poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Zamknięcie pewnego rozdziału

Fursy Teyssier dość szybko zaskarbił sobie uznanie i sympatię wielu osób. Ten wszechstronny artysta z Lyonu dał się poznać jako znakomity grafik oraz zdolny reżyser. To jego okładki zdobią wybrane wydawnictwa niemieckiej Prophecy Productions i to on odpowiada za teledyski m.in. The Old Dead Tree, Ghost Brigade oraz Secrets of The Moon. Obecnie jednak najbardziej jest znany jako muzyk Les Discrets, z którym nagrał dwie płyty oraz dwa splity, choć oczywiście jego przygoda z gitarą obejmuje także dzieje Alcest, Amesoeurs, a epizodycznie nawet i Empyrium. Za punkt muzycznej przygody obierając fascynację black metalem, podobnie jak Neige z Alcest, przebył drogę muzycznej ewolucji, która zaowocowała oryginalnym i bardzo charakterystycznym podejściem do wypadkowej post rocka, shoegaze'u i wspominanej muzycznej czerni. A co przy tym ważne, stawiając na estetykę, nie przekroczył granicy naiwności, marzycielstwa i "piękna", co niestety przydarzyło się jego wspomnianemu przyjacielowi. A jak będzie teraz? Z pewnością inaczej. Nowe wydawnictwo to jednocześnie zapowiedź końca tego, co słyszeliśmy dotychczas.

Fursy Teyssier  /  Fot.  facebook.com/lesdiscrets
5 czerwca ukaże się "Live at Roadburn", pierwsza koncertowa płyta Les Discrets, na której znalazł się zapis tego, co w 2013 r. Francuzi zagrali w holenderskim Tilburgu w ramach Roadburn Festival. Obok Fursy'iego i byłego już dziś perkusisty Les Discrets Jeana Deflandre, na scenie znaleźli się także muzycy Alcest - Neige oraz zazwyczaj wspomagający go na koncertach, także tych granych w Polsce, Pierre Corson. Inna sprawa, że wspomniany Jean Deflandre przez wiele lat grał równolegle w Alcest i Les Discrests. Dziś skupia się już tylko na tym pierwszym zespole. Ten koncertowy album to podsumowanie dekady działalności grupy, podczas której kluczowe były dwie regularne płyty - "Septembre et Ses Dernières Pensées" z 2010 r. oraz wydane dwa lata później "Ariettes Oubliées". Studyjną magię udało się przenieść na scenę. Dużo tu gracji, lekkości, nastroju i ciężaru, a nawet estetyki charakteryzującej francuską piosenkę popularną. Owszem, ten ostatni element brzmi może i dość groteskowo, ale pozwala zrozumieć, co jeszcze tkwi w tych dźwiękach, a co jest znamienne niemal dla całej muzyki znad Sekwany. Dlaczego zatem, skoro trzeci album jest równie znakomity jak jego studyjni poprzednicy, Fursy Teyssier mówi "c'est fini"? No może nie do końca to koniec, ale takiego Les Discrets, jakie znamy, już chyba nie uświadczymy. Przynajmniej nie przez jakiś czas.

Fragmenty "Live at Rouadburn"



Już jakiś czas temu Teyssier ogłosił, że porzuca typowo rockowo-metalową stylistykę i nowe nagrania Les Discrets będą czymś zupełnie innym. Do głosu dojdą syntezatory i wszelka szeroko rozumiana elektronika. Sądząc zaś po zdjęciach ze studia i przedstawionym na nich instrumentarium, możemy spodziewać się muzycy o wiele bardziej nastrojowej, przestrzennej i nieco wyciszonej. Z pewnością nie zabraknie klawiszy i gitar akustycznych, zupełnie inaczej ma brzmieć także perkusja. Album jest już nagrany, teraz czas na postprodukcję. Być może jakąś podpowiedzią okaże się poniższe wideo z początku tego roku. Dwa tygodnie później Fursy Teyssier wszedł do studia.



Brak komentarzy: