niedziela, 9 grudnia 2018

Melodie po słowie

W tym roku, jak mało którym, momentami musiałem wręcz stawać na głowie, by nikt z Was nie żałował pozostania przy radiu kosztem snu. Dlatego nie rzadko pomysły na poszczególne audycje powstawały w pociągach, komunikacji miejskiej, samochodzie, a nawet podczas szwendania się po lesie. Ale najważniejsze, że zawsze jakoś udawało się dojechać do radia na czas i mieć przy sobie komplet płyt. Choć jest i druga, o wiele mniej przyjemna, strona tej pogoni. Obowiązki zawodowe, brak czasu, wypadki losowe dotyczące prywatnych spraw i wiele innych historii czasem sprawiały, że w Melodiach nie pojawiali się goście.

Fot. Kamil Mrozkowiak
Nie zwykłem zapraszać muzyka lub pozytywnie odpowiadać na pytanie menedżera, jeśli nie jestem w stanie przygotować się do rozmowy. Trzeba szanować czas słuchaczy, gościa i w końcu swój. Tak niestety kilka razy zdarzyło się w ciągu minionych dwunastu miesięcy. Inna sprawa, że czasem wysyłano mi płytę, a dopiero potem, o ile w ogóle, sprawdzano, co to za audycja. By nie zostawiać twórcy na lodzie, polecałem programy kolegów po fachu, a w ostateczności odpowiadałem, że niestety Melodie, przy całej swojej otwartości na różne gatunki muzyczne, nie znajdują się w grupie docelowej danego wykonawcy. Słowem, momentami lista potencjalnych zaproszonych skracała się sama.


Fot. Kamil Mrozkowiak


Dlatego w tym roku zaledwie pięciokrotnie usłyszeliście w Melodiach gościa lub gości. To niewiele jak na ok. 40 audycji, ale zawsze były to istotne rozmowy, wspierające niszowych muzyków. Czasem dość młodych, a czasem legendarnych, choć od wielu lat grających gdzieś na peryferiach powszechnie rozumianej sceny. Dlatego wraz z nadchodzącym końcem grudnia oddaję w Wasze ręce zestawienie wszystkich tegorocznych Melodii, w których miałem przyjemność kogoś gościć. Mimo że w tych audycjach momentami słowo, siłą rzeczy, wypychało muzykę, to jednak przekazane w ten sposób anegdoty, historie czy po prostu informacje wciąż mają swoją wartość. Zatem przyjemnego odsłuchu.

Fot. Kamil Mrozkowiak

Madame, Variété, Made in Poland, 1984 czy Siekierę z na każdy szanujący się fan rodzimego zimnego grania. A warszawską Joannę Makabresku? To już niekoniecznie. Szkoda. Różnica kilku lat i przeciwności losu zrobiły jednak swoje. Tak to już jest z młodszym rodzeństwem. Jak wszyscy dobrze wiemy. Ma trudniej. "Jest wystarczająco dobrze, czyli o tym, jak Joanna Makabresku z latami 80. przegrała" - książka, o której opowiadają Marek Karcerowicz, wokalista Joanny, i Piotr Roszczyk, fotograf zespołu.




Trójmiejski Tranqulizer błyskawicznie przyciągnął uwagę co bardziej poszukujących ciekawych zjawisk na rodzimej scenie. Przyciągnął i zamilkł na pewien czas. Teraz powrócił z nową, dość odmienną,  muzyką oraz nową nazwą - Tranq. O nieco zawiłej historii zespołu i dość poważnych zmianach opowiadała Luna, wokalistka Tranq.




Bardzo przyjemna rozmowa z Piotrem Pawłowskim, basistą legendy rodzimej zimnej fali, Made In Poland. Rozmowa, która co prawda miała potoczyć się zupełnie inaczej, ale teraz bynajmniej tego nie żałuję.




Rozmowa z Andrzejem Turajem, chyba jednym z najbardziej zapracowanych, co równie mało znanych, podkarpackich muzyków. Rzecz dotyczyła nie tylko wydanej na początku 2018 r. nowej i, jak się teraz okazuje, chyba ostatniej, regularnej płyty God's Own Medicine. 



Rozmowa z Tytusem de Ville z łódzkiej Pornografii na temat wznowienia pierwotnie wydanego jedynie na kasecie debiutanckiego albumu "1989-1990". Na srebrny krążek czekaliśmy długo, bo niemal 28 lat. Było warto, szczególnie biorąc pod uwagę albumową formułę reedycji z licznymi fotografiami zespołu, które zrobił niejaki wówczas Wojciech Smarzowski.