wtorek, 15 listopada 2011

Gdzie diabeł nie może, tam...

Mimo że męska dominacja w większości dziedzin życia, w tym także szeroko rozumianej twórczości i zarazem muzyce, wciąż jest bardzo wyraźna, to od tejże reguły istnieją niezwykle ciekawe wyjątki, i to takie, o których nie dowiemy się z pierwszych stron gazet, szklanego ekranu i ze wszystkich pozostałych nośników masowej informacji. Usłyszeć o nich możemy jedynie dzięki życzliwej osobie, przez samodzielne śledzenie rozwoju wypadków w podziemiu lub po prostu za sprawą zasobów globalnej sieci. Ale kiedy już dotrzemy do ich dokonań, przekonujemy się, że często niedoceniane Panie potrafią zrobić coś niebywałego, co często przerasta możliwości wielu mężczyzn i co też dowiodły m.in. dwie Australijki niegdyś wspólnie grające pod szyldem Murkrat.

Mandy i Becky  /   Fot. Arch. zespołu
Żeński duet powstał w 2006 r. w Nowej Południowej Walii i do 2009 r. tworzyły go perkusistka Becky Nine-Iron oraz Mandy Andresen, odpowiedzialna za wokale, klawisze, gitary oraz partie basu. Panie zyskały uznanie w rodzimym podziemiu, grając w wielu mniej bądź bardziej rozpoznawalnych grupach, ale to, co nagrały razem, odbiło się szerokim echem również daleko poza granicami ich rodzinnej Australii. Wydany po dwóch latach działalności debiutancki album "MurkRat" to muzyka przepełniona pogrzebowym tempem, słyszanym jakby zza grobu, obłąkanym głosem Mandy i nastrojem skutecznie budowanym klawiszami rodem z filmów grozy. Ten dźwiękowy horror, mimo że dość oszczędny w formie, robi piorunujące wrażenie, którego wielu panów rzeczonym damom może jedynie pozazdrościć. Podobnie było na wydanej w 2011 r. drugiej płycie "Drudging the Mire", niemniej jeszcze przed sesją nagraniową Becky zastąpił Neil Dyer. Szkoda, gdyż zespół nieco nieco stracił na walorach personalnych, choć muzycznie z powodzeniem się obronił.

Muzyka Murkrat, a ściślej rzecz ujmując dźwiękowa zagłada przepełniona antyreligijną treścią, choć i zarazem poetyką, nie należy do łatwych w odbiorze i nie każdemu się spodoba. Niewielu z Was z pewnością wysłucha tych długich, dziesięciominutowych kompozycji od początku od końca, ale Ci, którzy się odważą, z całą pewnością na długo zapamiętają skutki swojej decyzji. To coś więcej niż muzyczna ciekawostka skomponowana swego czasu przez dwie wiedźmy. W tych melodiach słychać nie tylko jęki. Choć oczywiście trzeba chcieć uważnie nadstawić ucha, by się o tym przekonać. Warto spróbować.

Brak komentarzy: