poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Efekty przyszły same

Gdy niespełna półtora roku temu po raz pierwszy opowiadałem Wam o wrocławskim Blank Faces, byłem zdania, że pod surowością brzmienia i zbiorem powszechnie znanych patentów wypełniających jego debiutancką płytę kryje się coś więcej niż utarte schematy okolic post rocka i post metalu. Krążek "Fee Fall" dawał podstawy ku temu, by sądzić, że w przyszłości pomysły muzyków mogą przełożyć się na coś o wiele ciekawszego. Dziś wszystko wskazuje na to, że tak właśnie się stało. W każdym razie w tym przekonaniu utwierdzają mnie sami zainteresowani.

Blank Faces  /  Fot. Marianus Cieniawa
Wszystko za sprawą epki "A Course of Infinite Escape". Wydany przez sam zespół pięcioutworowy krążek liczy sobie nieco ponad 25 minut muzyki. Po obiecującym, acz dość surowym i momentami siermiężnym, debiucie nadszedł czas na muzyczną refleksję, rozejrzenie się za dźwiękową przestrzenią i kluczowe w przypadku efektu końcowego zdecydowanie lepsze tym razem warunki nagraniowe. Wszystkie te elementy, spojone ze sobą sumienną rzemieślniczą pracą, wystarczyły. Efekty przyszły same. 


Z jednej strony ta epka wydaje się być mocno osadza w umownych granicach post rocka i post metalu, ale z drugiej momentami jakby same dźwięki od środka otwierały tę szufladę i chciały wydostać się na zewnątrz. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą elektroniki oraz subtelnych partii wokalnych, których trudno szukać na debiucie Blank Faces. Niby niewiele, ale właśnie to "niewiele", w połączeniu z bardzo przyzwoitą i dbającą o detale produkcją, czyni tak olbrzymią różnicę. Jest udanie, z pomysłem i przede wszystkim wszechstronnie, co zdecydowanie przybliża wrocławian do odnalezienia własnego stylu. 


Trudno nie przyznać, można wymienić kilku mniej lub bardziej znanych wykonawców, których nagrania najpewniej były inspiracją przy powstawaniu powyższych kompozycji. Tylko po co? Lepiej skupić się na wyraźnie słyszalnym postępie wrocławian i cieszyć z faktu, że rodzima scena post rocka i okolic ma się coraz lepiej. W końcu najbardziej korzystamy na tym my, sympatycy takich dźwięków. "A Course of Infinite Escape" to kolejny dowód na to, że ciekawej polskiej muzyki najlepiej szukać samemu w globalnej sieci. W sklepach niestety jej nie znajdziemy.

Brak komentarzy: