Mimo że kalendarze, nie wspominając już o globalnej sieci, od dobrej dekady przypominają nam o nastaniu XXI w., to pewne regiony świata i pochodzący z nich wykonawcy wciąż kojarzą się z mniejszą bądź większą, ale mimo wszystko, egzotyką. Gdy patrzę na swoje półki z płytami, widzę przede wszystkim albumy wykonawców z Europy i Ameryki Północnej, nieco z Ameryki Południowej, także z Rosji, ale tych np. z dalekiej Azji jest zaledwie kilka. Powodów jest oczywiście wiele. Począwszy na kwestii dystrybucji danego krążka na Startym Kontynencie, a na braku podstawowych informacji skończywszy. Słowem, by znaleźć, trzeba nieco poszukać. Mnie ostatnio na sztuka udała się i byłem mile zaskoczony, słuchając debiutu It it, jednoosobowego projektu powstałego w Państwie Środka.
Fot. Arch. zespołu |
Krążek "None of That Matters" ukazał się niemal dokładnie rok temu i pozostaje zwieńczeniem pierwszych trzech lat działalności projektu Luo Keju. O samym muzyku nie wiemy zbyt wiele. Zdecydowanie więcej mówią o nim same dźwięki. A te zaś to instrumentalny post rock, w którym znalazło się miejsce także na skrzypce, gitarę akustyczną, flet i subtelną elektronikę. Brzmi znajomo? To prawda, w teorii nic w tym nadzwyczajnego, ale gdy sięgniemy po te nagrania, usłyszymy zamiłowanie, pasję i chęć tworzenia, a przecież bez tego nie ma szczerej, autentycznej muzyki.
Nie oczekujcie genialnych pomysłów. Luo Keju nie odkrywa niczego nowego. Jednak bardzo swobodnie porusza się po granicach gatunku, dość mocno wyeksploatowanych w ostatnich latach przez dziesiątki, jak nie setki, podobnych wykonawców. Doskonale znane oniryczne i przestrzenne partie gitar, marszowe brzmienie perkusji, melancholia, refleksja, zaduma - to wszystko tutaj znajdziecie. Zatem czy In it to coś więcej niż jedynie muzyczna ciekawostka z dalekiej Azji? To już musicie ocenić sami. Możecie mi jednak wierzyć, że gdyby ten projekt choćby w najmniejszym stopniu nie był wart wspomnienia, nie poświęcałbym mu czasu i uwagi. Nie mówiąc już o napisaniu o nim kilku słów.
Nie oczekujcie genialnych pomysłów. Luo Keju nie odkrywa niczego nowego. Jednak bardzo swobodnie porusza się po granicach gatunku, dość mocno wyeksploatowanych w ostatnich latach przez dziesiątki, jak nie setki, podobnych wykonawców. Doskonale znane oniryczne i przestrzenne partie gitar, marszowe brzmienie perkusji, melancholia, refleksja, zaduma - to wszystko tutaj znajdziecie. Zatem czy In it to coś więcej niż jedynie muzyczna ciekawostka z dalekiej Azji? To już musicie ocenić sami. Możecie mi jednak wierzyć, że gdyby ten projekt choćby w najmniejszym stopniu nie był wart wspomnienia, nie poświęcałbym mu czasu i uwagi. Nie mówiąc już o napisaniu o nim kilku słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz