Artrosis? Ileż to razy nazwa tej zielonogórskiej grupy wywoływała ironiczno-sakrastyczny uśmieszek na ustach wszystkich, którzy ją słyszeli. Zarzuty prostych melodyjek i infantylnych tekstów do dziś pojawiają się niemal w każdej dyskusji, w której biorą udział przeciwnicy zespołu. Owszem, można być złośliwym, można się uśmiechać, można się śmiać, ale trudno zaprzeczyć, że w latach 90. pierwsze dwie płyty Artrosis miały znaczący wkład w rozwój rodzimej sceny gotyckiej. Debiutancki "Ukryty wymiar" szturmem zdobył sobie sympatyków w Polsce i na Zachodzie Europy, a do dziś jest ceniony także w Meksyku i Ameryce Południowej. Podobnie było także z wydanym niedługo później "W imię nocy". Tylko co działo przedtem? Właśnie. O tym pamięta się już nieco mniej. W 1996 r. na kasecie magnetofonowej ukazało się demo "Siódma pieczęć". Na zawartości tej taśmy w znacznej mierze oparto to, co znamy z pierwszej z dwóch rzeczonych płyt. Zresztą dziś ma ona znacznie większą wartość także z kilku innych powodów. Szkoda, że nigdy później nie doczekała się chociażby skromnego wznowienia.
Artrosis w 1998 r., sesja do "W imię nocy" / Fot. artrosis.pl |
Tak naprawdę "Siódma pieczęć" mogłaby być regularną płytą. Na taśmę trafiło dziewięć kompozycji o łącznym czasie przekraczającym 40 minut. Z tych wszystkich utworów pięć znalazło się na "Ukrytym wymiarze", choć warto odnotować, że na profesjonalnym debiucie demówkowe "Nazguls" to "Nazgul", a "Styks" stał się "Górą przeznaczenia". Z kolei na album "W imię nocy" trafiło "Crazy". A co z pozostałymi trzema utworami? "Ogień i woda", "Spotkanie" oraz rozbudowane "Intro" do dziś nie znalazły się na żadnym wydawnictwie, przynajmniej w postaci, jaką co poniektórzy pamiętają z "Siódmej pieczęci". O ile ostatni z nich faktycznie nigdzie nie trafił, o tyle w 2002 r. r. dwa pierwsze znalazły się na dvd "Live in Kraków", będącym wznowieniem uprzednio wydanej kasety vhs. Jednak nie w wersji audio, a bootlegu wideo, m.in. z 1996 r. z ówczesnej edycji Castle Party odbywającej się jeszcze na zamku w Grodźcu. To jedyna oficjalna namiastka tych pominiętych nagrań.
"Ogień i woda" w wersji z dema "Siódma pieczęć"
"Siódmej pieczęci" słucha się przyjemnie dlatego, że wiele znanych dziś kompozycji brzmi na niej po prostu inaczej, co samo w sobie jest elementem charakteryzującym niemal wszystkie tego typu wydawnictwa. Nie ujmując niczego "Ukrytemu wymiarowi", w pierwotnych wersjach, pozbawionych wyraźnej ingerencji postprodukcji, te nagrania są posępniejsze, mroczniejsze, po prostu bardziej autentyczne. Stanowią również doskonałą pamiątkę po latach 90. i czasach, gdy w Artrosis brzmienie gitary miało do powiedzenia co najmniej tyle co elektroniczna perkusja i klawisze. Dziś te proporcje wyglądają zgoła inaczej. Ten zespół już nigdy nie będzie tak brzmiał, ale wynika to z wyboru samych muzyków. Kto wie, może pewnego dnia uczynią gest w stronę fanów i w skromnym nakładzie wznowią "Siódmą pieczęć". Obecnie demo krąży po zasobach globalnej sieci, zdigitalizowane przez najbardziej zagorzałych kronikarzy rodzimej sceny. Warto go posłuchać i porównać z tym, co później działo się z zespołem i co dzieje się z nim teraz.
Demo "Siódma pieczęć" / Fot. Metal-Archives |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz