wtorek, 25 września 2012

Niewykorzystany potencjał

W swojej przygodzie z mówieniem i pisaniem o muzyce napotykałem różnych wykonawców. Jeszcze za czasów działalności w internetowym Radiu Net jedni chętnie ze mną rozmawiali, inni zaś zupełnie nie traktowali mnie poważnie, później dowodząc swojej hipokryzji, gdy nagle za wszelką cenę chcieli skontaktować się ze mną po usłyszeniu mnie w eterze. Spośród tych wszystkich doświadczeń kilka utkwiło w mojej pomięci w sposób szczególny. A jednym z nich było spotkanie z Chrzańcem, basistą bielskiego Psychotropic Transcendental. Zamieniliśmy dosłownie kilka zdań przed koncertem, który odbył się 31 stycznia 2004 r. w starej siedzibie warszawskiego klubu Progresja. Nie pytał o nic. Po prostu wręczył mi płytę, uśmiechnął się i poszedł na zaplecze. Jak się później okazało, w moje ręce trafiło niezwykłe wydawnictwo. Śmiem nawet twierdzić, że to jeden z najciekawszych polskich niezależnych albumów minionego dziesięciolecia. Szkoda tylko, że drzemiący w nim wielki potencjał nie został wykorzystany.

Fot. Arch. zespołu
Paradoks polega na tym, że o popularnych Psychotropach zrobiło się zdecydowanie głośniej nie tyle za sprawą ciekawych i pełnych wizualizacji koncertów, czy w związku z debiutancką płytą wydaną w 2002 r. przez samych muzyków, lecz gdy Mariusz Kumala został gitarzystą Closterkeller, a następnie mężem Anji Orthodox. To trochę smutne, ale niestety widać taka jest naturalna kolej rzeczy. Gdy kilka lat temu Mariusz był moim gościem, z resztą w Waszej obecności, zdradził, że osoby tworzące Psychotropic Trandcendental, w tym także on, były o wiele lepszymi muzykami niż biznesmenami. Dlatego jego zdaniem historia zespołu potoczyła się tak, a nie inaczej. Szkoda, i to tym bardziej, że do dziś trudno znaleźć krytyczne oceny "Ax libereld", pierwszej i ostatniej jak dotąd płyty tej grupy.



Był to jeden z niewielu albumów, który w tamtych czasach, czyli już dobre dziesięć lat temu, tak udanie wymykał się jakimkolwiek jednoznacznym klasyfikacjom. Ta muzyka w mgnieniu oka przyciągała uwagę słuchacza, gdyż już od pierwszych dźwięków porażała oryginalnością, zostawiając daleko w tyle wszelkie utarte schematy. Sami muzycy żartobliwie określali ją mianem narkotycznego porno metalu. O ile samej tradycyjne rozumianej pornografii nie ma w niej zbyt wiele, o ile w ogóle, o tyle aura substancji psychoaktywnych jest wyczuwalna bardzo wyraźnie. Wszystko przez ogromne pobudzenie, skupienie uwagi, mieniące się barwy i coś niezrozumiałego, ale wciągającego na tyle, że zawsze chce się sięgnąć po więcej. Jak muzykom udało się osiągnąć taki efekt? Może to kwestia samej wyobraźni twórców, może  języka wymyślonego przez perkusistę, w którym wykonano wszystkie partie wokalne, a może zwyczajnie chemii, do której doszło między czterema osobami. Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa i nie zdziwiłbym się, gdyby sami zainteresowani nie potrafili udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi.



Zawsze gdy spotykam Mariusza Kumalę, zadaję mu pytanie o Psychotropic Transcendetal. Zespół co prawda nigdy nie został oficjalnie rozwiązany, ale już dobrych kilka lat temu o muzykach, jako kolektywie, wszelki słuch zaginął. Miała powstać druga płyta i nawet została nagrana, ale z różnych powodów sprawa utknęła w martwym punkcie i sympatykom zespołu wciąż pozostaje jedynie sięgnąć po znaną już na pamieć "Ax libereld" lub wydaną na kompilacji "Ovo Art 2006" kompozycję "Lun Yolina", która pozostaje ostatnim wydawniczym przejawem działalności Psychotropic Transcendental i którą to też znajdziecie w dziale MP3, których warto posłuchać.

Fot. Arch. zepsołu
Fizyczne egzemplarze "Ax libereld" są już nieosiągalne. Muzycy własnym sumptem wydali 500 sztuk i nie planują wznowienia. Jeśli zatem posiadacie jeden z nich, to wiedzcie, że w Waszych rękach znajduje się prawdziwi skarb, który być może wyprzedził nieco swoje czasy, przynajmniej w przypadku polskiej rzeczywistości. Gdyby ta płyta ukazała się za granicą, to kto wie, czy wiele rzeczy nie potoczyłoby się inaczej. Choć może wystarczyłaby jedynie profesjonalna promocja albumu w naszym kraju. Niestety tego nie dowiemy się już nigdy. Jeśli chcielibyście posłuchać "Ax libereld" w całości lub nabyć cyfrową wersję albumu, zajrzyjcie tutaj. W Polsce nie znajdziecie drugiej takiej płyty.

2 komentarze:

toja-tt@poczta.wp.pl pisze...

Nie do końca to jest prawda, że "do dziś trudno znaleźć krytyczne oceny "Ax libereld"" - krytyczna mocno jest recenzja z Porcysa: http://www.porcys.com/Playlist.aspx?id=161
Nie zmienia to faktu, że to istotnie dość ciekawa muzyka :)
pozdrawiam
2Reck

Kamil Mrozkowiak pisze...

Trudno, nie znaczy niemożliwe. Znam tę recenzję. Porcys ma swoje upodobania. To byłaby dyskusja do białego rana.

Dzięki za komentarz.