niedziela, 10 stycznia 2016

Mierząc się z falą

Muzycy Much już zawsze będą kojarzyć mi się z grupą dwudziestolatków mijanych na radiowym korytarzu, których do swojej audycji zaprosił Maciek Tomaszewski. Odkrył ich dość szybko i kilka razy wspomniał mi, że utożsamia się z muzyką i tekstami poznaniaków, dlatego dość często sięgał na antenie po ich nagrania. Nie podzielałem specjalnie tego entuzjazmu, ale zawsze go szanowałem, bo faktycznie muzycy nieco namieszali na rodzimej scenie. Lata mijały, Muchy latały dalej i nagle, ku niemałemu zaskoczeniu, zespół dość mocno przykuł moją uwagę. Wszystko za sprawą płyty "Powracająca fala", na której poznaniacy porwali się na koncertowe wykonanie wybranych utworów ze ścieżki dźwiękowej do "Fali", kultowego dokumentu Piotra Łazarkiewicza o festiwalu w Jarocinie, nakręconego latem 1985 r.      

Okładka "Powracającej fali" 
Nigdy nie ukrywałem, że jestem zmęczony mitem tego festiwalu, którego sztuczne podtrzymywanie przez często mało wiedzących "redaktorów" doprowadzało do powstawania, nomen omen, fali pustych słów. Dlatego dość sceptycznie podchodzę do wszelkich prób grania na jarocińskich sentymentach. Choć oczywiście w ciągu minionych lat ukazało się kilka solidnych pozycji, przypominających o tamtych czasach. A co z Muchami? Sprawa nie jest taka prosta, choć w zasadzie wszystko tu się zgadza i można powiedzieć, że ta płyta zwyczajnie im wyszła. "Powracającą falą" zespół przystąpił do muzycznego egzaminu dojrzałości, ze szczególnym naciskiem na historię i język polski. Zdał go, bo był dobrze przygotowany. Żaden z wykonawców, którego nagrania trafiły na ten krążek, nie powinien być rozczarowany lub zawiedziony. W takim razie, gdzie te zasygnalizowane wcześniej zawiłości?

Uczestnicy festiwalu wracający do domu  /  Fot. kadr z "Fali"
Od strony muzycznej ten album każdy powinien ocenić sam, bo bicie przed nim pokłonów tylko dlatego, że zgrabnie opowiada o ważnym rozdziale nie tylko muzycznej historii Polski, to gruba przesada. Sam wątek Jarocina niczego nie gwarantuje. Wręcz przeciwnie, wzmaga nasze oczekiwania. Inna sprawa, że przy dobrej znajomości dokumentu Piotra Łazarkiewicza widzo-słuchacz ma prawo pokręcić nieco nosem. Dlaczego? Tu przechodzimy do konfrontacji preferencji sięgającego po płytę z wyborem nagrań dokonanym przez muzyków. Trudno nie odnieść wrażenia, że poznaniacy byli ostrożni, nawet bardzo. Stanęło na trzech nagraniach Tilt, trzech Aya RL i po jednym Madame, 1984, Izraela i Republiki. Liczący na nieco więcej ciężaru za sprawą Kata, Moskwy, Zbombardowanej Laleczki, czy Dzieci Kapitana Klossa musieli obejść się smakiem. Szkoda, choć z drugiej strony interpretacje "Gdyby nie szerszenie", "Mojej krwi" i "O jak dziwny, dziwny, dziwny" nie zostały przecież zagrane na stojąco. Widać, muzycy wybrali to, co było im bliższe i w czym łatwiej było im się odnaleźć. Na pełną wymianę ciosów jednak nie poszli. Złośliwi powiedzą, że stchórzyli, zaś dotychczasowi fani Much będą ich bronić, skupiając się na hołdzie dla wydarzeń sprzed 30 lat, preferencjach muzyków oraz tym, że zwyczajnie dostali to, co lubią.


Słuchając "Powracającej fali", warto dobrze znać film Piotra Łazarkiewicza. Chodzi tu nie tylko o ścieżkę dźwiękową, którą na nowo interpretują Muchy, ale i pełne zrozumienie fragmentów dokumentu wykorzystanych na płycie między utworami. Bez tej wiedzy trudno będzie komukolwiek powiedzieć coś sensownego poza tym, że słuchał koncertowej płyty Much z jakimiś coverami. Co więcej, tylko wówczas w pełni świadomie będzie można ocenić ten album. W przeciwnym razie to mija się z celem. Wybór należy do Was.

Lista utworów z "Powracającej fali":

1. Pogo II (Aya Rl)
2. Ulica (Aya Rl)
3. Gdyby nie szerszenie (Madame)
4. Nie poddawaj (Izrael)
5. Komisariat (1984)
6. O jaki dziwny, dziwny, dziwny (Tilt)
7. Coś pozytywnego (Tilt)
8. Moja krew (Republika)
9. Nasza ściana (Aya Rl)
10. Rzeka miłości, morze radości, ocean szczęścia (Tilt)

"Fala" Piotra Łazarkiewicza w całości

Brak komentarzy: