Raj Utracony to bezsprzecznie jeden z najważniejszych zespołów w historii klimatycznego grania, tak charakterystycznego dla lat 90., i zarazem grupa, której muzycy swoimi dokonaniami jak mało kto podzielili oddanych sympatyków. Jedni wielbią ich za nieustanne poszukiwanie nowych rozwiązań i wynikającą z tego częstą zmianę stylistyki, inni zaś potępiają za eksperymenty i drastyczne odcięcie się od przeszłości, dzięki to której wciąż przecież cieszą się tak dużym szacunkiem wśród starszych fanów. Ja z kolei w czasie naszych spotkań nigdy nie ukrywałem, że wydawnictwa Paradise Lost, które ukazały się po "Draconian Times", nie są mi już tak bliskie jak te wcześniejsze. Wynika to nie tyle ze zmiany muzyki samej w sobie, ale z nieodnalezienia wiarygodności, którą w tych dźwiękach wyczuwałem wcześniej. Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze interesowałem się późniejszymi poczynaniami Anglików i chętnie chodziłem na ich koncerty. A wspominam o tym wszystkim dlatego, że w czerwcu ukaże się książka, która powinna pogodzić zarówno ortodoksyjnych fanów Paradise Lost, do których najwyraźniej ja również się zaliczam, jak i tych, którzy poznali zespół dopiero po jego stylistycznej transformacji. Będzie to "Raj dla cyników", biografia napisana przez Małgorzatę Gołębiewską.
Paradise Lost 1989 r. / Fot. Porl A. Madlock |
By móc ocenić, czy ta pozycja okaże się warta naszego czasu i pieniędzy, będziemy musieli zaczekać jeszcze kilka miesięcy. Jednak obecnie wszystko wskazuje na to, że "Czas cyników" będzie pierwszą polską tak dużą i zarazem wnikliwą publikacją na temat Paradise Lost. Co prawda, z dziennikarskiego obowiązku należało by wymienić również wydaną w ubiegłym roku książkę "Ikona" Tomasza Jelenieweskiego, jednak tą trudno określić mianem biografii. Jest to raczej zbiór podstawowych informacji na temat grupy okraszony komentarzami do każdej z płyt, cytatami i szczegółową dyskografią zespołu. To pozycja z pewnością dobra dla osób dopiero poznających Paradise Lost, ale niestety nie taka, jaką można by określić czymś ponadto.
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat książki Małgorzaty Gołębiewskiej, zajrzyjcie na paradiselostbiografia.pl, gdzie znajdziecie m.in. opublikowane już fragmenty "Czasu cyników". A z kolei poniżej wspomnienie z katowickiego koncertu Anglików, który odbył się 24 kwietnia 1992 r. w ramach siódmej edycji festiwalu Metalmania.
P.S.
Książkę przeczytałem w styczniu 2013 r. Wnioski znajdziecie tutaj.
P.S.
Książkę przeczytałem w styczniu 2013 r. Wnioski znajdziecie tutaj.
5 komentarzy:
Jeżeli przypadkiem ktoś by nie znał muzyki Paradise Lost i przeczytałby tą książkę, to jego znajomość zespołu skończyła by się na piątym albumie. Do zapoznania się z resztą dyskografii czytelnik zostanie skutecznie zniechęcony. Autorka z uporem maniaka każdą, KAŻDĄ płytę porównuje do "Draconian times" i udowadnia dlaczego właśnie tamta płyta była lepsza. Przeczytałem całą książkę i po prostu ręce opadają. Zamiast wysilić się trochę i poudawać chociaż obiektywizm, autorka wytyka błędy i niedociągnięcia poszczególnych utworów (nie zapominając o udowadnianiu że wszystko jest gorsze niż Draconian). Jedno wielkie narzekanie i malkontenctwo. Radzę omijać książkę szerokim łukiem, bo taka lektura potrafi zniechęcić do muzyki zespołu. Może doczekamy się kiedyś biografii napisanej przez prawdziwego fana zespołu. Autorka połowy utworów po prostu nie lubi i musiała się tym z nami podzielić.
Dzięki za wpis. T
Tak się składa, że kończę czytać tę książkę. Z pewnością napisze o niej kila zdań.
Pozdrawiam
Drogi Anonimie :)
Jestem autorką ksiązki Raj dla Cyników. Twoja opinia mnie zaciekawiła :) Rozumiem, że ksiązka może się nie podobać, ale płyty po DT maja bardzo dobre oceny, zwłaszcza okres One Second-Symbol of Life :) Zreszta, moim ulubionym rozdziałem jest okres Host, w którym bardzo szczegółowo wyjaśniłam, czemu to NIE BYŁskok na kasę, tylko bardzo szczera i prawdziwa płyta :) Pamiętasz opis w śmierci ojca Nicka i analizę pod tym kątem tekstów i muzyki? :) Dzielenie czasu między szpital i studio, Prozak i opis Year of Summer? :) Powiedziałabym, że jest dokładnie odwrotnie, nawet w rozdziale o One Second masz zdanie, że DT nie był artystycznym wyzwaniem, za to One Second odświeżył styl kapeli i panowie wtedy na nowo poczuli się kreatywni :)
Krytycznie zaczęło się robić przy powrocie do metalu, to faktycznie zarzuciłam kapeli wtórnośc, natomiast nad albumami do SoL w sumeie pieję z zachwytu ;) I przecież nawet sam DT, na który się powołujesz, dostał trochę po uszach :) Na pewno nie został opisany lepiej niż Icon, Shades of God, czy nawet Host ;))
Może Tobie chodzi o tę drugą ksiązkę o PL? :)
Może ktoś inny, kto czytał ksiązkę, też się tu wypowie, bo moja opinai - jako autorki - może zostać odebrana jako rozpaczliwa próba obrony ;)) Chodzi mi nie tylko o o krytykę, co o ustosunkowanie się do tego, czy na pewno wystawiłam DT na piedestale i płyty po tym krązku są ciągle porównywanie do wspomnianego albumu, z uporczywym powtarzaniem, jaki to tamten krążek był wspaniały, a powstałe po nim - już nie :)
Pozdrawiam
Jeszcze mały P.S. - - jakby ktoś chciał poznać inne opinie o książce - w ramach różnorodności - to można je poczytać na polskim forum PL lub na Masterfulu, w temacie o PL :) Oczywiście, ciekawi mnie też Twoja opinia Kamil :)
Czekam na Twój wpis.
W takim razie miłej lektury. Pojawiła się dziś w nocy.
Prześlij komentarz