O osobach, których nie ma już wśród nas, najczęściej zdają się wypowiadać ci, którzy tak naprawdę nie znali ich w ogóle. Posługując się utartymi frazesami, za wszelką cenę chcą powiedzieć coś mądrego, gdy w towarzystwie lub na łamach globalnej sieci pojawia się temat kogoś, kto odszedł. Owszem, długo można rozmawiać o twórczości nieobecnego, gdyż wiedza na jej temat zazwyczaj jest powszechna, ale o nim samym jako człowieku mówić powinni jedynie ci, którzy naprawdę coś o nim wiedzieli. I tak też jest w przypadku Tomasza Beksińskiego, legendarnego już dziennikarza muzycznego i tłumacza. Dlatego gdy w najbliższy poniedziałek moimi gośćmi będą Marceli Latoszek z Omni i Maciej Januszko z grupy Mech, zapytam ich nie tylko o dopiero co wydaną płytę "Tomek Beksiński", ale i o to, jak poznali i przede wszystkim, jak zapamiętali człowieka, który wpłynął na kształtowanie się muzycznych gustów tak wielu Polaków.
Jeśli zaś postać Tomasza Beksińskiego jest Wam obca lub znacie go jedynie ze słyszenia, zachęcam Was do obejrzenia filmu dokumentalnego "Dziennik zapowiedzianej śmierci", który powstał niedługo po samobójstwie jego głównego bohatera. Obraz zawiera wiele archiwalnych nagrań oraz wypowiedzi bliskich byłego dziennikarza Polskiego Radia, w tym jego ojca, Zdzisława, zamordowanego pięć lat później.
"Wyobraźcie sobie dom, w którym, no, jest to wszystko, co tu widać: sprzęt akustyczny, wizyjny. Co z tego, że to wszystko, kurwa, tu stoi, jeżeli to jest martwe, bo nie ma prądu. I na co mi to wszystko? O dupę to rozbić, bo nie ma tego prądu. Czyli nie ma tego, co ja chciałem mieć w życiu, czyli szczęśliwej miłości, nazwijmy to najbardziej prymitywnymi słowami."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz