poniedziałek, 10 października 2016

Stojąc w przejściu

Jeśli muzycy Moany chcieli się rozwijać, to po wydaniu "Descent" musieli usiąść i odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Ich pierwsza regularna płyta była relatywnie ciekawa, ale niestety na tyle spóźniona w stosunku do debiutanckiej epki, że nie mogła wnieść do rodzimego grania tyle, ile chwielibyśmy tego my, słuchacze, jak i z pewnością sami zainteresowani. Minęły dwa lata i w nasze ręce trafia "Passage", którego tytuł nomen omen zdaje się dobrze oddawać miejsce bielszczan na zespołowej osi czasu. Panowie stoją w przejściu. Trochę bokiem, trochę przodem, ale tuż po tym, jak wykonali wyraźny krok w jak najbardziej słusznym kierunku.

Moanaa  /  Fot. Marcin Pawłowski
Jest lepiej, jest ciekawiej. Drugi krążek ma to, czego nie miał poprzednik, czyli świeżość. Może nie taką gatunkową, bo przed "Passage" nikt ze starych wyjadaczy raczej nie padnie natychmiast na kolana, ale w skali samego zespołu czuć znacznie więcej finezji i lekkości. Powiedziałbym nawet, że miejscami przypomina to kolory nieodżałowanego Psychotropic Transcendental. Oczywiście w znacznej mierze za sprawą głosu Rafała Kwaśnego, ale nie tylko. W niektórych fragmentach tuż za nim czai się odrobina psychotropowej melodii, której dość mocno mi brakuje. Może właśnie dlatego gdzieś podświadomie zastanawiam się, jak brzmiałaby Moanaa, gdyby popularny Kvass posługiwał się jedynie czystym głosem. No ale równie szybko pojawia się odpowiedź, że lepiej nie postrzegać jednego zespołu przez pryzmat drugiego, którego zresztą i tak już nie ma. W końcu bielszczanie wypracowali własny styl i choćby za to należy im się uznanie.


Jest i jednak druga strona medalu. "Passage" najwięcej oferuje w momentach, w których panowie odchodzą od gatunkowego kręgosłupa. Im więcej szukają, tym więcej dostajemy. Sęk w tym, że takich chwil mogłoby być o wiele więcej. Jakby ktoś nieco bał się zupełnie odpłynąć. Choć oczywiście muzycy z pewnością chcą, by Moanaa pozostała Moanaą i trudno, by ktokolwiek ich do czegoś zmuszał. Niemniej może warto się nad tym zastanowić? W końcu dotychczasowe, postępowe decyzje przyniosły interesujący efekt. Wystarczy postawić kolejny krok.


Póki co cieszmy się jednak z tego, co jest, bo w nasze ręce trafiła naprawdę solidna płyta. Nie dość, że słychać na niej wyraźny postęp, to jeszcze kreśli przed słuchaczem perspektywę czegoś więcej. Na to jednak będziemy musieli jeszcze nieco poczekać. Wszystko w sowim czasie. Teraz pozostaje stanąć w przejściu.

Brak komentarzy: