niedziela, 13 kwietnia 2014

Tańczący z duchami

Czasem odnoszę wrażenie, że gdy mamy przesyt powszechnie rozpoznawalnych zespołów, koncertów odbywających się w ramach dużych tras, chodzenia do większych sklepów płytowych, słuchania lub oglądania marketingowych działań największych wytwórni, to chętnie wracamy do korzeni, czegoś, co w tym wszystkim uległo pewnemu zapomnieniu. Chodzi o człowieka, o twórcę samego w sobie, który otoczony instrumentami zamyka się we własnym domu i korzystając z dobrodziejstw techniki, nagrywa sam. Pozostają tylko artysta i jego muzyka. Czegoż chcieć więcej? Sądzę, że m.in. właśnie dlatego tak dużą popularność zyskała Stara Rzeka, solowy projekt Kuby Ziołka. I kto wie, być może na tej samej zasadzie pewnej rozpoznawalności doczeka się również inny rodzimy muzyk, którym jest Jakub Czyż. 

Jakub Czyż  /  Fot. Paweł Wojciechowski
Jeśli jakimś cudem słyszeliście kiedyś o gitarowych improwizacjach spod znaku Faaip de Oiad, bynajmniej nie chodzi tu o nagranie Toola, tylko o projekt Jakuba Czyża, to teraz rzeczony Ślązak z Mikołowa daje o sobie znać raz jeszcze. Tym razem za sprawą Odmieńca i jego pierwszej płyty. "Taniec Ducha" został w całości nagrany w domowych warunkach i zamieszczony w sieci. Jak pisze sam zainteresowany, jego muzyka "jest próbą opisania samego siebie, swoich lęków, bólu, przeżyć, oswojenia się ze swoimi traumami. To samotna wędrówka, poszukiwanie własnej tożsamości, chęć sprzymierzenia się z naturą, odszukanie tego co między światem obecnym, a nieobecnym." To dość górnolotne słowa, ale trzeba przyznać, że wkomponowują się w debiut Odmieńca.


"Taniec Ducha" to blisko godzina instrumentalnej muzyki zawieszonej gdzieś pomiędzy syberyjskim szamanizmem, gitarową improwizacją, ambientem, drownem, a wydobywającym się z wnętrza kompozytora strumieniem świadomości. To szalenie osobiste i indywidualne dźwięki, dlatego słuchacz de facto sam musi się do nich dopasować. Nie jest to łatwe i niejednokrotnie może odebrać tę muzykę jako monotonną i będącą bardziej zlepkiem przypadkowych dźwięków niż przemyślaną, zamkniętą całość. W tym wszystkim słychać jednak pewną perspektywę. Czyż sięgnął nie tylko po standardową gitarę elektryczną, ale i relatywnie urozmaicone instrumentarium, m.in. po harmonijkę, flet i gitarę akustyczną, z których stara się korzystać na wiele sposobów, przy jednoczesnym zastosowaniu gamy efektów dźwiękowych. Jednak puki co, bardziej przekonująco brzmią krótsze kompozycje, którym bliżej do regularnych utworów, niż ich dłuższe, nieco rozciągnięte,  odpowiedniki. Wyjątkiem pozostaje poniższy szamański "Taniec Ducha", który otwiera autorowi enigmatyczne drzwi do następnych "duchowych" nagrań.


Ten album można by śmiało skrócić o kilka kompozycji i odbierałoby się go zupełnie inaczej. Niemniej przy jego wszystkich niedoskonałościach trudno nie docenić jego autentyczności. Wspomniany wcześniej muzyk, samotnie nagrywający w domowym zaciszu, jest gwarantem zaangażowania, prawdziwości i szczerości tego, co trafia na dane wydawnictwo. Tutaj to wszystko jest. Pozostaje zatem jedynie kwestia formy, a ta, jak wiadomo, zawsze będzie budzić dyskusje i spory. Wydaje się, że Jakub Czyż ma gdzieś w głowie pomysł na swoją muzykę. Teraz musi to wszystko poukładać i sprawić, by w ślad za dźwiękami poszła także oryginalność. Wszystko przed nim.

Brak komentarzy: