sobota, 12 lipca 2014

Im ciężej, tym lepiej

Czas gdy bezkrytycznie przyjmowano niemal każde rodzime postrockowe wydawnictwo, które ukazało się na fali fascynacji debiutem Tides From Nebula, już minął. Na scenie robi się coraz ciaśniej, a i sympatycy gitarowej muzyki, nota bene świetnie zorganizowani w naszym kraju, mają coraz większe wymagania. Zamieszczenie przy nazwie danego wykonawcy etykiety post rock, już nie zadziała jak magnes. I bardzo dobrze. Selekcja jest coraz większa, a poziom podnosi się sam. W tych oto okolicznościach na szersze wody wypłynęło nieco rodzimych zespołów, spośród których warto zwrócić uwagę m.in. na gdańsko-elbląski Sounds Like The End Of The World. Muzycy niedawno doczekali się pierwszej regularnej płyty w postaci krążka "Stages of Delusion". 

Fot. facebook.com/SoundsLikeTheEndOfTheWorld
Mimo że wydana w 2013 r. debiutancka epka "It All Starts Here" nie brzmiała zbyt dobrze, to mimo tego muzycy zostali zauważeni, a przynajmniej odnotowani w kajetach większości osób śledzących rozwój wydarzeń na rodzimym postrockowym podwórku. Wynikało to m.in. z braku sztampowego podejścia do instrumentalnego gitarowego grania. Dużo tam było kombinowania, nie brakowało również ambicji i około progresywnych poszukiwań. Do pewnej rozpoznawalności SLTEOTW z pewnością przyczyniło się także otwieranie koncertów bardziej kojarzonych grup, w tym m.in. Tides Fron Nebula. Teraz to już jednak przeszłość, przynajmniej w jakiejś mierze. Muzycy zaczynają stawać na własnych nogach, systematycznie zyskując coraz większą niezależność, ale i tym samym domyślnie godząc się na potencjalną zdecydowanie surowszą już ocenę. Aczkolwiek przesadna krytyka raczej im nie grozi. Nie z taką płytą. 



Najwyraźniej zespół podjął decyzję, by pójść na całość i sięgnął głębiej do portfela. Jeśli coś zrobić, to tak dobrze i profesjonalnie, jak tylko to w danej chwili możliwe. Wybór padł na uznane gdyńskie Sounds Great Promotion Studio, co, jak pokazała płyta, w pełni się opłaciło. Dzięki temu "Stages of Delusion" kończy nieco niewinny rozdział w historii grupy i zarazem w pełni oddaje obecne możliwości muzyków. A te wcale nie są takie małe. Jak na debiut i gatunek sam w sobie, to dość zróżnicowana płyta, na której każdy z pięciu muzyków ma coś do powiedzenia. Dużo tu przede wszystkim energii, chęci grania i pozytywnych emocji. SLTEOTW udało się uniknąć typowej dla wielu postrockowych płyt przesadnej melancholii. Owszem, jest i tu miejsce na refleksje, ale przy takim bogactwie ozdobników, ze szczególnym uwzględnieniem gitarowych solówek oraz klawiszy, ta w żadnym razie nie nuży. "Stages of Delusion" brzmi jednak najciekawiej w monetach, w których jest najciężej. Wówczas odnosi się wrażenie, że w tych dźwiękach jest najwięcej treści, po prostu konkret, a nie próba maskowania niezrealizowanych planów i słabych pomysłów. Co więcej, muzykom już teraz chyba udało się odnaleźć własny styl i brzmienie lub co najmniej wyraźnie do nich zbliżyć. Niewątpliwie duża w tym zasługa Kuby Mańkowskiego, który odpowiadał za miksy i mastering.



Polski post rock ma się całkiem dobrze, i wszystko wskazuje na to, że najbliższe lata będą dla niego, a w konsekwencji dla nas wszystkich, dość pomyślne. Oczywiście ilość rzadko chodzi w parze z jakością i w przypadku rodzimych wykonawców trzeba być coraz bardziej selektywnym, ale póki co, więcej w tym wszystkim miłych niż przykrych niespodzianek. Debiut Sounds Like The End Of The World, jak na dźwięki choćby z nazwy kojarzone z końcem świata, nastrajają dość optymistycznie. Dobra wróżba na przyszłość. Całości "Stages of Delusion" możecie posłuchać tutaj.

Brak komentarzy: