ich druga regularna płyta - "Sama". Płyta dobra, ciekawsza niż skądinąd udany przecież debiut, ale  przede wszystkim będąca rozwojem potencjału zespołu. Słowem, silnie punkowe korzenie z dodatkiem zimnej nuty. Czasem mniejszym, czasem większym, ale zawsze ciekawym.     


Nie ma jednak potrzeby, by pisać o tym więcej. Podczas pierwszych tegorocznych Melodii w studiu pojawili się Gosia i Darek, odpowiednio wokalista i basista PAST. Byli na tyle wdzięcznymi interlokutorami, że ta rozmowa w zasadzie zrobiła się sama. Znajdziecie w niej dużo informacji i ciekawostek, nie tylko na temat nowej płyty. Warto nadstawić ucha już teraz, bo za kilka lat ten zespół będzie jeszcze większy i wstyd będzie go nie znać.

niedziela, 13 stycznia 2019

Grać, nie umierać

Ciekawe, choć i nieco gorzkie. Z każdym rokiem mam coraz miej czasu na aktualizowanie strony głównej tej witryny, a z kolei audycja ma się coraz lepiej. Przychodzi więcej płyt, odzywa się więcej potencjalnych gości, wydawców i organizatorów koncertów. To poniekąd potwierdza wnioski wyciągnięte niegdyś wspólnie z kolegami po fachu, gdy deliberowaliśmy w studiu, czekając na swój czas antenowy. Słowem, gdy tworzy się coś absolutnie od zera, samemu, dotarcie do satysfakcjonującej nas grupy odbiorców zajmuje średnio 10 lat. Owszem, przy pomocy dzisiejszych narzędzi i umiejętnego wykorzystania oleju w głowie można znacząco skrócić ten czas. Jednak spokojne robienie swojego i nieco karkołomne postawienie na pocztę pantoflową, a nie krzyczące reklamy, średnio wydłuża cały okres do dekady. Wybrałem to drugie rozwiązanie i nie żałuję. Radio zawsze było pasją, a nie źródłem pozyskiwania kapryśnych kolegów na banknotach NBP. Na to są inne sposoby. Dlatego teraz mam tym większą satysfakcję, gdy w zasadzie Melodie robią się same. Czasem tylko chciałoby się wrócić do dwóch godzin na antenie. Ale kto wie, być może ten rok przyniesienie nie tylko taką zmianę. Bo inne nadejdą na pewno.

Fot. Kamil Mrozkowiak
Przede wszystkim Melodie zamierzają zacieśnić kontakty z klubami, organizatorami koncertów i festiwali oraz wyławiać jeszcze więcej mało znanych, początkujących wykonawców. Na razie, siłą rzeczy, przede wszystkim w Warszawie. Powstanie nieregularny cykl, w ramach którego nadarzy się więcej okazji, byście mogli usłyszeć, co wydarzy się na mniej i bardziej oficjalnych scenach stolicy. Nadstawiajcie więc ucha w kolejnym, 14. już, kalendarzowym roku naszych spotkań. Dziękuję, że jesteście i wierzę, że wciąż będziecie. Do usłyszenia.