Kilka razy w tygodniu przechodzę obok kamienicy pamiętającej jeszcze początki XX w. Kiedyś musiał to być budynek tętniący życiem, dziś natomiast pozostaje zapomnianym, martwym, zimnym i pustym miejscem niemal w samym centrum Warszawy. Takie mury mają swoją specyfikę i wciąż intrygują. Pozostają namacalną przeszłością, wspomnieniem o zamieszkujących je niegdyś ludziach i ich historiach. Kiedyś nawet słyszałem o polskim chórze, którzy śpiewa wyłącznie w takich miejscach, dziś natomiast echa przeszłości, m.in. tej właśnie kamienicy, wywołała w mojej głowie nowa płyta francuskiego Day Before Us, do której idealną wręcz ilustracją pozostaje wspomniany budynek.
"Misty Shroud of Regrets" to muzyka pożółkłych fotografii, zapomnianych zimnych murów, obraz przeszłości, który odszedł na zawsze, a wraz z nim ludzie, po których co najwyżej pozostały zniszczone przedmioty codziennego użytku i martwa cisza. Odpowiedzialny za te dźwięki Philip Blache raz jeszcze posłużył się minimalnymi środkami wyrazu, by przekazać jak najwięcej treści i udało mu się to. Obie te proporcje wyważył w sposób szalenie intrygujący, choć i niezwykle przygnębiający. To płyta pełna zadumy i refleksji ze szczególnym wskazaniem na niemożność cofnięcia czasu i związany z tym smutek. Instrumentalne dźwięki fortepianu, padający deszcz, sporadycznie uzupełniony narracją, klawisze i poszczególne odgłosy nagrane w terenie zwracają naszą uwagę na coś, na co zazwyczaj nie mamy czasu spojrzeć lub po prostu nie chcemy tego zrobić, gdyż o pewnych sprawach wolimy nie myśleć, przynajmniej jeszcze nie teraz. To album na granicy depresji, ale nie takiej klinicznej, lecz życiowej, dopadającej nas za każdym razem, gdy wspomnimy bliskich i związane z nimi miejsca, których po prostu już nie ma.
Podobnych wydawnictw powstało już dużo, jednak w przeciwieństwie do większości z nich nowa płyta Day Before Us nie nuży. Tu nie ma przespanych i sztucznie wydłużonych fragmentów muzyki. Choć z drugiej strony trzeba otwarcie przyznać, że są to dźwięki wymagające skupienia i nieprzeznaczone dla każdego. To album przede wszystkim dla odważnych, którzy nie obawiają się konfrontacji z upływających czasem.
Zapomniana warszawska kamienica / Fot. Kamil Mrozkowiak |
Podobnych wydawnictw powstało już dużo, jednak w przeciwieństwie do większości z nich nowa płyta Day Before Us nie nuży. Tu nie ma przespanych i sztucznie wydłużonych fragmentów muzyki. Choć z drugiej strony trzeba otwarcie przyznać, że są to dźwięki wymagające skupienia i nieprzeznaczone dla każdego. To album przede wszystkim dla odważnych, którzy nie obawiają się konfrontacji z upływających czasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz