Będąc u schyłku szkoły podstawowej, a było to 1998 r., zamierzałem wybrać się na koncert do warszawskiego klubu Remont, na którym miały zgrać Limbonic Art oraz rodzime Behemoth, Asgaard i Cold Passion. Niestety nie udało mi się dotrzeć na to wydarzenie i z perspektywy czasu żałuję przede wszystkim dlatego, że nie zobaczyłem ostatniej z wymienionych grup. Behemoth wciąż istnieje. Limbonic Art i Asgaard wznowiły działalność, ale Cold Passion z pewnością odeszło już na dobre. Szkoda, choć na pocieszenie pozostaje sięgnięcie po pierwszą i zarazem ostatnią płytę zespołu.
Fot. Arch. zespołu |
Grupa powstała w 1991 r. w Krakowie, prawdziwej kolebce polskiego klimatycznego grania ostatniej dekady minionego wieku. Jednakże szczęście do muzyków uśmiechnęło się dopiero siedem lat później, gdy za sprawą rozpoczynającego działalność Mystic Production ukazała się ich debiutancka płyta "New Age Architects". Wydawnictwo odbiło się szerokim echem zarówno w prasie oficjalnej jak i jej podziemnych, jeszcze wówczas względnie działających, odpowiednikach. Wynikało to przede wszystkim z samej muzyki, którą wyróżniała wielka spontaniczność i wymykanie się powszechnie przyjętym schematom. Charakteryzowały ją także surowo brzmiące, choć melodyjne, gitary, ich akustyczne odpowiedniki, szybkie tempa, skrzypce, syntezatory, mieszane partie wokalne i nie za długie kompozycje. Dzięki temu słuchanie płyty nigdy się nie nużyło i chciało się do niej wracać znacznie częściej niż np. do dziesięciominutowych dopieszczanych do granic możliwości nagrań klasyków gatunku. Nigdy wcześniej i nigdy później nikt w Polsce nie nagrał czegoś podobnego, brzmiącego w tak charakterystyczny sposób.
Zespół przestał istnieć mniej więcej z nastaniem nowego tysiąclecia. Systematycznie robiło się o nim coraz ciszej, aż informacje na jego temat zupełnie przestały do nas docierać. Szkoda, bo nawet jeśli na kolejnych wydawnictwach muzycy Cold Passion mieliby odejść od pierwotnej stylistyki, tak jak uczyniło to wiele podobnych zespołów, to chętnie poświeciłbym chwilę swojego czasu, by na własne uszy przekonać się, co pozostało z potencjału drzemiącego w tej grupie. Ale tego niestety najpewniej już nigdy się nie dowiemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz