22 maja wybrałem się w do warszawskiego Snu Pszczoły, by po trzech latach ponownie zobaczyć Nadję. Jednak moje zainteresowanie wzbudziła nie tylko muzyka tegoż kanadyjskiego duetu, ale i wstępujący bezpośrednio przed nim pewien rodzimy projekt, o którym wcześniej nie wiedziałem niemal nic. Jedynie to, że nazywa się Arrm, a w jego skład wchodzi jeden z muzyków Sun For Miles.
Fot. Arch. zepsołu |
Ten stosunkowo młody zespół tworzą Artur Rumiński oraz Maciej Śmigrodzki, którzy postawili na muzykę trudną w odbiorze, bardzo wymagająca, szczególnie podczas koncertów, ale zarazem taką, która powoli przestaje być domeną wyłącznie najbardziej zagorzałych zwolenników gatunku i coraz częściej dociera do uszu szerszego grona odbiorców. A na tą składa się jeden wielki dźwiękowy bezkres. To ambient, drone i nieco gitarowych dźwięków, generowanych także za pomocą smyczków, które zdają się przypominać pojedynczemu człowiekowi, jak nikła jest jego egzystencja wobec bezmiaru otaczającego go wszechświata. Słuchając tej muzyki, jednocześnie zamykając oczy, można stracić poczucie równowagi. Te melodie płyną, nie mając ani początku, ani końca. Trudno tym samym stwierdzić, co tak naprawdę się w nich kryje. Może to być zarówno pustka, jak i cały wszechświat. Odpowiedzi każdy musi poszukać sam.
Fot. Arch. zepsołu |
Jak dotąd muzycy Arrm pod wspólnym szyldem zagrali kilkanaście koncertów, publikując w sieci pojedyncze utwory, z których jeden został przez nich w pełni udostępniony i znajdziecie go w dziale MP3, których warto posłuchać. Wszystko wskazuje na to, że ukazanie się debiutanckiej płyty tego sosnowieckiego projektu to tylko kwestia czasu. Znacznie trudniej jest jednak przewidzieć, czy pod względem wydawniczym muzykom uda się wyjść poza ramy wirtualnej rzeczywistości. Dajcie im szansę. Zaufanie i wsparcie powinny zaprocentować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz