W Polsce pierwszy dzień września wiąże się z wiadomą datą i siłą rzeczy także rocznicą. Niemniej, ten dzień pozostaje także kojarzony, choć już zdecydowanie rzadziej, z płytą, której egzemplarz posiadało lub wciąż posiada wielu z Was. 1 września 1991 r. ukazało się "The Astral Sleep", druga regularna płyta Tiamat.
Tiamat w 1991 r. / Fot. Century Media |
Gdyby Tiamat rozpadł się po debiutanckim "Summerian Cry", dziś tylko co najbardziej ortodoksyjni poszukiwacze starszych szwedzkich wydawnictw wspominaliby Treblinkę i jej bezpośrednią kontynuację w postaci zespołu niejakiego Johana Edlunda. Ale tak się nie stało. Zamiast tego Szwedzi szczęśliwie napotkali na swojej drodze Waldemara Sorychtę, naszego rodaka mieszkającego w Dortmundzie, którego producencka ręka w znaczny sposób przyczyniła się do największych studyjnych sukcesów zespołu. Ich zalążkiem był właśnie "Astralny sen".
Stare logo Tiamat |
Kluczowym rozwiązaniem okazało się zagranie wolniej i ze zdecydowanie większą dawką nastroju stworzonego przez klawisze i gitary akustyczne. W ten sposób "The Astral Sleep" stała się jedną z licznego grona podobnych płyt początku lat 90., które dziś uznaje się za klasykę gatunku. Owszem, death metal i surowe brzmienie wciąż są tutaj bardzo słyszalne, niemniej dzięki temu druga płyta Tiamat stała się naturalnym pomostem łączącym brutalną przeszłość Szwedów z tym, co dopiero miało nadejść za sprawą kultowych dziś "Clouds" i "Wildhoney". Może właśnie dlatego o tym albumie dziś wspomina się nieco rzadziej. A szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz