wtorek, 11 sierpnia 2015

Dwadzieścia lat dźwiękowej enigmy

W październiku 2010 r. pracowałem przy organizacji koncertu Anathemy w warszawskiej Proximie. Miałem swobodny dostęp do zaplecza, sceny i garderoby muzyków. Postanowiłem skorzystać z okazji i zamienić z nimi kilka zdań oraz z czystego sentymentu podstawić im do podpisania okładki starych płyt. Traf chciał, że prywatnie na ten koncert wybrał się także obecny wówczas w Polsce Duncan Patterson. Drugi skład zespołu był zatem w komplecie. Panowie ochoczo rozmawiali, a ja podchodziłem od jednego do drugiego, wymieniałem uprzejmości i wręczałem booklet wraz z markerem. Byłem szalenie ciekawy reakcji Vincenta Cavanagha, w momencie podania mu okładki polskiego wydania "The Silent Enigma", w którym nie było jego zdjęcia. Na skutek drukarskiego błędu w swoim jedynym wydaniu Metal Mind zamieścił dwie fotografie wspominanego wcześniej byłego basisty Anathemy, czyniąc to kosztem młodszego brata Danny'ego Cavanagh. Vincent kartkował booklet strona po stronie i nagle zaczął się śmiać, udając wściekłość. Po chwili złożył podpis, oddał mi okładkę i życzył dobrej zabawy na koncercie. Tę krótką historię przytaczam, gdyż wiąże się z niezwykłą płytą, która została wydana niemal dokładnie 20 lat temu, 17 sierpnia 1995 r.

Anathema w 1995 r., już bez Darrena White'a  /  Fot. Arch.

Jak pokazał czas, był to ostatni album Anathemy ściśle związany z jej doomowymi korzeniami, choć z drugiej strony pozostawał także wyraźnym krokiem na przód w stosunku do wcześniejszych nagrań panów z Liverpoolu. "The Silent Enigma" zebrała dobre i bardzo recenzje. Była mroczna, posępna i ciężka, a jednak wnosiła sporo świeżości. Słyszane miejscami bardziej finezyjne zagrania znalazły potem rozwinięcie na także ciężkim, ale już rockowym, "Eternity". Nic jednak nie przyszło łatwo. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie wewnętrzny konflikt w zespole, losy tego albumu byłyby, jeśli nie zupełnie inne, co najmniej odmienne. Wciąż wielu zastanawia się, jak brzmiałyby "The Silent Enigma" z wokalami Darrena White'a. Z pewnością inaczej, biorąc pod uwagę, że kiedyś po zakończonym wywiadzie, przy wyłączonym już mikrofonie, Danny Cavanagh powiedział mi, że growle pierwszego wokalisty Anathemy wymuszały nieco finalną konstrukcję utworu i ograniczyły go jako kompozytora.

Okładka "The Silent Enigma"

Dlaczego Darren White doszedł? Albo, jak sam twierdzi, dlaczego został osunięty z zespołu? Teorii jest wiele, na blokadzie stylistycznego rozwoju zespołu począwszy, a na zbyt rockndrollowym trybie życia Darrena skończywszy. Sytuacja była o tyle trudna, że zespół był już w studiu. Wówczas z konieczności wokale nagrał gitarzysta Vincet Cavanagh, który do dziś jest jednocześnie głównym wokalistą Anathemy. Vincent nie umiał jeszcze śpiewać, ale wówczas nie musiał. Dziś potrafi, dzięki lekcjom i mozolnej pracy nad swoim głosem, jednak 20 lat temu liczyła się inna forma ekspresji. Nie miał tak niskiego i głębokiego głosu jak jego poprzednik, zatem postawił na siłę drzemiącą w krzyku oraz melancholijne zawodzenie. Udało się. To, mimo wyraźnych warsztatowych braków, nadało płycie odmiennego charakteru i z pewnością w jakiejś mierze otworzyło przed zespołem nowe możliwości, których realizację usłyszeliśmy na "Eternity i "Alternative 4". Jedynym mankamentem w zasadzie pozostaje produkcja. Trudno nie odnieść wrażenia, że ten album zwyczajnie mógł brzmieć lepiej. Choć z perspektywy czasu zwolennicy lat 90. z pewnością będą bronić nie do końca klarownego brzmienia jako żywej pamiątki po połowy ostatniej dekady ubiegłego wieku. Coś w tym jest. Co ciekawe, wraz z odejściem Darren White niejako zabrał ze sobą tytuł "Rise Pantheon Dreams", bo tak pierwotnie miała być zatytułowana nagrywana wówczas nowa płyta liverpoolczyków. Ostatecznie te trzy słowa przeleżały w szufladzie do 2002 r., gdy ukazała się pośmiertna kompilacja The Blood Divine, które wokalista założył zaraz po opuszczeniu braci Cavanagh oraz panów Pattersona i Douglasa.

Teledysk do tytułowego utworu promującego "The Silent Enigma"


Dzięki "The Silent Enigma" Anathema ostatecznie wyszła z cienia, a nawet roli dosłownego supportu, My Dying Bride, choć paradoksalnie podczas promowania owej drugiej płyty gdzieniegdzie Anglicy występowali jeszcze przed kolegami z Halifax. Dla nas miało to duże znaczenie, gdyż 1 marca 1996 r. w Krakowie w jednym ze studiów Telewizji Polskiej zarejestrowano koncerty obu grup, które następnie ukazały się na kasetach VHS, a z upływem czasu dwukrotnie wydano je na DVD. Dziś to najlepszy możliwy zapis tamtego okresu w historii obu zespołów. Czasem wręcz chciałoby się, by ścieżki dźwiękowe z tych wydawnictw trafiły na płyty audio, które dołączono by do kolejnych, np. właśnie jubileuszowych, wznowień "The Silent Enigma" Anathemy oraz "Angel And The Dark River" My Dying Bride. Kto wie, może gdy Hammy'iemu z Peaceville zacznie brakować funtów, spróbuje sprzedać ludziom raz jeszcze to samo, tym razem w taki właśnie sposób. Rzeczonego marcowego wieczoru muzycy Anathemy zagrali pięć utworów z "The Silent Enigma". Jeden z nich znajdziecie poniżej.  


Ten wydany 20 lat temu album to bez wątpienia jedna z najważniejszych płyt klimatycznego grania lat 90. Dziś bezsprzecznie uchodzi za klasyk i mimo wszystkich ułomności i niedociągnięć, zawiera w sobie niezwykłą dawkę nastroju. Słychać na niej wiele melancholii i przygnębienia, ale uwiecznionych w sposób pełen energii i przy dosłownie krzyczącej ekspresji. Na początku tego wieku, w obliczu muzycznej transformacji Anathemy, trudno było usłyszeć na koncercie coś z "The Silent Enigma". Co więcej, był to także efekt zarzutów Duncana Pattersona, który po odejściu w 1998 r. miał nieco za złe kolegom, że w czasie występów i tak grają jego utwory. A to przecież owy były basista był głównym kompozytorem w zespole do czasu "Alternative 4" włącznie. Dlatego zagrana w tym roku specjalna trasa koncertowa uświetniająca 25-lecie zespołu ucieszyła tak wiele osób. Na scenie pojawili się także Duncan Patterson i Darren White, wykonując zamierzchłe klasyki, co na własne oczy mogliśmy zobaczyć w Łodzi. Może wymuszona niejako w ten sposób potrzeba przearanżowania starszych utworów sprawi, że miejscami będą one wplatane w koncertowy set zespołu. Może. A jeśli nie, zawsze samodzielnie będzie można powrócić do dawnych płyt, zwłaszcza do "The Silent Enigma".

Brak komentarzy: