Jest kilka takich zespołów, których muzyków mam przyjemność znać osobiście już od dłuższego czasu, i to nie tylko z radia, koncertów i przypadkowych spotkań, ale także, często ku niemałemu zaskoczeniu, z kontaktów na płaszczyźnie czysto zawodowej. Wówczas przy każdej nadarzającej się okazji pod koniec rozmowy zazwyczaj poruszam taki czy inny wątek związany z danym zespołem, chcąc dowiedzieć się czegoś nowego nie tylko po to, by później Wam o tym opowiedzieć, ale i również z czystej ciekawości, jako sympatyk konkretnej grupy. Z pewnością nigdy nie dowiem się, co sami zainteresowani sądzą o mojej monotematyczności, zwłaszcza jeśli ta dotyczy potencjalnej nowej płyty lub reaktywacji, ale gdzieś tam pozwolę sobie myśleć, że tym nieustannym nagadywaniem i uporem przynajmniej w mikroskopijnym wymiarze wspieram ich na tyle, że później wchodzą do studia, a do nas wszystkich trafia długo wyczekiwane wydawnictwo. Czasem właśnie w sposób myślę o warszawskiej Licorei, jednym z pierwszych rodzimych przedstawicieli post metalu.
To zespół o niezwykle zawiłej historii personalnej. W jego szeregach grali lub grają muzycy Inducti, Rootwater, Carnal, Obscure Sphinx, Joanny Makabresku, Sands of Sedna, Nao i Thesis. Co ciekawe, zupełnie inaczej jest z dorobkiem wydawniczym grupy, na który składa się jedyne jak dotąd oficjalne demo wydane siłami samych muzyków, swego czasu udostępnione również w globalnej sieci. A że jest to stanowczo za mało jak na 10 lat szarpanej działalności, nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba. Dlatego bym bardziej postanowiłem przypomnieć o tym zespole, prezentując fragmenty nowych nagrań, które, miejmy nadzieję, przełożą się na wyczekiwaną debiutancką płytę Licorei.
Po odejściu Roberta Gajewskiego i jego ostatnim koncercie w styczniu 2012 r. o zespole zrobiło się bardzo cicho. Był to o tyle niefortunny zbieg okoliczności, że prezentowane na żywo w tamtym okresie nowe kompozycje budziły ciekawość i ukazywały wyraźny progres w samym pomyśle muzyków na przyszłość zespołu. Miejsce byłego wokalisty Carnal zajął znany z Sands of Sedna Matusz Jaworski, którego będzie można zobaczyć przy mikrofonie 6 września, gdy Licorea zagra w warszawskiej Progresji wraz z Awakening Sun i Minervą.
Teraz wydaje się być najważniejsze to, by muzycy Licorei znaleźli przede wszystkim wiecznie brakujący czas, motywację i energię, z którymi, mówiąc oględnie, momentami bywało różnie. Zawsze szanowałem ich abnegację i podejście do grania, ale rzadko kiedy potrafiłem je zrozumieć. Moja cierpliwość powoli się kończy. Podejrzewam, że nie tylko moja. Jeszcze sześć czy siedem lat temu ciężko było w Polsce zapełnić klub koncertem z taką muzyką. Teraz jest to prostsze niż kiedykolwiek. Na co więc czekać?
2 komentarze:
uwielbiam Pańską audycję :) zawsze żałuję, że jest tak krótka :( pozdrawiam
Dziękuję. To prawda, mnie również bardzo szybko mija, ale najważniejsze, że wciąż jest, już 7 lat.
Może piszmy sobie po imieniu, Kamil.
Pozdrawiam
Prześlij komentarz