Muzyczną historię Neige'a, a co za tym idzie także i Alcest, można by w sposób niemal podręcznikowy zobrazować za pomocą wykresu przedstawiającego wzajemną relację pomiędzy dwoma zmiennymi. Początkowo dominowała jedna z nich. Teraz zaś jest zgoła odwrotnie. W tej muzyce black metalu już nie ma. Został całkowicie wyparty przez shoegaze i post rock, które tak nieśmiało pukały do drzwi umysłu rzeczonego kompozytora na początku działalności Alcest. Nowa płyta nie pozostawia jednak wątpliwości. Coś się skończyło, i to niestety z nie do końca dobrym skutkiem.
Alcest / Fot. facebook.com/alcest.official |
Wydany w miniony piątek "Shelter" to zerwanie z przeszłością, której echa były jeszcze słyszalne na "Les voyages de l'âme" z 2012 r. Wówczas przyjemnie słuchało się tej francuskiej gry kontrastów pomiędzy łagodnymi melodiami, a blackmetalowymi skrzekami. Nie miało znaczenia, że przeszłość była już w odwrocie. Liczył się efekt końcowy, a ten był niezwykły. Teraz jednak Alcest bardziej przypomina kolejny z zespołów aspirujących do grup pokroju Sigur Ros i Anathemy. Nieco zatraciło swój charakter. Za dużo tu wyspiarskich elementów i rozciągniętych melodyjnych i marzeń. Tego typu zespołów jest dużo, a takich jak jeszcze niedawne Alcest do tej pory było o wiele mniej. Gdzieś tu, przynajmniej na jakiś czas, zaginęła oryginalność.
Niewątpliwie wpływ na to miała nie tylko decyzja samego Neige'a, ale i jego współpraca z Birgirem Jónem Birgissonem, producentem Sigur Ros, który wskazał francuskiemu multiinstrumentaliście kilka drogowskazów w tym wciąż na swój sposób nowym dla niego muzycznym świecie. Oczywiście dzięki temu na "Shelter" nie brakuje muzycznego piękna. Te dźwięki płyną same za sprawą wszechobecnego eskapizmu, i, jak wskazuje sam tytuł, wyobrażeń na temat schronienia, do którego udaje się każdy, chcący uciec przed otaczającą go rzeczywistością. Jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że tych marzeń jest tutaj za dużo, zwłaszcza, gdy pamięta się wcześniejsze dokonania Alcest, jak chociażby poniższe nagranie "Faiseurs De Mondes" z wspominanego "Les voyages de l'âme". To idealny wręcz przykład mariażu przeszłości z ówczesnymi rockowymi pomysłami.
Neige podjął ryzyko. Postanowił otworzyć nowy rozdział w swojej muzycznej historii i zrobił to, dzięki czemu z pewnością zyska wielu nowych sympatyków. Jednakże otrzymany efekt nie przekonuje do końca. To znakomita muzyka, niemniej w wielu miejscach zbyt słodka, marzycielska, wręcz naiwna. To pierwsza taka płyta Alcest i wszystko wskazuje na to, że przyszłe będą podobne. Mogą być, jak najbardziej, byleby tylko nie brakowało im charakteru i potrafiły przekonać siłą nie tylko piękna, ale i ekspresji. Poniżej znajdziecie nagranie zamykające "Shelter", dziesięć minut muzyki wpisującej się w najlepsze momenty tej płyty.
Neige podjął ryzyko. Postanowił otworzyć nowy rozdział w swojej muzycznej historii i zrobił to, dzięki czemu z pewnością zyska wielu nowych sympatyków. Jednakże otrzymany efekt nie przekonuje do końca. To znakomita muzyka, niemniej w wielu miejscach zbyt słodka, marzycielska, wręcz naiwna. To pierwsza taka płyta Alcest i wszystko wskazuje na to, że przyszłe będą podobne. Mogą być, jak najbardziej, byleby tylko nie brakowało im charakteru i potrafiły przekonać siłą nie tylko piękna, ale i ekspresji. Poniżej znajdziecie nagranie zamykające "Shelter", dziesięć minut muzyki wpisującej się w najlepsze momenty tej płyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz