wtorek, 4 września 2012

Wehikuł czasu i przestrzeni

Kogo dziś określilibyście mianem artysty? Człowieka, który sprzedaje setki tysięcy płyt? Poetę, który nigdy w życiu nie doczekał się wydania choćby jednego tomiku i wszystkie wiersze chowa do szuflady? A może rzeźbiarza zamykającego się na długie godziny w piwnicy lub garażu? Jest to tyleż pojemne, co strasznie płytkie pojęcie. Czasem ma rację bytu, czasem jest mocno naciągane. Dlatego odnoszę wrażenie, że artystą jest ktoś, którego przejaw działalności naprawdę budzi w nas takie poczucie. Ten artyzm raczej się wyczuwa, a nie tyle opisuje za pomocą słownikowej definicji. To emocje odbiorców danego dzieła czynią jego autora artystą. W moim przypadku kimś takim jest m.in. Tor Lundvall. 

Tor Lundvall  /  Fot. Arch. muzyka
Amerykanin przyznaje, że maluje i rysuje odkąd pamięta. Kształcił się również w tym kierunku na jednym z uniwersytetów. Jego obrazy powstają przede wszystkim przy użyciu farb olejnych. Są pełne barw, jaskrawych kolorów, które niemalże świecą w ciemności. Niektóre z jego dzieł otacza wręcz bajkowa atmosfera ukazująca bogactwo jego, wydawałoby się, bezkresnej wyobraźni. Z kolei inne potrafią być szare, ponure, pełne listopadowej jesieni. Dlaczego wspominam o malarzu, podczas gry zwykłem tu pisać przede wszystkim o muzyce? Dlatego, że Tor Lundvall sięga nie tylko po pędzel, ale i instrumenty. Co więcej, w jego przypadku jedno pole aktywności nierozerwalnie wiąże się z drugim.

"Anubis", obraz olejny Tora Lundvalla
Paradoksalnie w świecie muzyki debiutował nie tyle płytą, co oprawą graficzną. Była to wydana na początku lat 90. kompilacja zawierająca nagrania różnych artystów, w tym m.in. legendarnego już w pewnych kręgach Sol Invictis. Kilka lat później przyszedł i czas na autorskie nagrania i pierwszy album z grupy kilkunastu większych i mniejszych wydawnictw, jakie ukazały się po dziś dzień. A co na nie trafiło? Przede wszystkim coś, co trudno opisuje się za pomocą słów. To dlatego, że są to dźwięki nastawione na pobudzanie wyobraźni, zupełnie jak wspomniane wcześniej obrazy. Owszem, mogę napisać, że to ambient charakteryzujący się niezwykłą onirycznością, spokojem i przestrzenią. Ale czy to wystarczy? To jakby ścieżka dźwiękowa do snu. Nic nie jest tu jednoznaczne. Wszystko kryje się gdzieś za rogiem, po jakiejś  nieokreślonej drugiej stronie, gdzieś we mgle. Oczami wyobraźni można zobaczyć tak wiele, ale nigdy do końca nie będziemy pewni, co to naprawdę jest. Paradoksalnie jednak ta muzyka nie budzi poczucia niedosytu, ale wycisza, otwiera umysł, relaksuje i niemalże przenosi w czasie i przestrzeni. Włączenie płyty wydaje się być początkiem bezkresnej podróży. Wszystko jest takie proste, a zarazem tak niezwykłe. Nie bez przyczyny przypominają się z "Sklepy cynamonowe" Brunona Schulza. 

"Nieopodal Maitland ", obraz olejny Tora Lundvalla
Dziś rzeczywistość zmusza nas do nieustannej gonitwy. Do pędzenia za tym, czy za tamtym, zazwyczaj wbrew naszej woli. Jeśli jednak dojdziecie w do wniosku, że nadszedł czas powiedzenia sobie dość, czas zatrzymania się i poświęcenia chwili na zobaczenie tego wszystkiego, czego nie mogliście podziwiać wcześniej, sięgnijcie po dowolną płytę Tora Lundvalla. Wierzcie mi, że będzie to mądrze zainwestowany czas. Wszelkie szczegóły dotyczące działalności wspomnianego malarza i muzyka znajdziecie pod adresem www.torlundvall.com. Warto.

Brak komentarzy: