wtorek, 5 kwietnia 2016

Unosząc wieko trumny

Wampiry mają to do siebie, że w końcu muszą wyjść z trumny i zrobić coś konkretnego. Wyssać czyjąś krew, postraszyć uciekających w popłochu ludzi lub nagrać nową płytę. Inna sprawa, że nigdy nie wiadomo, czy danej nocy przypadkiem nie podnoszą wieka po raz ostatni. Dlatego zawsze cieszy informacja o nowej płycie XIII Stoleti. Tym bardziej, że w tym wieku czeski Nosferatu jakoś przesadnie nas nie rozpieszczał i częściej szczerzył kły przy okazji koncertowych i retrospektywnych wydawnictw niż przy okazji premiery zupełnie nowych nagrań. Ale w końcu jest. Po siedmiu latach od "Dogmy" w nasze ręce trafia "Intacto". 

XIII Stoleti  /  Fot. Tomas Valenta/xiiistoleti.com
Wraz z upływem czasu coraz trudniej jednoznacznie ocenić wydawnictwa Czechów. Na ostatnich płytach nie ma już tak wielkich przebojów, jak za w latach 90. Nie znajdziemy kompozycji pokroju "Nosferatu Is Dead" czy "Elizabeth", od których nie będziemy mogli się oderwać. Trudno także o tak spójnie wypełniający płyty wampiryczny klimat, jaki pamiętamy z kultowych już albumów "Werewolf" i "Nosferatu". Z drugiej jednak strony zawsze dostawaliśmy to, co było solidne i w dobrze nam znanym stylu. Po włożeniu płyty do odtwarzacza wszystko się zgadzało. Nawet przypadkowy słuchacz od razu poznawał, że to Trzynaste Stulecie. Sęk w tym, że ostatnie premierowe nagrania często uciekają z naszej głowy tak szybko, jak się w niej pojawią. Tak było z "Dogmą" i tak jest z "Intacto". Inna sprawa, że z okazji przydającej w tym roku 25. rocznicy ukazania się debiutanckiej demówki Czechów, mieliśmy prawo oczekiwać czegoś więcej. Niemniej, by już tak nie marudzić, trzeba uczciwie przyznać, że wbrew pozorom "Intacto" ma dużo do zaoferowania. Trzeba tylko wziąć mentalną łopatę, wykopać dźwiękową trumnę i unieść wieko. Nie każdemu będzie się chciało.


To są po prostu przyzwoicie skomponowane i zagrane piosenki, które na koncertach wprawią w ruch nie jedną stopę i głowę. Owszem, brakuje im dobrze nam znanej wampirycznej iskry, ale nic na to nie poradzimy. Pozostaje docenić to, co jest. Uwagę zwracają promujący płytę "Phobia Nocturna", przyjemnie zaskakujący uderzeniem "Havran" i w zasadzie neofolkowa "Nocturama". Z tych trzech raczej jedynie pierwszy ma szansę na dłuższą obecność w koncertowym secie. W zasadzie wszystkie pozostałe nagrania z "Intacto" mogą w każdej chwili uzupełnić dobór klasyków. Ale jedynie uzupełnić. Bracia Stepanowie bronią się jednak solidnością i produkcją. Inna sprawa, że zawsze mogli i nadal mogą liczyć na naszą życzliwość. Sympatia polskich fanów utrzymuje się mimo upływu lat i nieobecności Tomasza Beksińskiego, któremu Czesi zawdzięczają tak wiele.


"Intacto" nie jest płytą pełną wad. Nie budzi też rozczarowania. Po prostu chciałoby się usłyszeć coś więcej, zwłaszcza jeśli dobrze zna się przeszłość XIII Stoleti. Najważniejsze jednak, że ta czeska efemeryda wciąż częściej pojawia się niż znika. Inna sprawa, że pewne płyty nagrywa się tylko raz, więc uczciwie nie możemy nieustannie oczekiwać powtórzenia największych kompozytorskich sukcesów. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby Czesi nagrali jeszcze coś, co zamknęłoby usta wszystkim malkontentom. Ale jeśli tak ma się stać, to jeszcze nie teraz.

Brak komentarzy: