Można niekiedy odnieść wrażenie, że kobiety w szeregach przedstawicieli ciężkiego grania, o ile już się tam pojawią, są często traktowane jak maskotki lub chwyt marketingowy mający pomóc w promocji danego zespołu. Wszak długie włosy i ładna buzia zawsze doskonale zaprezentują się na koncertach i zdjęciach. W jakim stopniu wynika to ze świadomości pójścia na kompromis w postaci pogodzenia się z rolą dodatku, to już rozważania na długi wieczór i niejedną szklankę niegazowanego płynu. W tym momencie ważne jest przypomnienie sobie, że są pewne damy, które nigdy nie zgodziłyby się na coś takiego i własnym uporem zdobyły uznanie także liczebnie dominujących mężczyzn. W Warszawie takim zespołem było składające się niemal wyłącznie z pań Kayzen, zaś na świecie doskonałym tego przykładem jest chociażby swego czasu opisywane i prezentowane przeze mnie australijskie Murkrat, tworzone niegdyś przez Becky Nine-Iron i Mandy Andresen. Druga z tych dam ma jeszcze kilka ciekawych muzycznych oblicz, niekoniecznie związanych z najbliższym jej doom metalem.
Mandy Andresen, zdjęcie z sesji Murkrat / Fot. Archiwum |
Zazwyczaj o mało znanym The Dust and the Howling Wind mówi się już w czasie przeszłym. Po tej inicjatywie pozostało jedynie wydane w 2009 r. debiutanckie demo, którego egzemplarze na płytach cd-r trafiły w ręce stosunkowo wąskiego grona osób."Songs From Stilton Farm" pozostaje efektem pracy wyłącznie rzeczonej Mandy. Sama napisała muzykę, nagrała ją i zaśpiewała. To w sumie pięć nagrań, które najwyraźniej powstały z potrzeby chwili, wszak mocno różnią się od jej dokonań w The Slow Death, Crone, czy wspominanym Murkrat. Tu nie ma ciężkich gitar. Zostały zastąpione dominujących pianinem i klawiszami, które wraz z sekcją rytmiczną tworzą duszną, posępną atmosferę, jakiej najbliżej do bluesa i stylistyki noir. Skojarzenia z Nickiem Cave'em czy Dead Can Dance są jak najbardziej na miejscu. Mandy sięgnęła po dość proste, niemalże domowe rozwiązania, ale nie ma to większego znaczenia, gdyż w pełni udało jej się oddać ponury nastrój, który niemal od zawsze towarzyszy pisanej przez niej muzyce. Co więcej, Australijka bardzo dobrze poradziła sobie również z partiami wokalnymi. Nie znaliśmy jej takiej wcześniej, dlatego tym przyjemniej słucha się "Songs From Stilton Farm".
Okładka dema "Songs From Stilton Farm" |
Czy pod tym szyldem doczekamy się czegoś jeszcze? Niestety nic na to wskazuje. Obecnie Mandy jest zaangażowana przede wszystkim w Crone, gdzie śpiewa i gra na basie. Niemniej, może pewnego dnia raz jeszcze nagra coś, co miło nas zaskoczy i być może będzie to właśnie muzyka pod szyldem The Dust and the Howling Wind. Poniżej znajdziecie wideo promujące "Songs From Stilton Farm". Warto zapoznać się ze wszystkimi nagraniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz