czwartek, 28 lipca 2011

Najzimniejsza polska płyta

Patrząc na to, co od lat dzieje się na rodzimej scenie, aż trudno uwierzyć, że trzy dekady temu, gdy o wydaniu płyty, nie mówiąc już choćby o półprofesjonalnej formie rejestracji nagrań, mogli marzyć nieliczni, polskie zespoły należały do jednych z najciekawszych w Europie. Ba, gdyby muzycy wielu z nich mogli wówczas żyć i tworzyć np. we Francji, Niemczech, czy Anglii, dziś ich grupy byłyby uznawane za najważniejszych, wręcz legendarnych, przedstawicieli gatunku. Jakiego? Zimnej fali.    


O tym, że zachowanych nagrań rodzimych przedstawicieli zimnego grania lat 80. jest jak na lekarstwo, pisałem i wspominałem Wam wielokrotnie, sięgając jednocześnie po najciekawsze zachowane kompozycje. Nie oznacza to jednak, że dziś polscy sympatycy tej odmiany rocka są zdani wyłącznie na siebie i pozbawieni możliwości wejścia w posiadanie czegoś więcej niż jedynie krążących po globalnej sieci cyfrowych "wydawnictw". Wbrew pozorom liczne kompaktowe wznowienia są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy jedynie wiedzieć, gdzie ich szukać. Wszak doczekaliśmy się reedycji płyt m.in. 1984, Joanny Makabresku, Variete, Made In Poland, Brunona Wątpliwego, Siekiery czy One Milion Bulgarians. Co więcej, domowe płytoteki można także poszerzyć o debiuty młodszych równie ciekawych przedstawicieli gatunku jak np. Cieplarnia i Wieże Fabryk. Jednak oprócz tych płyt jest jeszcze coś, na co chciałbym zwrócić Waszą uwagę w sposób szczególny. To niezwykła kompilacja "Polish New Wave. Polska Nowa Fala 1983...".
Płyta ukazała się w 1997 r. w Chicago z inicjatywy bliżej nieznanego polskiego emigranta działającego pod szyldem jeszcze mniej mówiącej wytwórni Mathaus Records. Na to wydawnictwo złożyły się kultowe już single Variete, Made In Poland, 1984 i Madame. W przypadku tej ostatniej grupy jest to o tyle ważne, że były zespół Roberta Gawlińskiego nigdy nie doczekał się regularnej studyjnej płyty, a wspomniana kompilacja pozostaje jedynym kompaktem, na którym zebrano wszystkie pozostałe po nim singlowe nagrania. Po latach pojedyncze kompozycje wydane na tym albumie ukazywały się na różnych retrospektywnych wydawnictwach, ale jak dotąd nigdy więcej nie zostały zebrane i wydane razem. Dlatego ta kompilacja jest tak ważna dla historii polskiej zimnej fali i tym cenniejsza dla tych, którzy obok tej muzyki nie potrafią przejść obojętnie. Zdobycie tego albumu nie jest łatwe, ale jeśli Wam to się uda, z pewnością nie będzie żałować poświęconych na to czasu i środków, co sam też mogę potwierdzić. To niezwykła płyta przypominająca niezwykłe muzyczne czasy.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Muzyczni czarodzieje

Rzadko, a nawet jeszcze rzadziej, zdarza się, by kilku muzyków zdołało zmienić dotychczasowy sposób postrzegania całego gatunku. A jeśli już do tego dochodzi, to zazwyczaj ich wysiłki są docenione przez wąską garstkę osób i to zazwyczaj dopiero po latach. Na szczęście czasem jesteśmy świadkami muzycznych  cudów przeczących tej regule. Cudów, do których z całą pewnością należy zaliczyć fińskie Tenhi.

Fot. Arch. zespołu
Muzyka mroczna i minimalistyczna, z drugiej zaś strony momentami skoczna, by nie powiedzieć pogodna i wesoła, ale zawsze, absolutnie zawsze, piękna i inspirowana tym samym, czyli fińską przyrodą. Słuchając jej, za każdym razem zastanawiam się, ile jeszcze muzycy Tenhi znajdą w sobie pokładów pomysłowości i przede wszystkim oryginalności. Wszak te w przypadku żadnego muzyka nie są niewyczerpane, choć za sprawą każdej z trzech dotychczasowych studyjnych płyt, i jednej nagranej pod szyldem Harmaa, Finowie zdają się całkowicie przeczyć temu stwierdzeniu. Ci muzyczni czarodzieje, sięgając po altówkę, flet, wiolonczelę, skrzypce, fortepian, regularną sekcję rytmiczną i gitary akustyczne, tworzą coś, co trudno opisać słowami. Te dźwięki po prostu płyną, a słuchacz mimowolnie podąża ich śladem. Jednak w tym wszystkim od  pięciu lat brakuje jednego, nowej płyty. Choć niewykluczone, że ku uciesze wielu osób ta wydawnicza cisza niebawem zostanie przerwana.  

Fot. Arch. zespołu
Wszystko wskazuje na to, że tegorocznej jesieni ukaże się długowyczekiwany czwarty, a dla niektórych piąty, regularny album Finów, który jak dotąd owiany jest wielką tajemnicą. Wiemy jedynie, że płyta zatytułowana "Saivo" została już nagrana i wkrótce powiniśmy dowiedzieć się więcej. A że w takich przypadkach cierpliwość zazwyczaj popłaca, nie pozostaje nam nic innego, jak wypatrywać czasu spadających liści.


piątek, 22 lipca 2011

To samo w innym opakowaniu

Do wszelkich kompilacji znanych już nagrań lub ich zupełnie nowych opracowań zwykłem podchodzić dość sceptycznie, gdyż w wielu przypadkach nagrywanie tego typu wydawnictw jest przejawem próby zamaskowania kryzysu twórczego lub po prostu chęci zarobienia na fanach, z  których ci najbardziej oddani i tak pewnie sięgną do portfela. To oczywiście nie zawsze musi być regułą, ale nie zmienia to faktu, że taka pozycja w dyskografii danego zespołu zawsze będzie budzić kontrowersje. Nie inaczej jest w przypadku Anathemy i jej nowej-starej płyty.
     

"Falling Deeper" to retrospektywne wydawnictwo, na którym znajda się starsze kompozycje Brytyjczyków nagrane w zupełnie nowych aranżacjach, w tym te legendarne jak m.in. "Crestfallen", "Kingdom" czy "Sunset of Age". Efekty pracy muzyków pozostają jeszcze tajemnicą, ale każdy znawca dokonań Anathemy sam będzie mógł wyciągnąć stosowne wnioski, wiedząc, że wspomniany album jest zapowiadany jako kontynuacja pomysłów przedstawionych na "Hindsight", zbiorze akustycznych adaptacji znanych już kompozycji. Gościnnie udział w nagraniach wzięła m.in. Anneke van Giersbergen, która zaśpiewała w nowej wersji "Everwake". Polską premierę płyty przewidziano na 19 września.

   

wtorek, 19 lipca 2011

Antimatter ponowie w Polsce

Znany i ceniony nad Wisłą Mick Moss raz jeszcze odwiedzi nasz kraj. Tym razem, by zagrać trzy specjalne koncerty w towarzystwie Lisy Cuthbert, irlandzkiej pianistki i wokalistki. Wyjątkowość tych występów będzie polegała na zaprezentowaniu przez rzeczoną parę wszystkich nagrań, jakie znalazły się na wydanej w 2005 r. płycie "Planetary Confinement", którą Mick nagrał z Duncanem Pattersonem, gdy ten był jeszcze w zespole. Obecnie znane są jedynie daty oraz miasta, w których będzie można zobaczyć Antimatter. Więcej szczegółów powinniśmy poznać niebawem.

18.11 - Warszawa
19.11 - Poznań
20.11 - Wrocław


niedziela, 17 lipca 2011

Posłuchaj, to do Ciebie

Na szczęście stąpają jeszcze po tym świecie muzycy, którzy już nikomu nie muszą niczego udowadniać, gdyż nagrana przez nich muzyka mówiła i wciąż mówi sama za siebie. Bez jakiejkolwiek presji mogą spokojnie poświęcić się komponowaniu tego, na co mają ochotę, jednocześnie samemu dyktując warunki potencjalnym wydawcom. Na zaprocentowanie takiej artystycznej swobody nie trzeba długo czekać, a nawet jeśli, to wówczas dany muzyk z nawiązką wynagrodzi to swoim sympatykom, czego najlepszym przykładem jest Giancarlo Erra.

Fot. Arch. zespołu
W 2005 r. wspomniany włoski gitarzysta i wokalista niemalże samodzielnie nagrał "Sol 29", pierwszy regularny album Nosound, które w całej Europie jednogłośnie okrzyknięto muzycznym objawieniem. Wówczas mało znany projekt z Półwyspu Apenińskiego w mgnieniu oka przeistoczył się w jedno z najciekawszych współczesnych muzycznych zjawisk spod znaku szeroko rozumianego alternatywnego rocka. Była to, jak i wciąż jest, przepiękna muzyka, w której pobrzmiewają wpływy Pink Floyd, Briana Eno,  psychodeli lat 70. i 80., ambientu, a nawet post rocka. To dźwięki przepełnione melancholią, refleksją i osobistymi przemyśleniami kompozytora, ale zaproponowane w taki sposób, by nie nudzić słuchacza, a wciągnąć go i sprawić, by ten przystanął na chwilę, zapominając o codziennym pędzie. Ta niesamowita wręcz atmosfera towarzyszy wszystkim trzem dotychczasowym płytom Nosound i miejmy nadzieję, że podobnie będzie na czwartej, która oficjalnie ukaże się 25 lipca.    


"The Northern Religion Of Things" będzie reinterpretacją znanych już kompozycji, które Giancarlo Erra nagrał w zupełnie nowych aranżacjach, w znacznej mierze opierając się na gitarze akustycznej i klawiszach. Całość została zarejestrowana podczas przygotowań muzyka do specjalnego solowego koncertu, który lider Nosound zagrał bez zazwyczaj towarzyszących mu kolegów z zespołu. Polską premierę płyty przewidziano na 1 sierpnia. Przedsmak tego, co na nią trafiło, znajdziecie poniżej.

wtorek, 12 lipca 2011

(Nie)przerwana lekcja muzyki

Muzyków można podzielić wedle wielu różnych kryteriów, a jednym z nich jest niewątpliwie częstotliwość i sposób kontaktowania się przez nich z sympatykami swojej twórczości. Jedni czynią to często, chcąc za wszelką cenę podtrzymać raz nawiązany kontakt, zazwyczaj pod byle pretekstem, inni zaś zamiast mówić wolą tworzyć i zabierać głos jedynie wtedy, gdy swoim fanom mają do zaoferowania coś naprawdę ciekawego. Tych drugich ostatnimi czasy jest niestety znacznie mniej, ale gdy już otrzymujemy od nich jakąś wiadomość, możemy być pewni, że warto było na nią czekać. A świadczą o tym chociażby dokonania włoskiego Asrham, którego muzycy niedawno doczekali się koncertowego dvd.

Fot. Arch. zespołu
"Gathered Under Shining Silver Skies" jest zapisem koncertu, który Włosi zagrali w Pekinie w grudniu 2009 r. Wówczas zaprezentowali nie tylko kompozycje znane z dwóch dotychczasowych studyjnych płyt, ale i pokusili się o zagranie zupełnie nowych utworów, partii solowych oraz licznych improwizacji, co czyni niniejszy materiał tym cenniejszy, gdyż jest to pierwsze wydawnictwo Ashram po pięciu latach ciszy. Choć tak naprawdę najważniejsze w tym wszystkim jest to, że ta przepiękna muzyka, rozpisana na smyczki i fortepian, została uwieczniona nie tylko dźwiękiem, ale i obrazem.


O twórczości Ashram zwykłem mówić, że została napisana z myślą o filmie, gdyż są to melodie niezwykle obrazowe i delikatne, zdolne do wzruszenia nawet najbardziej zdystansowanych, powściągliwych i zamkniętych w sobie osób. To jeden z tych nielicznych przypadków, gdy wyszukane słowo pisane lub mówione w co najwyżej niewielkim stopniu będzie mogło oddać nastrój i emocje towarzyszące tym dźwiękom. Posłuchajcie, naprawdę warto.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Noc muzycznych nowości

Żegnając się z Wami tydzień temu, wspomniałem, że nasze przyszłe spotkanie w znacznej mierze będzie różnić się od tego, które to wówczas chyliło się ku końcowi. Dziś zatem pozostaje mi jedynie dotrzymać danego słowa i już teraz zapowiedzieć prezentację aż trzech nowych płyt, które w ubiegłym tygodniu szczęśliwie trafiły w moje ręce. Co więcej, nie zabraknie również pewnej niespodzianki, szczególnie bliskiej sympatykom pamiętnej muzyki lat 90. Do usłyszenia.

środa, 6 lipca 2011

Pamiątka z Krakowa

W latach 90. wielu z nas samemu tworzyło kompilacje ulubionych utworów, siedząc godzinami przy wieży i przegrywając pojedyncze nagrania na jedną taśmę magnetofonową, by móc później cieszyć się własnoręcznie stworzonym zestawieniem wybranych kompozycji. Czyniliśmy to przeważnie z dwóch powodów. Po pierwsze, tylko my wiedzieliśmy, wybranie jakiej to muzyki usatysfakcjonuje nas najbardziej. Po drugie zaś płyty kompaktowe i możliwość ich kopiowania były wtedy zarezerwowane wciąż jeszcze dla stosunkowo wąskiego grona osób. Nie oznacza to jednak, że wówczas nie ukazywały się ciekawe kompilacje. W przypadku szeroko rozumianego klimatycznego grania nie było ich co prawda może zbyt wiele, ale kilka z nich z całą pewnością zasługuje na przypomnienie, szczególnie ta zatytułowana "Out of The Dark - Live Compilation", która 1997 r. ukazała się nakładem Century Media.  

Okładka "Out of The Dark"
Na jednej płycie znalazły się koncertowe nagrania Moonspell, Samael, Rotting Christ, The Gathering Crematory i Sentenced. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że utwory pierwszych trzech grup zostały zarejestrowane podczas koncertu w Krakowie, który odbył się 10 października 1996 r. Dziś, po  niemal piętnastu latach, te kompozycje nabierają archiwalnego wręcz znaczenia, przypominając, jaka to muzyka święciła wówczas największe triumfy, nie tylko w Polsce, ale w i całej Europie. To były piękne czasy, które co prawda nigdy już nie wrócą, ale zawsze przecież można sięgnąć po wspomniane wydawnictwo. Uczyńcie tak, jeśli nie mieliście jeszcze takiej sposobności lub by przypomnieć sobie, co na własne uczy widzieliście w Krakowie. Fragment tego niezwykłego wydarzenia znajdziecie poniżej.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Rozwiązanie konkursu

By móc otrzymać ode mnie karnet na tegoroczną edycję Castle Party, która odbędzie się w Bolkowie w dniach 21-24 lipca, wystarczyło jedynie wysłać kartkę pocztową. Dziś o północy upływa wyznaczony termin, dlatego podczas naszego spotkania będę miał przyjemność wylosować jedną z nich i ogłosić nazwisko zwycięzcy. Co więcej, całe Melodie będą rozbrzmiewały na nutę spod znaku nadchodzącej edycji festiwalu. Do usłyszenia.