piątek, 25 stycznia 2013

Najpierw w Japonii, potem w Polsce

Kiedy przez wiele lat regularnie pisze się i mówi o muzyce, a w skrzynce pocztowej lub redakcyjnej przegródce systematycznie pojawiają się kolejne płyty i materiały demo, łatwo popaść w rutynę i malkontenctwo. Staram się przed tym chronić i szukać w sobie nowych pokładów energii, dzięki którym danemu albumowi poświęcę należycie dużo czasu, a następnie na własną rękę poszukam mało znanych i ciekawych wykonawców, o których warto byłoby Wam opowiedzieć. Na szczęście czasem w moje ręce trafiają wydawnictwa, które może i nie są przełomowe, ale potrafią wyrwać mnie z tego intelektualnego letargu. Wówczas aż chce się siąść do komputera, napisać coś lub poukładać dobre pomysły w taki sposób, by później należycie zabrzmiałby podczas naszego spotkania. Od jakiegoś czasu to uczucie regularnie do mnie powraca. Tym razem za sprawą rodzimego projektu Eternalowers.

Fot. Arch. zespołu
To duet tworzony przez małżeństwo, powstały w 2009 r. w Wejherowie. Po raz pierwszy dał o sobie  znać za sprawą wydanego niewiele później promocyjnego materiału "In Your Naked Accessions", który wzbudził zainteresowanie na scenie niezależnej. Teraz zaś w nasze ręce trafia fizyczna kopia już regularnego albumu "Silence of Sorrow", wydanego przez niewielką rodzimą Mirrorphobic Productions. Co ciekawe, album był początkowo dostępny jedynie w postaci cyfrowej i pierwotnie ukazał się rok temu za sprawą japońskiego Bumb Foot. Zawarte na nim nagrania dość szybko znalazły się na dyskach twardych sympatyków mrocznej elektorniki. Zresztą, trudno się temu dziwić.

Okładka płyty "Silence of Sorrow"
Na wstępnie cieszy przede wszystkim fakt, że za tymi dźwiękami stoją rodzimi kompozytorzy. Co się zaś tyczy muzyki samej w sobie, to jest ona o wiele dojrzalsza i bardziej przemyślana niż w przypadku "In Your Naked Accessions". W tych pomysłach znajdziemy dość posępną atmosferę wykreowaną przy pomocy wielu znanych rozwiązań z pogranicza ambientu, trip-hopu i elementów jazzu. Mało tu przypadkowości i miejscami nieco zaskoczenia. Spośród pięciu nagrań, jakie trafiły na "Silence of Sorrow", na szczególną uwagę zasługuje "Kochać i tracić". Ten ciekawie zinterpretowany ponadczasowy wiersz Leopolda Staffa głęboko wdziera się w świadomość słuchacza, tym samym dowodząc, jak wielką siłę mogą nieść ze sobą słowa. Należy wspomnieć również o fragmencie jednego z licznych nagrań Krzysztofa Komedy, wykorzystanym w "Tribute to Komeda". Zaś na pozostałe trzy kompozycje składają się dwa instrumentalne utwory i jeden anglojęzyczny, do którego powstał teledysk promujący całą płytę.

Fot. Arch. zespołu
"Silence of Sorrow" to nieszablonowe wydawnictwo. Album co prawda nie zaskoczy słuchacza czymś absolutnie wyjątkowym i nieprzewidywalnym, ale ma bardzo dużą szansę go zaciekawić, sprawić miłą niespodziankę, gdy ten dowie się, że Eternalowers to rodzima inicjatywa. Jak wspomniałem wcześniej, ten album pierwotnie ukazał się w postaci cyfrowej. Pliki wciąż są oficjalnie dostępne. Szczegóły tradycyjnie znajdziecie w dziale MP3, których warto posłuchać. Choć oczywiście zachęcam Was do zainteresowania się fizyczną kopią. Warto.

Brak komentarzy: