wtorek, 16 czerwca 2015

Zimna rocznica u progu lata

Rozumiem muzyków, którzy nie do końca przepadają za swoimi debiutanckimi płytami. Im więcej mija lat, tym więcej chcieliby na nich zmienić, i to zwłaszcza, gdy po pierwszym albumie zmienili styl, zostawiając za plecami to, za sprawą czego dali się poznać fanom. A co  na to fani? Taka ich dola, że nie mają na to żadnego wpływu, ale po latach chętnie powracają pamięcią do "starych, dobrych czasów". Tak jest m.in. w przypadku "Purple", pamiętnego, debiutanckiego albumu Closterkeller, który ukazał się na kasecie dokładnie 25 lat temu. Kompakt wydano zaś trzy miesiące później i uważa się, że to jeden z pierwszych srebrnych krążków rodzimej fonografii. Na żadnej następnej studyjnej płycie zespół Anji Orthodox nie zagrał już tak, ja za czasów "Purpury".

Closterkeller w 1990 r.  /  Fot. Mirosław Makowski
Gdy w grudniu w 2009 r. Anja i Mariusz Kumala byli moim gośćmi przy okazji premiery "Aurum", zapytana o czasy "Purple" rzeczona wokalistka powiedziała "byliśmy młodym zespołem, we łbach nam szumiało kompletnie, płonął ogień". To wszystko słychać, a tenże ogień był wyjątkowo zimny. Królowały czerń, biel i szarość. Żadnych jasnych barw. Muzycy zasłuchiwali się w płytach Siouxsie and the Banshees oraz przede wszystkim krążkach ich wiernych uczniów, czyli Xmal Deutschland, do czego też otwarcie się przyznawali, uznając obie grupy za doskonałe wzorce. Fakt, że później dźwiękowy chłód ustąpił miejsca określonym kolorom, uczynił z "Purple" początek wydawniczej przygody muzyków i zarazem zamknął pierwszy stylistyczny etap w historii zespołu, tak spójny od dnia jego powstania, aż do chwili ukazania się "Blue" w 1992 r., gdzie chłodu było już niewiele.

Okładka "Purple"
Jak pisał Tomasz Beksiński w recenzji na łamach Magazynu Muzycznego, "niezła płyta, całkiem przyzwoicie zagrana i nawet nie najgorzej nagrana. Chyba ją sobie kupię...". A skoro już wampir z Myśliwieckiej poruszył temat produkcji, warto wspomnieć, że za studyjną konsoletą zasiadł Igor Czerniawski, muzyk Aya RL, wówczas bardzo uznana postać, dziś nieco już zapomniana. Z pewnością jego umiejętności i doświadczenie nieco ociosały tę muzyczną skałę, miejscami twardą, miejscami toporną, choć też pełną siły, energii i ekspresji. Ostatecznie jednak, mimo wielu zalet i archiwalnej już wartości, "Purple" daleko do ideału. To nieco nieokrzesana i nierówna płyta, na której muzycy dopiero zbierali pierwsze profesjonalne szlify. Mimo to ten album ma swoich wiernych fanów, którzy gdzieś tam porozumiewawczo uśmiechają się do siebie, gdy na koncercie Closterkeller, a nie dochodzi do tego zbyt często, usłyszą "Maskę" lub "Purple". Wielu z nich żałuje, że zespół nigdy nie nagrał choćby jednego równie zimnego albumu po tym, jak muzycy okrzepli, oswoili się ze studiem, produkcją i przede wszystkim popracowali nad swoim warsztatem. Szkoda, choć z drugiej strony przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zmieniłby wszystkich późniejszych płyt Closterkeller na jeden taki właśnie album.


Podczas jednej z rozmów Anja wyraźnie dała mi do zrozumienia, że w ówczesnym, a w praktyce także i obecnym, zmienionym już, składzie, podobny zimny album nie mógłby powstać. Zespół musieliby współtworzyć muzycy, którzy graliby zupełnie inaczej niż tak, jak Closterkeller przyzwyczaił nas do tego w ciągu wielu minionych lat. Trudno nie przyznać jej racji. Jeśli zatem kiedykolwiek miałoby do tego dojść, choć to mało prawdopodobne, musiałby to najpewniej być osobny, dedykowany projekt lub "Closter" po całkowitej wymianie składu. Oczywiście kluczowe byłyby także chęci samej pani Orthodox. Słowem, marzenia ściętej głowy. Już bardziej prawdopodobny byłby jej gościnny udział w nowych nagraniach reaktywowanej Pornografii, którą tak udanie wspierała na pamiętnej, wciąż niewznowionej, jedynej płycie. Eh, może kiedyś. Warto jeszcze wspomnieć o jednym. "Purple" było dwukrotnie wznawiane. W 1999 r. reedycję wypuściło Metal Mind, zaś cztery lata temu  to samo uczynił Universal. Niby nic ważnego, ale jeśli weźmiecie do ręki wznowienie niezbyt lubianej katowickiej wytwórni, na grzebiecie kompaktu zobaczycie, że "Purple" to płyta niejakiego "Colsterkeller". Może kiedyś to wydanie będzie uchodzić za rarytas. Póki co bardziej kojarzy się ze wstydem.

Brak komentarzy: