sobota, 21 listopada 2015

Bilet powrotny? Nie, dziękuję

Lata mijają, ale dla wielu osób czas stoi w miejscu. Świadomie żyją we własnym muzycznym świecie, niespecjalnie mając ochotę wychylać nos, by sprawdzić, co dzieje się za rogiem. Bo i po co? W końcu słuchanie i granie muzyki mają przede wszystkim sprawiać przyjemność. A że w zasadzie wszyscy funkcjonujemy także w równoległej wirtualnej rzeczywistości, szansa na odnalezienie osób o podobnych fascynacjach zawsze jest na wyciągniecie ręki. Z tej możliwości skorzystały m.in. dwie damy z australijskiego Brisbane. Komponowane przez nie dźwięki rodem z muzycznego skansenu lat 80. zyskują coraz więcej sympatyków. Trzeba przyznać, że nie bez powodu.

Pleasure Symbols  /  Fot.Haydn Hal / facebook.com/pleasur3symbols
Pleaseure Symbols tworzą Phoebe Paradise i Jasmine Dunn. Działają stosunkowo od niedawna. Dyskografię też mają w zasadzie niemal najskromniejszą z możliwych, gdyż składają się na nią dwa nagrania opublikowane wyłącznie w sieci oraz teledysk do jednego z nich. Co poza tym? Przede wszystkim koncerty i aktywność w lokalnym podziemiu. To niewiele, ale okazuje się, że na początek wystarcza. Wszystko za sprawą muzyki, będącej zdeklarowaną podróżą do lat 80., i to taką bez biletu powrotnego.


Tu wszystko jest jasne. Nie może być inaczej. Są powszechnie znane wzorce, z których garściami czerpano inspirację, jest ściśle określona stylistyka oraz wymowna ignorancja względem współczesnych trendów. Zaś na końcu założeń Pleaseure Symbol znajdziemy w pełni świadomą próbę współczesnego poruszania się w wąskich ramach gatunku. Australijki zajrzały do tego, co działo się 30 lat temu i w sali prób wymieszały zimną falę, darkwave, sytnh oraz wszelkie postpunkowe skojarzenia. Zebranym elementom nadały wpadające w ucho melodie i tak powstały m.in. opublikowane nagrania "Control" i "Ultraviolence". 


Dla zagorzałych fanów gatunku nie będzie miało znaczenia, że to wszystko już było, że takich duetów można znaleźć naprawdę dużo, a szczególnie takich tworzonych wyłącznie przez przedstawicielki płci pięknej. To skąd to rosnące zainteresowanie? Z tęsknoty za muzyczną przeszłością, z głodu nowości utrzymanej w ściśle określonej i zarazem preferowanej stylistyce. A że tej podróży w czasie chcą zarówno grający fascynaci, jak i ci, którzy ich słuchają, to koło się zamyka. Warto mieć oko na te Australijki i samemu przekonać się, czy podołają wyzwaniu w postaci regularnej płyty. Oby, gdyż brzmi to całkiem przyjemnie.

Brak komentarzy: