Czort niemal od zawsze szedł w parze z muzyką. Czasem nawet brew własnej woli, gdy dla byle uwagi co poniektórzy twórcy za wszelką cenę starali się znaleźć dla niego miejsce w komponowanych utworach. I to nawet w sytuacji, gdy takiego w nich po prostu nie było. Prędzej czy później jednak pozory, fałsz i pretensjonalność ustępowały prawdzie. Z drugiej strony wcale nie oznacza to, że spośród tysięcy płyt nie można znaleźć takich, gdzie muzyka jest tak zła i zarazem tak autentyczna, że mógł stać za nią ktoś więcej niż tylko człowiek. Jednak tego typu wydawnictwa należy wybierać mądrze. Zawarte na nich dźwięki są niezwykle sugestywne i na bardzo długo pozostają w umyśle słuchacza.
|
Fot. Arch. zespołu |
Jedną z takich płyt jest "Necrocrafte", jedyny jak do tej pory regularny album amerykańskiego Hexentanz. Nagrana z myślą o nim muzyka to niezwykle realistyczna, momentami wręcz przerażająca, wizja średniowiecznego sabatu, pełnego obecności diabła, czarnej magii, rytuałów i ofiar. Jest ona niezwykle obrazowa przede wszystkim dzięki wykorzystaniu instrumentarium stosowanego w Wiekach Średnich, w tym, jak głoszą oficjalne informacje, także takiego, które wykonano z ludzkich kości.
Transowe rytmy wybijane przez bębny, szepty, chóry, diabolicznie recytacje, dzwony. Wydawałoby się, że te powszechnie znane i często stosowane zabiegi niewiele już mogą wnieść do muzyki i mają małą szansę wpłynięcia na wyobraźnię słuchacza. A jednak. Twórcy połączyli je w taki sposób, że powstały dzięki temu nastrój grozy i poczucie wszechobecności zła robi wręcz piorunujące wrażenie. Co więcej, to zastosowanie, wydawałoby się, archaicznego instrumentarium bije na głowę setki tego typu współczesnych pomysłów. Wiele mniej bądź bardziej podobnych płyt sprawia wrażenie, że coś złego co najwyżej dzieje się gdzieś w oddali. W tym przypadku jest inaczej. Słuchacz zostaje postawiony niemalże w roli naocznego świadka sabatu w możliwie najbardziej realistycznej i tym samym może nawet naturalistycznej formie. To, co zobaczy lub usłyszy, zależy już tylko od niego. Nie ma znaczenia, co to będzie. Może być jednak pewien, że przez wiele nocy tego nie zapomni.
|
Okładka wznowienia "Necrocrafte", Agonia Records 2011 |
To nie jest płyta dla każdego. Jeśli jednak zdecydujecie się po nią sięgnąć, to tylko w sytuacji bycia absolutnie świadomym tego, na co się porywacie. Tu nie ma miejsca na żarty, weekendowy satanizm, przelotną fascynację okultyzmem, czy jakikolwiek kaprys. "Necrocrafte" skomponowali ludzie, którzy są ściśle zaangażowani we współczesny nurt lucyferianizmu. Nie trzeba się z nimi zgadzać, ale tą płytą w pełni zasłużyli na szacunek i poważne podejście ze strony słuchacza. Zatem warto zastanowić się dwa razy. Jedyny jak dotąd regularny album Hexentanz ukazał się w dziewięć lat temu za sprawą The Fossil Dungeon. Od 2011 r. album ponownie jest dostępny. Jego reedycji podjęła się rodzima Agonia Records.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz