Jako nastolatek regularnie kupowałem prasę muzyczną, zarówno tą oficjalną jak i podziemną, gdyż wówczas były to jedyne powszechnie dostępne źródła informacji dotyczące muzyki ekstremalnej. Internet w Polsce raczkował, więc znacznie więcej osób czytało, chodziło na koncerty i wymieniało się fizycznymi egzemplarzami płyt. W tamtych latach pośród muzycznych periodyków nie sposób było nie znać i nie czytać magazynu Morbid Noizz. Jednym z jego ostatnich numerów było niezwykle okazałe jubileuszowe wydanie z okazji dziesięciu lat tego poznańskiego pisma. Pod twardą czarno-białą okładką formatu 4 znalazły się aż cztery płyty. Były to trzy kompilacje z nagraniami grup dystrybuowanych lub wydawanych przez Morbid Noizz Productions. Zaś czwarty krążek był regularnym albumem nieistniejącej już i w znacznej mierze zapomnianej wrocławskiej grupy Raincarnation.
Jubileuszowe wydanie "Morbid Noizz" / Fot. Fan.pl |
Płyta "At The Bottomless Lake" była pierwszym i zarazem ostatnim wydawnictwo zespołu, które i tak ukazało się dopiero trzy długie lata po jego nagraniu. Album zarejestrowano na przełomie 1996 i 1997 r., a wśród muzyków uczestniczących w sesji nagraniowej byli m.in. członkowie równie zapomnianego Elysium, reaktywowanego jakiś czas temu Thy Worshiper, czy chociażby wciąż aktywnego Lost Soul. Gdy sięga się po to wydawnictwo, słyszy się wszystko to, co stanowiło o klimatycznym graniu, tak charakterystycznym dla połowy lat 90. Są skrzypce, growle przeplatane czystymi męskimi i żeńskimi wokalami, melodyjne partie gitar i klawisze. Nawet szata graficzna wyraźnie daje do zrozumienia, co znalazło się na płycie. Fotografie "płonących" horyzontów i przyrody nie pozostawiają wątpliwości. A gdy do tego wszystkiego doda się inspirację prozą Tolkiena, trudno nie uśmiechnąć się pod nosem na myśl o wspomnianych czasach, gdy taka muzyka święciła największe triumfy, zarówno w podziemiu jak i na scenie oficjalnej. Zatem, czy warto sięgnąć po jedną płytę pozostałą po Raincarnation? Jak najbardziej, ale pod określonymi warunkami.
Trzeba chcieć wspomnieć przeszłość. A jeżeli należy się do młodszego pokolenia, to nieodzowna będzie ciekawość rodzimej ceny tamtych czasów i powszechnie panujących wówczas trendów. Mimo że "At The Bottomless Lake" to wydawnictwo posiadające wszystkie typowe i przewidywalne cechy wspomnianej muzyki, to i tak z perspektywy czasu wciąż zasługuje na uwagę. W tych dźwiękach jest po prostu klimat. Co więcej, w Poslce tak już się nie nagrywa i tak już się nie gra. A jeśli nawet, to rzadko kiedy takie nagrania docierają do naszych uszu. To nie jest płyta, bez której dziś trudno byłoby wyobrazić sobie dorobek rodzimego klimatycznego grania, ale dzięki temu albumowi muzycy Raincarnation z pewnością zasłużyli, by jednym tchem wymienić ich u boku Sirrah, Asgaard, Cold Passion, Nightly Gale, Themgoroth czy Sacriversum. Posłuchajcie ich jedynej płyty. Jeśli Wam się spodoba, fizyczne kopie "At The Bottomless Lake" znajdziecie w antykwariatach i na aukcjach internetowych. Czasem sam je widuje.
Okładka płyty "At The Bottomless Lake" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz