środa, 18 czerwca 2014

Rozmyte światła

Dziś to już strach pomyśleć, co by działo się z mniej rozpoznawalnymi i zupełnie początkującymi muzykami, gdyby nie internet. A tak przecież tak było i wydaje się, że jeszcze stosunkowo niedawno, choć przecież chodzi już po ziemi pokolenie, które dostęp do zasobów globalnej sieci ma od zawsze. Ta myśl powraca do mnie za każdym razem, gdy sięgam po nagrania obecne jedynie w formie cyfrowej. Wciąż to dla mnie dziwne uczucie, gdy słucham ich, mając za plecami półki kompaktów i kartony pełne kaset. Ale z drugiej strony właśnie dzięki temu twórcy tak łatwo jest dotrzeć do kogoś nawet na drugim końcu świata. Niemniej nie ukrywam, że w przypadku najciekawszych wykonawców z przyjemnością zamieniłbym kopiowany w nieskończoność plik na porządnie wydaną srebrny krążek. Takich muzyków jest w Polsce wielu, a spośród nich warto wyróżnić chociażby Jarka Leśkiewicza, który od dobrych kilku lat działa na obrzeżach rodzimej sceny, jednocześnie zwracając na siebie uwagę także poza granicami kraju. Tym razem wszystko za sprawą debiutanckiej płyty Blurred City Lights.

Fot. Kamil Mrozkowiak
Nie od dziś były muzyk Echeos of Yul, działający także w solowym projekcie Naked On My Own, współpracuje z osobami kojarzonymi na zachodniej scenie szeroko rozumianej alternatywy. Za przykład niech posłuży chociażby brytyjskie SPC ECO , na którego płycie "Dark Notes" można usłyszeć rzeczonego gitarzystę. Teraz jednak naszedł czas na coś więcej niż gościnny udział w nagraniach. Do spółki z Deanem Garcią, naturalnie ze wspominanego SPC ECO, powołał do życia Blurred City Lights. W 2013 r. ukazała się cyfrowa epka "Neon Glow", a teraz już regularna, choć także wydana jedynie sieci, płyta "Anamorphic". Cóż to za muzyka? Jarek Leśkiewicz daje się poznać z nieco innej strony.



Blurred City Lights to dźwiękowa hybryda, skrzyżowanie elektroniki, zwłaszcza tej kojarzącej się z trip hopem, spuścizny shoegaze'u oraz wszystkiego, może wypełniać przestrzeń za głównym motywem wybranej kompozycji. Dużo w tym wszystkim nastroju, spokojnych temp i onirycznej atmosfery. Ma to oczywiście również i swoje konsekwencje. Zróżnicowanie charakteryzujące "Anamorphic" sprawia, że wielu może uznać tę płytę za nierówną. Ocena, siłą rzeczy subiektywna, będzie wynikała z upodobań. Abstrahując jednak od gustów, trudno nie odnieść wrażenia, że im więcej w tej muzyce trip hopu, pięknego głosu gościnnie śpiewającej Rose Berlin oraz "rozmytych" gitar Leśkiewicza, tym lepiej. Odejście od tej formuły owocuje czymś zdecydowanie bardziej przyziemnym, zwyczajnym i nie tak uwodzącym. A gdzie w tym wszystkim nieco inne oblicze naszego rodaka? W ramach Blurred City Lights gra nieco lżej, niż mogliśmy do tego przywyknąć, chociażby w Naked On My Own. Tu gitara nie jest dominującym instrumentem. Smyczki pierwszych skrzypiec przejmuje elektronika.



To nie jest wybitna płyta, ale z pewnością kompozytorzy zawartej na niej muzyki zasługują na to, by ta dotarła do uszu kogoś, kto może o niej opowiedzieć zdecydowanie szerszemu gronu osób niż to, przez które Blurred City Lights kojarzy teraz. Co więcej, na kompaktach wydawano już tyle bezwartościowych rzeczy, że szkoda byłoby, gdyby "Anamorphic" nie stało się czymś więcej niż bezdusznymi plikami w naszych komputerach, telefonach i wszelkich innych odtwarzaczach. To przyjemna dla ucha alternatywa w chwili potrzeby odejścia na moment od cięższych i bardziej siermiężnych dźwięków. Całego albumu możecie posłuchać tutaj

Brak komentarzy: