poniedziałek, 20 czerwca 2016

W cieniu nowej płyty

Jeśli ktoś mówi teraz o Thy Worshiper, tematem rozmowy są przede wszystkim "Klechdy", czyli dwupłytowy krążek niegdyś wrocławian, a obecnie przedstawicieli naszej diaspory na Zielonej Wyspie. Trudno też temu się dziwić, album to dziki, trudny w odbiorze i na tyle nieszablonowy, że budzący emocje i dający przy okazji nieco do myślenia. Jednak kilka miesięcy wcześniej, już bez takiej promocji, ukazało się szalenie ciekawe wznowienie, niejako zdmuchujące kurz z mocno zapomnianych już archiwów rzeczonej grupy. Warto o nim wspomnieć tym bardziej, że w kontekście nowego albumu zeszło zupełnie na drugi, albo i nawet dalszy, plan.

Thy Worshiper w 2015 r.  /  Fot. facebook.com/thyworshiper
Takich płyt ani demówek już nie nie nagrywa. Nawet gdyby muzycy Thy Worshiper chcieliby podjąć wyzwanie, nie udałoby im się to. Taśmy "Winter Dream" i "Tym z Krainy Cieni", wydane odpowiednio w 1994 i 1995 r., to doskonały przykład na to, jak wiele było kiedyś w graniu człowieka oraz emocji, dodatkowo potęgowanych przez wyraźnie analogowe brzmienie. Dziś, lata po epoce budek telefonicznych i komórek wielości cegieł, na próżno tego szukać. Zmieniła się technologia, zmieniła się również muzyka, dlatego wydawnictwa poprzedzające regularny debiut ówczesnych wrocławian brzmią dziś szalenie autentycznie i reprezentatywnie dla demówek, które w latach 90. wielu z nas kupowało we wrocławskiej Melissie, poznańskim Okrąglaku, warszawskiej Dziupli lub krakowskim Music Shopie. "Winter Dream" spodoba się przede wszystkim znudzonym obecnym black metalem, który skądinąd i tak ma się całkiem dobrze. Melodia, energia, charakterystyczny pogłos automatu perkusyjnego i mglisty nastrój to największe atuty tej nieco mniej znanej kasety. Z kolei w przypadku "Tym z Krainy Cieni" jest inaczej, gdyż niemal wszystkie nagrania zawarte na tej taśmie trafiły na kultowy dziś i powszechnie znany "Popiół (Introibo ad Altare Dei)". Co ciekawe, ten regularny debiut Thy Worshiper doczekał się kompaktowego wydania dopiero w 2013 r., czyli aż 17 lat po premierze. W konsekwencji drugie demo muzyków brzmi teraz raczej jak słabiej nagrana wersja rzeczonej płyty. No ale jest.

Pierwotne okładki taśm "Tym z Krainy Cieni" i "Winter Dream" 
Trochę to wszystko dla wciąż pamiętających i wspominających ortodoksów, trochę dla co bardziej niepokornej młodzieży, dopiero odkrywającej bogate archiwa rodzimej sceny. Niemniej dobrze, że komuś, czy to muzykom czy wydawcy, chciało się poświecić nieco czasu i środków na mastering oraz skromne, acz przyzwoite, wydanie. Dzięki temu w ręce zainteresowanych trafia ważna pamiątka po dawno minionych czasach i zarazem o wiele trwalszy już zapis jednego z istotnych rozdziałów historii rodzimego podziemia lat 90. Brzmi to naturalnie zupełnie inaczej od tego, co muzycy Thy Worshiper prezentują obecnie, przy okazji dość dobrze pokazując, gdzie tkwią diabelskie korzenie zespołu.  Niby dźwiękowy skansen, ale za to z jakim klimatem.

Brak komentarzy: