wtorek, 10 lutego 2015

Trzy utwory na początek

Dobrze pamiętam, jak niespełna dekadę temu w moich rękach znalazła się kompilacja "Dark East Music Meeting 2005". Trafiły na nią nagrania niezależnych wykonawców z Europy Wschodniej, w tym siłą rzeczy także tych znad Wisły, nierzadko dotychczas niepublikowane lub w wersji demo. Nazwy takie jak Daimonion, God’s Own Medicine, No Signal Detected i D'Archangel  dziś mówią coś większości stałych bywalców Castle Party. I choć różne były i są losy tych grup, to teraz warto o nich przypomnieć w kontekście ukazania się debiutanckiej epki Hidden By Ivy, projektu Rafała Tomaszczuka z nieistniejącego już Agonised By Love i Andrzeja Turaja z wciąż aktywnego God's Own Medicine.

Hidden by Ivy  /  Fot. www.facebook.com/hiddenbyivy
Skromne cyfrowe wydawnictwo "To Abandon" to zapowiedź mającej ukazać się jesienią regularnej płyty. A że od czegoś trzeba zacząć, teraz muzycy udostępnili trzy nagrania. To niespełna 20 minut zróżnicowanej gatunkowo muzyki, choć jednocześnie utrzymanej w określonym tonie, doskonale znanym z klasyków wytwórni 4AD. Dominują tu przede wszystkim spokój oraz oniryczna i refleksyjna atmosfera. Wyjątkiem pozostają momenty opracowania "Searching" pamiętanego z Clan of Xymox Petera Nootena oraz Michaela Brooka. Całość zaś ciekawie spaja solidna produkcja, dzięki czemu dźwiękowa i kompozycyjna estetyka pozostaje mocną stroną tej epki.


Skojarzeń jest wiele i nie ma zbytniego sensu rozwodzić się nad wyraźnie słyszalnymi inspiracjami. Muzycy otwarcie przyznają się do czerpania garściami z dorobku wspomnianej 4AD i na tym można poprzestać. No może poza jednym subtelnym uśmiechem na myśl o "Shadows of The Sun" Ulver. Ważniejsze jest jednak tutaj bardzo przyjemne dla ucha wykorzystane instrumentarium i wynikający z niego gatunkowy eklektyzm. Rock miesza się z darkwave, ambientem, także art popem i szeroko rozumianym gotykiem. Nie ma tu agresji i nachalności. Nic i nikt nie narzuca się. Barwa głosu Rafała Tomaszczuka może nie wszystkim i nie od razu przypadnie do gustu, ale trudno zaprzeczyć, że w znacznej mierze pasuje do tej muzyki. Brzmi czysto i charakterystycznie. Łatwo ją rozpoznać.


Nie jest to muzyka wyłącznie dla posępnych blado-czarnych ortodoksów zaparzonych w blask księżyca. Z drugiej zaś strony nie sposób jednoznacznie stwierdzić, że "The Abandon" to umyślnie przygotowana produkcja mająca na celu przede wszystkim szybkie i łatwe dotarcie do szerszego grona odbiorców. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że na debiucie Hidden By Ivy i jedni i drudzy znajdą dla dla siebie. Choć oczywiście byłoby to zdecydowanie prostsze i klarowniejsze, gdybyśmy mieli do czynienia z regularną płytą, a nie trzyutworową epką, na której i tak jest przecież jeden cover. Słowem, brzmi to obiecująco. Zaczekajmy jednak do jesieni. Wówczas będzie można powiedzieć zdecydowanie więcej.

Brak komentarzy: