wtorek, 19 lutego 2013

Między dźwiękami

W 2009 r. w radiowej przegródce dostrzegłem niepozorną kopertę, a na niej stempel pocztowy informujący o nadaniu przesyłki w Opolu. W środku zaś znalazłem debiutancki album Echeos of Yul, wtedy jeszcze projektu Michała Śliwy i Jarka Leśkiewicza. Wówczas znałem go jedynie ze słyszenia, ale gdy zapoznałem się z tą płytą, zrozumiałem, że mam w rękach coś ciekawego i takiej muzyki będzie w naszym kraju coraz więcej. Teraz zaś, niemal cztery lata później, historia na swój sposób zatoczyła koło za sprawą koperty z drugim albumem rzeczonego projektu. Co prawda, od tamtej pory wiele się zmieniło, zarówno w przypadku samego Echoes of Yul, jak i tego, co muzycznie dzieje się w okół nas, ale najważniejsze jest to, że rodzimy doom i post metal oraz ich wszelakie eksperymentalne okolice rosną w siłę. Pozostaje jedynie się cieszyć, gdyż naprawdę jest z czego.

Fot. Arch. zespołu
"Cold Groud" to wydawnictwo, na które długo kazano nam czekać, biorąc pod uwagę pierwsze informacje na temat jego ukazania się, ale cierpliwość została nam w pełni wynagrodzona. Michał Śliwa, gdyż tak naprawdę to jego solowa płyta, udowodnił, że podpisanie cyrografu z włoską Avangarde Music, nie było przypadkiem. W nasze ręce trafiła przemyślana i dopracowana muzyka, będąca daleko idącym rozwinięciem pomysłów z debiutanckiego "Echoes of Yul". Obecnie ta opolska inicjatywa to jeden wielki muzyczny eksperyment, którego twórca bardzo swobodnie porusza się w okolicach tego, co zwykliśmy uważać za doom, drone, industrial, czy ambient. Nic nie jest tutaj wyraźne na tyle, by całość zamknąć w jednym, czy dwóch słowach. A to niewątpliwie wielka zaleta tej płyty.



Dużo tu niedopowiedzenia i treści przekazywanych gdzieś miedzy dźwiękami, szczególnie w licznych spokojnych interludiach i filmowych dialogach wkomponowanych w instrumentalną muzykę. Michał Śliwia postawił na przestrzeń i nastrój, które momentami wydają się wręcz dominować nad ciężkimi partiami gitar, ale na szczęście te również mają nieco do powiedzenia. Odnoszę wrażenie, że dzięki temu udało mu się skomponować muzykę, która nawet słuchana jednocześnie przez kilka osób, tak naprawdę będzie odbierana przede wszystkim indywidualnie, a nie grupowo. A to dlatego, że ma ona wyczuwalny osobisty charakter. Jest pełna wyciszenia, a nie hałasu. W ten sposób w pierwszej kolejności zawsze będzie jednostka, a nie tłum.



"Cold Groud" ma do zaoferowania naprawdę dużo. Trzeba jej tylko posłuchać w odpowiednich warunkach, a doceni się zawartą na niej muzykę i poczuje satysfakcję z tego, że są w Polsce tacy twórcy. Dodatkowo może również cieszyć fakt, że za granicą znajdują oni należytą atencję, choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w przypadku Echeos of Yul nad Wisłą jest ona znacznie mniejsza. Takie są już te nasze polskie paradoksy. A może się mylę?


Brak komentarzy: