czwartek, 14 sierpnia 2014

Więcej rocka w post rocku

Muzycy warszawskiego Frozen Lakes już na samym początku działalności podjęli się dużego wyzwania. Postanowili pójść nieco pod prąd i grać muzykę z okolic post rocka, ale w zgoła odmienny sposób niż czyniło i wciąż czyni to coraz więcej rodzimych grup. Na debiutanckim "Oceans of Subconscious" wyróżniali się przede wszystkim partiami wokalnymi Wawrzyńca Dąbrowskiego, które całkowicie zmieniały sposób odbierania gitarowej muzyki zespołu. Mówiąc o tej płycie w czasie jednego z naszych spotkań, powiedziałem, że aż prosi się, by warszawiacy jak najszybciej postawili kolejny krok i rozwinęli swoje pomysły, gdyż efekt ich potencjalnej pracy już wówczas zapowiadał się bardzo interesująco. Minęły dwa lata. Jest i nowe wydawnictwo, inne od swojej poprzedniczki.
Frozen Lakes  /  Fot. .facebook.com/frozenlakes
"Insuloj de lumo" to cztery utwory, które pozwalają postawić tezę, że wraz z upływem czasu muzycy Frozen Lakes grają nieco łagodniej. Odeszli od cięższych riffów, jeszcze bardziej dając się ponieść nastrojowi i dźwiękowej wrażliwości. Obecnie to muzyka pełna barw, ale i wciąż melancholijna i nostalgiczna. Przez to, że warszawiacy zdecydowali się odstąpić o kolejny krok od postrockowych korzeni, w nasze ręce trafiło wydawnictwo także o pewnym potencjale komercyjnym. Można by zaryzykować stwierdzenie, że owy rock powoli sposobi się, by przejąć nieco miejsca zajmowanego przez młodszego kolegę. Na szczęście robi w białych rękawiczkach, dzięki czemu Frozen Lakes może cieszyć się z własnego stylu, który w znacznej mierze charakteryzacje również rozpoznawalny głos wspomianego Wawrzyńca Dąbrowskiego.


Dużo w tej muzyce inspiracji brytyjskim graniem, zarówno tym bardziej, jak i mniej popularnym. Wraz z wspomnianym jeszcze wyraźniejszym zbliżeniem się do nastroju, muzyka Frozen Lakes staje się bardziej wymagająca. Nagrania zaczynają się spokojniej i dopiero po pewnym czasie słyszymy, co naprawdę w nich zawarto. Może i chwilami jest nawet zbyt spokojnie, ale widać taki najwyraźniej był zamysł. A idąc dalej tym tropem, ma to z pewnością związek z pomysłem na całe wydawnictwo. Insuloj de lumo w języku esperanto oznacza wyspy światła, a tytuły czterech utworów to w rzeczywistości kolory czterech wysp - niebieskiej, czarnej, czerwonej i zielonej. Kiedy jest się tego świadomym, nowej propozycji Frozen Lakes słucha się zupełnie inaczej.



To skromne wydawnictwo jest bez wątpienia kolejnym krokiem warszawiaków ku temu, by dowiedziało się o nich nieco więcej osób. Jednak z drugiej strony muzycy skutecznie pozostali w cieniu łatwych melodii i obronili się  walorami artystycznymi. Owszem, "Insuloj de lumo" miejscami jest dość rozmarzone i bardzo delikatne, ale mamy tu do czynienia raczej z ewolucją niż rewolucją. Takie rozwiązanie nie powinno nikogo dziwić. Pytanie, co muzycy nagrają w przyszłości. Coś mi podpowiada, że jeszcze nie opowiedzieli się, po której stornie stanąć, ciężaru czy wrażliwości. W każdym razie z pewnością będzie melancholijnie. Podobnie jak w przypadku debiutanckiego "Oceans of Subconscious", nowe nagrania zostały w całości udostępnione przez sam zespół. Stosowny link oraz informacje o możliwości pozyskania fizycznej kopii "Insuloj de lumo" znajdziecie tutaj.

Brak komentarzy: