sobota, 28 lipca 2012

Tańcząc w ciemnościach

Są płyty, których lepiej nie słuchać samemu. Płyty, przed rekomendacją których, należy się dobrze zastanowić, gdyż nie są one przeznaczone dla każdego. Jeśli trafią w niepowołane ręce, mogą aż nadto wpłynąć na odbiorę, szczególnie tego młodego, niepewnego siebie i podatnego na otaczające go głosy. Z pewnością niektórzy z Was uśmiechną się teraz i powiedzą, że przesadzam. Pozwólcie jednak, że pozostanę przy swoi zdaniu, m.in. w przypadku "Czerni" włocławskiego Krothor.

Okładka płyty "Czerń"
To jeden z tych jednoosobowych projektów, o których nie można powiedzieć zbyt wiele, gdyż tworzący go muzycy bardzo cenią sobie anonimowość, nie zabiegając o zbędny rozgłos. Podobnie jest z włocławianinem komponującym pod pseudonimem Keldon Krothor, który wcześniej dał się poznać w podziemiu za sprawą black metalowych i mocno przeciętnych inicjatyw Czarci Świt i Yazzgoth. Jednak w 2006 r. nagrał on płytę znacząco różniącą się od wcześniejszych wydawnictw i zarazem nieporównywalnie ciekawszą. "Czerń" to trzydzieści minut prawdziwej ciemności, zła, śmierci, przerażenia, koszmaru i strachu. Niepokojący i posępny nastrój autor osiągnął przede wszystkim za sprawą klawiszy, smyczków, szeroko rozumianej elektroniki i przede wszystkim recytacji, szeptów i krzyków w ojczystym języku. Te dźwięki wdzierają się do umysłu słuchacza i zarażają go grozą, podsuwając najbardziej wymyślne obrazy, których interpretacja nie pozostawia wątpliwości. Te melodie jednych zafascynują, innych zaś przerażą. O ile oczywiście w obu przypadkach potraktuje się je poważnie.

Tylna okładka płyty "Czerń"
Mimo że autorowi w znacznej mierze udało się skomponować muzykę bardzo wyrazistą, w której dobitnie słychać jego upór i konsekwencję, to "Czerń" nie jest pozbawiona wad. Jedną z nich z pewnością są miejscami zupełnie niezrozumiałe partie wokalne, na czym niewątpliwie traci ogólne wrażenie, gdyż słowa wydają się być bardzo starannie dobrane do muzyki, zakładając oczywiście, że nie było odwrotnie. Niemniej, płyta Krothor to ciekawa propozycja w rodzimym dorobku mrocznej odmiany ambientu. Czy na tyle udana jak "Ater" Umbry? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami po wysłuchaniu obu wydawnictw. "Czerń" ukazała się sześć lat temu w nakładzie 100 egzemplarzy siłami kolaboracji rodzimych No Angels Production i Beast of Pray. Dziś pozyskanie fizycznej kopii tego wydawnictwa graniczy z cudem, dlatego zaintrygowanych zachęcam do uważnego rozejrzenia się w zasobach globalnej sieci.

Brak komentarzy: