Druga wojna światowa to źródło niemalże niewyczerpanych inspiracji. Ten tragiczny, ale i zarazem na swój sposób fascynujący, okres sprawił, że obecnie możemy przebierać we wszelkich możliwych tekstach kultury opowiadających o tamtych wydarzeniach. Czasem są niezwykle wciągające, czasem okazują się zakłamaną propagandą wykorzystywaną np. do celów politycznych, a czasem mamy do czynienia z czymś, co broni się nie tylko formą, ale jak i treścią, będąc zarazem dziełem ku dość popularnemu w naszej kulturze pokrzepieniu serc. Tych ostatnich pozycji, spełniających wspomniane warunki, jest stosunkowo niewiele, ale na szczęście można je znaleźć. Wśród nich należy wspomnieć m.in. o "ORP Orzeł", płycie rodzimego Cold Fusion, i to tym bardziej, że dokładnie dziś przypada 72. rocznica nadania komunikatu przez Polską Marynarkę Wojenną w Wielkiej Brytanii, według którego zaginiony okręt oficjalnie został uznany za stracony.
Okładka płyty "ORP Orzeł" |
Brawurowa ucieczka polskich marynarzy z internowania w Talinie, ich przedarcie się do Wielkiej Brytanii przez cieśniny duńskie bez przyrządów nawigacyjnych oraz zagadkowe zaginiecie podczas patrolu latem 1940 r. są powszechnie znanymi faktami. Z kolei zdecydowanie mniej osób wie, że nieco ponad 60 lat później te wydarzenia zainspirowały Marcina Bachtiaka, tworzącego pod szyldem Cold Fusion, do skomponowania muzyki będącej hołdem oddanym poległym członkom załogi ORP Orzeł, którzy spoczęli w do dziś nieznanym miejscu na dnie Morza Północnego. Te dźwięki to niezwykła wizja morskich otchłani, przez które płynęli marynarze i w których ostatecznie pozostali na zawsze. Słyszane gdzieś w oddali echa sonaru, powolne, momentami marszowe, tempa i wszystko to, co w takiej tonacji może kryć się za wypadkową ambientu i industrialu budzą w słuchaczu poczucie zagrożenia, klaustrofobii i bezkresu podwodnego, bezlitosnego świata. Na szczęście efekt ten osiągnięto bez zbędnego patosu, którego nadmiar czyniłby to wydawnictwo sztucznym i zwyczajnie zniechęcał. Wszak "ORP Orzeł" to nie manifestacja dumy i prężenie piersi, lecz pamięć, zaduma i swoiste requiem.
Booklet płyty "ORP Orzeł" |
Piękna i romantyczna historia, mimo że zakończona tragedią, wciąż intryguje liczne grono naukowców i pasjonatów II wojny światowej, z których wszyscy zadają sobie pytanie, czy kiedykolwiek uda się odnaleźć wrak Orła. Wśród nich znaleźli się również twórcy holenderskiego filmu dokumentalnego poświęconego polskiemu okrętowi podwodnemu, w którym wykorzystano muzykę Cold Fusion, co niech samo w sobie będzie wystarczająca rekomendacją tego wydawnictwa. Obecnie jego pozyskanie nie jest możliwe z powodu wyczerpania się nakładu albumu, ale sam twórca muzyki zapewnił mnie, że "ORP Orzeł" zostanie wznowiony siłami rodzimego Rage in Eden pod koniec tego lub najdalej na początku przyszłego roku. Warto zaczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz