piątek, 20 stycznia 2017

Informacyjnie, kulturalnie, niezależnie

Szanuję upartych ludzi, szczególnie tych z pasją. W czasie gdy większość populacji gania po galeriach handlowych, szczerząc pyszczki do selfie, oni po codziennej walce o opłacenie rachunków malują, rysują, piszą, fotografują, nagrywają, komponują lub wydają płyty. Po prostu tworzą, robiąc coś sensownego. Kosztuje ich to bardzo dużo czasu, środków, cierpliwości i wyrzeczeń. W pośredni sposób również ich bliskich. Dlatego gdy 14 stycznia w łódzkiej Scenografii przed koncertem Ordo Rosarius Equilibrio zauważyłem na stoisku nowy numer "HARD Art", uśmiechnąłem się pod nosem i nabyłem egzemplarz owego "informatora kultury niezależnej".   

Okładka "HARD Art", nr 01 / 2017 
Z biegiem czasu ten ukazujący się trzy do czterech razy w roku periodyk wygląda lepiej. W zasadzie wszystkie z dwunastu dotychczasowych numerów przypadały do gustu bardziej lub mniej, głównie ze względu na dołączoną płytę lub decyzję zespołu redakcyjnego co do doboru treści. Niby właśnie o to chodzi, ale niezależnie od dźwiękowych preferencji czytelnik musiał i wciąż musi przyznać jedno. "HARD Art" jest naprawdę blisko tego, co dzieje się w podziemiu. To zawsze było czuć. Piszący mają pojęcie o recenzowanych płytach i przepytywanych muzykach. Jeżdżą też po Polsce na wszelkie niszowe imprezy wpisujące się w gatunkowe ramy pisma. A że nie są to profesjonaliści, to czasem nie wszystko jest idealnie. Ale chwileczkę, w końcu to podziemię. Nie bądźmy małostkowi. Ostatecznie to tacy ludzie jak ci tworzący "HARD Art" i ich czytelnicy budują i podtrzymują przy życiu scenę. Warto o tym pamiętać i przymknąć czasem oko. Również na to, że za tym mniej bądź bardziej regularnym umownym kwartalnikiem stoją dwa wydawnictwa płytowe, czyli Beast of Prey i Zoharum Records. To oczywiście wyjaśnia dobór opisywanych twórców, ale na szczęście w nasze ręce nie trafia typowy katalog wydawniczy.

Ordo Rosarius Equilibrio w Łodzi  /  Fot. Kamil Mrozkowiak
W najnowszym numerze szczególnie zachęcam Was do lektury rozmowy z Bartoszem Gogusiem. Ten niezwykle utalentowany rzeźbiarz z podkarpackiej prowincji robi po prostu coś, co odbiera mowę. Co więcej, jego rzeźby budzą tyleż strachu co fascynacji. Dobrze, że w tym kraju są jeszcze tacy artyści i chwała wszystkim starającym się zwrócić na nich uwagę ogółu. Warto również zajrzeć do wywiadów z grupami dobrze znanymi z Melodii - chociażby rodzimym Rigor Mortiss, bezkresnym Expo 70 zza Wielkiej Wody, czy jak zawsze perwersyjnie niepoprawnym Ordo Rosarius Equilibrio. Co ważne, oprócz czarnego jak smoła podziemia znalazł się również solidny tekst o Sydzie Barrecie. Dużym i miłym zaskoczeniem było także dostrzeżenie Zofii Bernard. Jeśli cenicie sobie rodzimy folklor, koniecznie zainteresujcie się tą damą. Co jeszcze? To co zawsze musi się pojawić, czyli recenzje i relacje z koncertów. Mnie przyjemnie wspominało się darkambientowy dzień w byłym kościele ewangelickim, który odbył się w ramach ubiegłorocznej edycji Castle Party w Bolkowie. W końcu możliwość zobaczenia jednego popołudnia In Slaughter Natives, Desiderii Marginis czy Phurpy nie zdarza się zbyt często. O ile w ogóle kiedykolwiek się zdarzyła.

Rzeźby Bartosza Gogusia w "HARD Art"  /  Fot. Kamil Mrozkowiak
Dobrze są jeszcze te takie tytuły i ludzie, którzy mają siłę tworzyć publikowane w nich treści. Żyjemy w świecie bezwzględnej digitalizacji i technologicznej konwergencji, dlatego zepchnięte na margines obiegu informacji słowo drukowane wydaje się mieć jeszcze większą moc niż kiedykolwiek. O ile oczywiście ktoś będzie chciał to dostrzec i docenić. Przyjemnej lektury i nadstawiania ucha na dołączony do nowego "HARD Art" krążek Brandkommando. Choć w tym drugim przypadku przyjemność będzie mocno osobliwa. 

Brak komentarzy: