czwartek, 20 kwietnia 2017

Czas i wolna głowa

Na rodzimej scenie dzieje się dużo ciekawych rzeczy. I to na tyle dużo, że każdy mający nieco oleju w głowie i szeroko otwarte oczy może mieć wręcz problem z wybraniem się na wszystkie interesujące go koncerty i nabyciem każdej intrygującej go płyty. Dotyczy to w zasadzie wszystkich gatunków oraz szuflad. Dowód? Bardzo proszę, i to pierwszy z brzegu. Wystarczy wymienić chociażby poniższy split ARRM i Lonker See. Swoje znaczenie niech ma także dość późna w kontekście lutowej premiery data powstania tego tekstu. Po prostu wcześniej trzeba było poświęcić nieco uwagi innym ciekawym krajowym twórcom. To źle? Bynajmniej. Cieszmy się z tego.

Okładka splitu ARRM i Lonker See

Krakowskie Instant Classic raz jeszcze wykonało kawał dobrej roboty. Zestawienie trójmiejskich eksperymentatorów i sosnowieckich podróżników przemierzających kosmiczną pustynię to strzał w dziesiątkę. A co więcej, wydawca podszedł do tematu w sposób relatywnie rzadko spotykany w przypadku takich wydawnictw. Muzycy ARRM przygotowali aż 20-minutowe nagranie, zaś tworzący Lonker Sea zgotowali niemal równie długą dźwiękową psychodelę, więc wszystko zmieściłoby się na jedne płycie. Jest jednak inaczej. Możemy cieszyć oczy elegancko wydaną repliką podwójnego winylowego gatefoldu. Wydawca nie oszczędzał i za to należy mu się uchylenie kapelusza. 



No dobrze, ale co tak naprawdę zawiera to ładne wydanie? To, do czego już przyzwyczaiło nas ARRM i dźwięki, za sprawą których nie tak dawno dało się poznać Lonker Sea. Nie ma więc zaskoczenia, ale nie o to tutaj chodziło. Ten split to kawałek świetnej, nieskrępowanej czasowymi ograniczeniami muzyki, pełnej przy tym improwizacji i przestrzeni. Miejscami to wręcz mentalny bilet na drugą stronę. A że wykonawców jest dwóch, możemy wybierać. ARRM w swoim stylu proponuje przemierzenie spalonej słońcem pustyni, natomiast Lonker Sea to już trip w oparach wszelkich zabronionych przez polskie prawo substancji. Jednak niezależenie od dokonanego wyboru, na każdą z tych podróży trzeba przygotować się w ten sam sposób. Konieczna jest wolna głowa i czas. Bez tego słuchanie choćby fragmentu tej muzyki, nie mówiąc już o obu nagraniach, po prostu mija się z celem. Te de facto dwa krążki wiele oferują, ale i wiele wymagają.



Zapomnijcie o analizowaniu tej muzyki, o zastanawianiu się, co w niej wykorzystano i do jakich szuflad i dyskografii sięgnęli twórcy. Po prostu jej posłuchajcie i pozwólcie sobie odpłynąć. Tylko tyle i aż tyle. Nie będziecie żałować.

Brak komentarzy: