środa, 23 maja 2012

Rozterki ortodoksa

1 marca 2007 r. wybrałem się do warszawskich Hybryd, by zobaczyć solowy występ Danny'ego Cavanagha. Niespełna kwadrans po koncercie okazało się, że gitarzysta Anathemy znajdzie dla mnie odrobinę czasu. Usiedliśmy w garderobie i przed ok. dwadzieścia minut rozmawialiśmy, poruszając wiele wątków, w tym także ten dotyczący ówczesnego wydawniczego milczenia zespołu oraz sporych oczekiwań ze strony fanów i towarzyszącym im coraz bardziej narastającym zniecierpliwieniem. Najbardziej z tej rozmowy, której zapis usłyszeliście kilka dni później,  w pamięci utkwił mi entuzjazm, z jakim wspomniany muzyk mówił o płycie "We Are Here, Because We Are Heare", nie wiedząc jeszcze, że ta ukaże się pod takim właśnie tytułem. Szczególny nacisk kładł wówczas na afirmację życia oraz związane z nią radość i piękno, odnosząc się do przykładu w postaci przekazu zawartego w nagraniu "Hoppiolla" Sigur Ros. Dopiero wtedy zrozumiałem, że pewien rozdział w historii zespołu jest już definitywnie zamknięty. Niepoprawnie wierzyłem przez lata, że tak nie jest, ale oczekiwanie muzyki nawiązującej chociażby do "Eternity" czy "Alternative 4" było jedną wielką, niepoprawną ułudą. Teraz z resztą jest podobnie. "Weather Systems" to niewątpliwa kontynuacja swojej poprzedniczki.

Fot. Materiały promocyjne
To nie jest łatwa płyta dla kogoś, kto muzycznie wychowywał się w latach 90., w tym m.in. na ówczesnych dokonaniach Brytyjczyków, gdyż wciąż, mniej bądź bardziej, będzie postrzegał ich współczesną muzykę przez pryzmat przeszłości. Sam należę do tego grona i doskonale wiem, na czym to polega, choć wbrew pozorom potrafiłem się otworzyć na "Judmegent" i "A Natural Disaster". A teraz? Teraz jest to jednak  trudniejsze z powodu drogi, którą lata temu obrał Danny Cavanagh, główny kompozytor Anathemy od czasu odejścia Duncana Pattersona. Wraz z wspomnianą afirmacją życia, zachwytem nad pięknem świata, uczuciami, wiarą w drugiego człowieka i pokrewnymi tematami musiała zmienić się również muzyka. Jest o wiele delikatniejsza i w pewnej mierze pozbawiona przez to znanej z przeszłości, także w tej rockowej odmianie, siły ekspresji. Znacznie więcej tu refleksji, melancholii i estetyki. Jak więc do niej podejść?


Jeśli ktoś z Was nie zna muzycznej przeszłości Anathemy, "Weather Systems" z  pewnością przypadnie mu do gustu, gdyż po prostu jest to solidny rockowy album z poruszającą muzyką. I nie musi być istotne to, że nie słychać na nim wybitnie nowych rzeczy, lecz te będące rozwinieciem pomysłów z "We Are Here, Because We Are Heare". Jest melodia, jest piękno, są uczucia i zaduma. Tego typu rockowe albumy są zwyczajnie w Polsce bardzo lubiane. Z kolei każdy, kto wciąż wraca klimatycznej muzyki lat 90. i ówczesnych pomysłów Brytyjczyków, niech podczas słuchania tego wydawnictwa spróbuje zwyczajnie o nich zapomnieć lub znaleźć w tej muzyce echa przeszłości. Co prawda, nie ma ich przesadnie wiele i nie są zbyt głośne, ale są, czego najbardziej dowodzi nagranie "The Beginnig And The End", które znajdziecie poniżej. Warto wybrać któreś z tych dwóch rozwiązań, gdyż "Weather Systems" zasługuje przynajmniej na to, by je poznać. A czy będziecie wracać do tej płyty, zdecydujecie już sami.

Fot. Caroline Traitler
Niedawno Brytyjczycy zagrali w Poznaniu i Krakowie. Oba występy zostały wyprzedane, zatem organizatorzy postanowili, że w tym roku raz jeszcze zaproszą Brytyjczyków do naszego kraju.

Jesienne polskie koncerty Anathemy

3.10 - Bydgoszcz, Hala Astoria
4.10 - Gdynia, Ucho
5.10 - Warszawa, Progresja
6.10 - Katowice, Mega Club

Brak komentarzy: