czwartek, 31 lipca 2014

Wyczekiwany przypływ

Na zakończenie działalności w 2006 r. pojawiło się zestawienie najciekawszych nagrań uzupełnione dwoma premierowymi kompozycjami. Cztery lata później usłyszeliśmy o reaktywacji, następnym nowym utworze i obecności na kompilacji "Whom The Moon a Nightsong Sings". Minęły kolejne trzy lata i w nasze ręce trafił "Into The Pantheon", zapis audio oraz wideo pierwszego koncertu w historii zespołu, oczywiście z nowym utworem. Pomijając niezaprzeczalne walory artystyczne tych płyt, większość fanów Empyrium miała prawo być już mocno zmęczona zaglądaniem do ich kieszeni i brakiem tego najważniejszego - pełnoprawnej studyjnej płyty. To już jednak się skończyło. Nadszedł czas realnego rozliczenia Niemców. "The Turn of The Tides" stało się faktem

Markus Stock  /  Fot. Propchecy Productions
Czwarty album Empyrium to siedem kompozycji, choć tak naprawdę, z powodu wspominanych wcześniej płyt, w dniu premiery do zupełnie nowych nagrań można było zaliczyć jedynie pięć z nich. Dlaczego jedynie? Na tego typu wydawnictwo musieliśmy czekać aż dwanaście lat. To długi okres czasu i wraz z jego upływem, oczekiwania stawały się coraz większe. Dlatego niewykluczone, że nie wszyscy będą zadowoleni. Skupiając się jednak na muzyce samej w sobie, panom Stockowi i Helmowi, ze szczególnym wskazaniem tego pierwszego, nie można odmówić starań i ich efektów. "The Turn of The Tides" faktycznie pozostaje nową płytą. Takiego albumu Niemcy jeszcze nie nagrali. Owszem, wciąż jest gdzieś na pograniczu doom metalu i neofolku, wciąż jest melancholijnie i nostalgicznie, i wreszcie nadal w muzyce Empyrium słychać kwintesencję powszechnie znanego stylu muzyków. A mimo to wszystkie te nagrania brzmią jakby nieco inaczej. Tę dźwiękową układankę tworzą doskonale znane nam elementy, jednak ich wszystkich nie sposób przypasować wyłącznie do jednego z poprzednich krążków Empyrium. Echa każdego z tych wydawnictw odnajdziemy w jakiejś kompozycji. Dla przykładu ciężkie partie gitar przypomną o debiutanckim "A Wintersunset..." i następującym po nim "Songs of Moors And Misty Fields", zaś szeptane wokale i dźwięki gitary akustycznej to skojarzenia z "Where at Night the Wood Grouse Plays" i "Weiland". Warto także wspomnieć o dość nowatorskim w przypadku Empyrium wykorzystaniu elektroniki. W jednym nagraniu subtelny zapętlony bit pełni rolę sekcji rytmicznej. Nie da się również zaprzeczyć, że Markus Stock śpiewa inaczej, o wiele czyściej, pełniej i przede wszystkim dojrzalej, naturalnie niższym głosem.

Markus Stock i Thomas Helm  /  Fot. Propchecy Productions
Najwyraźniej sekret tej płyty tkwi w solidnej produkcji. Słuchając nowych nagrań, niemal każdy dotychczasowy sympatyk Empyrium bez trudu rozpozna dobrze znany mu zespół, ale jednocześnie w pełni skupi się na czerpaniu przyjemności z odbierania tego, na co czekał tak długo i czego w końcu się doczekał. "The Turn of The Tides" to znakomita, urozmaicona płyta, która w przypadku Niemców niesie ze sobą duży powiew świeżości, nawet przy znajomo brzmiących echach tego, co już dobrze znamy. Nie zdziwiłbym się, gdyby była to zasługa m.in. płyt Dead Can Dance, słuchanych przez Stocka w prywatnym zaciszu. Wiele na to wskazuje. No ale któż ich nie słucha?


Brak komentarzy: