Nieco ponad cztery lata temu, 20 października 2008 r., miałem okazję pracować przy koncercie Anathemy, której muzycy tego wieczoru zagrali w warszawskiej Proximie. Zanim jednak wyszli na scenę, upłynęło dużo czasu. Sam występ rozpoczął się z niemal trzygodzinnym opóźnieniem spowodowanym zbyt późnym dotarciem zespołu do klubu. Gdy krążyłem po sali, oczekując na Brytyjczyków, ktoś zapytał mnie, czy mówię po angielsku. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że był to Duncan Patterson, były basista Anathemy, który przyjechał z Krakowa, by spotkać się z kolegami. Poinformowałem go o opóźnieniu, a następnie zapytałem, czy w międzyczasie zgodziłby się na krótką rozmowę. Po chwili usiedliśmy przy jednym ze stolików. Na pamiątkę tego spotkania muzyk podpisał się na książeczce dołączonej do płyty "Eternity", jaką to akurat tego wieczoru miałem przy sobie. Od tamtej pory zawsze, gdy słucham tego albumu, wspominam tę sytuację oraz rozmowę dotycząca m.in. tego właśnie wydawnictwa. Zaś teraz wspomnienia są tym żywsze, że dokładnie dziś mija 16. rocznica ukazania się wspomnianego "Eternity".
|
Okładka dvd "A vision of a dying embrace" zarejestrowanym w Krakowie w 1996 r. |
To była niezwykle ważna płyta. Wówczas muzycy postanowili odejść od doom metalowej stylistyki i zmienić w swojej muzyce bardzo dużo, jeśli nie niemal wszystko. To zaś wymagało wiele odwagi i determinacji, i to tym bardziej, że każde z wcześniejszych wydawnictw Anathemy już wówczas uznawane było za niezwykle ważne dla gatunku, a dziś przecież wszystkie są niemalże otoczone kultem przez sympatyków muzycznej zagłady. Co więcej, "Eternity" nie powstawało łatwo i tak naprawdę rodziło się w bólach. Tego nie słychać, ale trudy pracy tyczyły się nie tylko samej muzyki, ale i partii wokalnych.
|
Okładka płyty "Eternity" |
Vincent Cavanagh bardzo udanie zastąpił Darrena White'a podczas nagrywania płyty "The Silent Enigma". Jednak po wydaniu albumu i serii koncertów zaczął wątpić, czy będzie w stanie zaśpiewać czystym głosem. Wcześniejsza muzyka Brytyjczyków zawsze szła w parze z growlem. Teraz miało być inaczej. Vincet uwierzył w swoje możliwości dopiero po intensywnych lekcjach śpiewu, czego efekty słychać do dziś. A muzyka? Ta była przede wszystkim efektem starcia dwóch kompozytorskich osobowości, czyli Duncana Pattersona i Danny'ego Cavanagha. Obaj napisali całą płytą oraz wszystkie bardzo refleksyjne teksty. Czasem tworzyli razem, czasem oddzielnie, w efekcie dochodząc do niełatwego kompromisu. To dzięki nim poznaliśmy zupełnie nowe oblicze Anathemy. Była to muzyka przepełniona melancholią, melodią i pełnymi ekspresji partiami wokalnymi, której najbliższej pozostawało do nastrojowej odmiany rocka. Ciekawe jest jednak to, że w wielu miejscach wciąż mogliśmy usłyszeć echa doomowej przeszłości Brytyjczyków. Wiąże się to przede wszystkim cięższymi i wolniejszymi partiami gitar, jak chociażby w "Suicide Veil", "Radiance", czy "Eternity part III". Ta płyta to także przykład na to, jak udane opracowanie cudzej kompozycji może żyć własnym życiem i być niemal utożsamiane z tymi, którzy nagrali je na nowo. "Etenity" promował teledysk powstały na kompozycji "Hope", pierwotnie napisanej przez Roya Harpera i Davida Gilmoura. Obraz najdziecie poniżej.
Czas biegnie bardzo szybko i trudno uwierzyć, że dziś przypada już 16. rocznica ukazania się tej niezwykłej płyty. Wszak takim czy innym muzykom rzadko udaje się połączenie przeszłości z wyznaczonym sobie nowym kierunkiem rozwoju. I to właśnie dzięki temu po "Etenity", czy nawet późniejsze, jeszcze bardziej rockowe, "Alternative 4", sięgają nie tylko sympatycy starszych dokonań Brytyjczyków, ale również ci, którzy bardziej cenią sobie współczesne oblicze zespołu. Szkoda tylko, że na koncertach muzycy Anathemy coraz rzadziej sięgają po jakiekolwiek nagranie z "wiecznego" repertuaru. Cóż, może podczas kolejnej wizyty w naszym kraju. Do tego czasu zawsze przecież możemy sięgnąć po płytę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz