niedziela, 25 sierpnia 2013

Bezimienna przeszłość

Swego czasu w przerwie pewnego koncertu w małej sali warszawskiego klubu Proxima napotkałem Piotra Grudzińskiego, gitarzystę powszechnie znanego Riverside. Niegdyś poznaliśmy się w radiu, więc grzecznościowo zamieniliśmy kilka zdań. Korzystając z okazji, zapytałem go o czasy, gdy grał w nieco zapomnianym już Unnamed. Byłem ciekaw, czy dysponuje może jeszcze dwiema taśmami demo, które ukazały się przed debiutancką płytą tegoż zespołu. Zależało mi na ich digitalizacji, gdyż posiadane przeze mnie kopie były dość wątpliwej jakości. Muzyk odparł twierdząco. Podał mi swój adres mailowy, ale ostatecznie nie odpowiedział na mają wiadomość i do pożyczenia kaset nie doszło do dziś. Na szczęście archiwalne nośniki niedawno trafiły w moje ręce inną drogą, przypominając mi tym samym o całym zdarzeniu i sprawiając, że po latach raz jeszcze sięgnąłem po wydawnictwa pozostałe po Unnamed.

Poczatki Unnamed, Piotr Grudziński drugi z prawej  /  Fot. Arch. zespołu
Był to zespół doskonale znany na niezależnej scenie stolicy, powstały w 1993 r. na fali fascynacji święcącym wówczas wielkie triumfy klimatycznym graniem. Dlatego to właśnie doom metal stanowił o muzycznych korzeniach tej grupy i ściśle zdefiniował pierwsze dwa kasetowe wydawnictwa Unnamed. Były to taśmy demo wydane siłami wielce zasłużonej dla rodzimego podziemia Ceremony Records. Surowy "The Black Monk" z 1995 r. oraz wydane dwa lata później bardziej melodyjne i nastrojowe "A Beauty of Suffering a Poetry of Dreams" pozostają wręcz podręcznikowymi przykładami tego, co działo się na ówczesnej rodzimej scenie. Wzajemnie przeplatające się doom i death metal, klimat budowany przez klawisze oraz partie wokalne na pograniczu growli - takie było Unnamed i wiele ówczesnych zespołów. Dlatego nikogo nie mogły dziwić koncerty warszawiaków u boku Sacriversum, Atrophia Red Sun, Cryptic Tales, czy Tenebris. Piękna karta rodzimej sceny. Kiedy jednak przyszedł czas na regularne płyty, coś zmieniło.

Okładka płyty "Id"
Zarówno wydany w 2001 r. "Id", jak i jego bezpośredni następca "Duality", to już muzyka o wiele szybsza, pełniejsza energii i miejscami wręcz przebojowa, otwierająca nowy rozdział w historii zespołu. Owszem, wciąż ciężka i melodyjna, ale nie tak duszna i nieporównywalnie lepiej wyprodukowana. Słychać w niej wyraźny postęp muzyków i zalążki tego, co wspomniany Piotr Grudziński gra obecnie w Riverside. Co ciekawe, obie regularne płyty Unnamed ukazały się pod szyldem Apocalypse Productions, nieistniejącej już wytwórni, której właścicielem był Piotr Kozieradzki, były perkusista m.in. Hate, a obecnie związany z Riverside. Ostatecznie los jednak nie okazał się łaskawy dla muzyków Unnamed i po serii koncertów zespół zakończył działalność w 2003 r., za główny powód podając ten najbardziej prozaiczny - życie.

Okładka płyty "Duality"
Żadne z czterech wydawnictw pozostałych po Unnamed nie było ani przełomowe, ani niezwykłe. Każde jednak na swój sposób wpisywało się w panujące wówczas muzyczne nurty, dlatego dziś warto po nie sięgnąć i przypomnieć sobie stare czasy lub zwyczajnie odrobić lekcję historii. Tym bardziej, że to już zamknięty rozdział, którego kontynuacji trudno się spodziewać. Poniżej znajdziecie nagranie z debiutanckiego demo Unnamed, zaś na wciąż aktywnej oficjalnej stronie zespołu czekają po dwie udostępnione kompozycje z każdej regularnej płyty warszawiaków. Bezimienna przeszłość na wyciągniecie ręki.

Brak komentarzy: