sobota, 23 lutego 2013

Skarbnica przeszłości

W dobie wszechobecnej cyfryzacji pudła pełne starych kaset magnetofonowych to dla jednych zbędny plastik, dla drugich czysta abstrakcja na miarę pocztówek dźwiękowych z lat 70., a dla trzeciej grupy osób niewątpliwie wspomnienie czasów młodości, ulubionej muzyki i istna skarbnica m.in. tego, co nigdy oficjalnie nie ukazało się na płytach kompaktowych. To zadziwiające, ile wartościowych nagrań można dziś znaleźć na tym wysłużonym nośniku. Niedanowo przekonałem się o tym raz jeszcze, gdy natrafiłem na przegrywaną i nieopisaną taśmę rodzimego Wintershadows.

Zdjęcie muzyków z wkładki do kasety "Arrakis" / Fot. Arch. zespołu
Po tym zespole pozostało tylko jedno demo. "Arrakis" ukazało się w 1995 r. nakładem Ceremony Records. Szkoda, że niewiele później o zespole wszelki słuch zaginął, gdyż tą taśmą muzycy z Nowego Sącza dowiedli, że tkwił w nich potencjał być może nawet na miarę nieodżałowanego Sirrah, które nota bene debiutowało w tym samym roku pierwotną wersją legendarnego już "Acme". A jaka była to muzyka? Melancholijny doom metal z klawiszami i skrzypcami, z przewagą instrumentalnych rozwiązań, które górowały nad partiami wokalnymi. Owszem, brzmi banalnie, ale to tylko słowa, które dość oględnie charakteryzują złote czasy klimatycznego grania lat 90. W tych dźwiękach był i wciąż jest przede wszystkim nastrój. Paradoksalnie, w pewniej mierze zachował się on dzięki przeciętnej jakości nagrań, która dziś nadaje tym dźwiękom swoistego, podziemnego, i wreszcie, archiwalnego uroku.



Swego czasu podobnych zespołów w rodzimym podziemiu było relatywnie dużo. Wszak taką muzykę grano wtedy na całym Starym Kontynencie. Jednak nie wszystkim tym grupom udało się dotrzeć do szerszego grona odbiorców, w tym właśnie Wintershadows. Szkoda, gdyż w tamtych czasach ich nagrania zasługiwały przynajmniej na jedno kompaktowe wydanie, i to w przeciwieństwie do licznych zdecydowanie mniej ciekawych wykonawców, którzy jakimś cudem doczekali się tego, a później i tak przepadli bez śladu.



Obecnie krążące po zasobach rodzimego internetu zdigitalizowane utwory Wintershadows to przede wszystkim zapis jednego z licznych rozdziałów polskiego podziemia lat 90. To fragment olbrzymiego archiwum, które skłania do refleksji i przypomnienia sobie lub poznania tamtych dość niezwykłych czasów. Czasów bez internetu, bez powszechnego dostępu do profesjonalnego studia i bez wszelkich dogodności, które dziś uznaje się za normę. Mnie już tamten okres zawsze będzie bliski ze względu na mój wiek i przypadający wówczas okres adolescencji. Jeśli jednak należycie do młodszego pokolenia i nie możecie pamiętać tamtego okresu, a cenicie sobie taką muzykę, zapomnijcie na chwilę o największych zagranicznych przedstawicielach gatunku i sięgnijcie po "Arrakis", a także nagrania m.in. zapomnianych już Auri Sacra, Stonehenge, Groan, czy Waterfall, których muzycy również nigdy nie doczekali się kompaktowego wydania swoich utworów, a niewątpliwie należeli do ciekawszych zjawisk rodzimej sceny klimatycznej. Ku pamięci.

Brak komentarzy: