czwartek, 18 kwietnia 2013

Grając w ciemnościach

Na przełomie lat 80. i 90., a także w samej ostatniej dekadzie ubiegłego wieku, Łódź była bardzo ważnym miejscem na rodzime scenie. Imperator, Pandemonium i Sacriversum to nazwy, których dziś nikomu specjalnie przedstawiać nie trzeba. Każdy z tych zespołów w swoim czasie zaistniał, o każdym z nich było głośno i o każdym się pamięta. Nieco w cieniu tej trójcy działało i wciąż działa Tenebris, grupa ważna, ciekawa i niestety mocno niedoceniona, pozostająca zawsze gdzieś na obrzeżach głównych wypadków muzycznych w tym kraju. To jeden z tych kolektywów, który zawsze darzyłem olbrzymim szacunkiem za upór i konsekwencję w tworzeniu niełatwej, ale jakże charakterystycznej i oryginalnej muzyki. Teraz niektórzy sobie o nich przypomnieli, inni zaś mają okazję ich poznać. Wszystko za sprawą nowej płyty i dwóch bardzo ważnych reedycji.

Tenebris w 1994 r., za czasów "The Odious Progress"  /  Fot. Arch. zespołu
Skomplikowane, techniczne i połamane granie oparte o death metal, uzupełnione o budujące nastrój klawisze. Tak zapamiętałem łódzkie Ciemności i ta już zawsze będzie kojarzyła mi się z latami 90., z takimi też dźwiękami. Choć oczywiście na skutek upływającego czasu, licznych zmian personalnych i zmieniającego się także podejścia muzyków do muzyki samej w sobie, Tenebris wyraźnie się zmieniło. Obecnie to grupa, której najbliżej do rocka progresywnego, ale z drugiej strony to wciąż muzyka na tyle nieszablonowa, że tak prawdę trudno jednoznacznie opisać ją kilkoma słowami. Najczęściej określa się ją mianem kosmicznej, gdyż jest ona na tyle pełna pomysłów, możliwości i ich interpretacji oraz przestrzeni ukrytej między dźwiękami, że trudno znaleźć bardziej adekwatne słowo. Inna sprawa, że kosmos mniej bądź bardziej był już obecny w muzyce i na wydawnictwach Tenebris. Wystarczy wspomnieć pełną obcych okładkę "Leavings of Distortion Soul", czy chociażby tytuł dopiero co wydanej płyty "Alpha Orionis".

"Adha Pawn" - nagranie promujące płytę "Alpha Orionis"


Przyznaję jednak, że ucieszył mnie nie tylko fakt premiery nowego wydawnictwa Tenebris, i tym samym danie kolejnego znaku życia przez zespół, ale i również, a może nawet bardziej ze względu na osobisty sentyment do lat 90., jednoczesne reedycje dwóch pierwszych albumów zespołu, których pierwotne kompaktowe wydania stały się nieosiągalne, a jeśli nawet, to po niemałych kwotach. Kultowe w pewnych kręgach "The Odious Progress" i "Only Fearless Dreams" są ponownie dostępne, zarówno w formie cyfrowej jak i tradycyjnej za sprawą coraz śmielej poczynającej sobie rodzimej wytwórni Audio Cave. Zaś wyjątkowo upartym i dociekliwym sugeruję zapoznanie się z wciąż dostępnym boksem "Diib" zawierającym wszystkie wydawnictwa zespołu, z wyłączeniem nowego albumu, w tym także dwie pierwsze taśmy demo.  

Okłaka kasety "The Odious Progress"
W latach 90. nikt w Polsce tak nie grał, a nawet jeśli z wraz z upływem czasu stało się inaczej, to Tenebris zawsze można było odróżnić po niezwykle charakterystycznym stylu i wokalu Szymona, którego co starsi z pewnością doskonale pamiętają jeszcze z Pandemonium. Dobrze, że ten zespół wciąż istnieje, nawet jeśli przez tyle lat doceniało go jedynie stosunkowo niewielkie grono osób. Coś mi jednak podpowiada, że teraz sympatyków Ciemności przybędzie, a i cześć z nich z pewnością będzie chciała poznać niezwykle ciekawą przeszłość zespołu, już na zawsze wpisaną w historię rodzimej sceny. Poniżej wciąż donośne echa tego, co było kiedyś. Płyta "Only Fearless Dreams" z 1995 r.

Brak komentarzy: