sobota, 27 września 2014

Druga alternatywa

Gdy cztery lata temu rozeszła się wieść, że Duncan Patterson powołał do życia projekt Alternative 4 i wraz z zaproszonymi muzykami pracuje nad debiutancką płytą, siłą rzeczy umyślna zbieżność nazw zrobiła swoje i wielu oczekiwało powrotu do nastroju z ostatniej płyty Anathemy, którą rzeczony basista nagrywał wraz z braćmi Cavanagh. Stało się jednak nieco inaczej i "alternatywny" nastrój bardziej czuło się na koncertach Alternative 4 niż za sprawą debiutanckiej płyty "The Brink". W przeważającej części album okazał się jednym wielkim interludium, dźwiękami niekiedy do tego stopnia schowanymi między nutami na pięciolinii, że w zasadzie ginęły we własnym echu. Teraz jest inaczej i zarazem o wiele ciekawiej. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że na dopiero co wydanym "The Obscurants" Duncan Patterson powrócił do przeszłości, ze szczególnym uwzględnieniem pewnego kompozytorskiego rozdziału.
Od lewej: Duncan Patterson, Mauro Frison i Simom Flatley  /  Fot. Prophecy Productions
Ta płyta ucieszy wiele osób. Jest nieporównywalnie bardziej interesująca od debiutu, wypełniona przede wszystkim konkretnymi pomysłami, a nie ciągnącymi się paraambientowymi łącznikami co lepszych fraz, których niestety na "The Brink" było aż nadto. Ze swoją poprzedniczką łączy ją co najwyżej oniryczny nastrój. Kluczowym pomysłem okazał się powrót byłego basisty Anathemy do czasów "Lights Out", najbardziej posępnej i najmroczniejszej płyty Antimatter. Płynnie pracująca sekcja rytmiczna przypomina najlepsze triphopowe momenty drugiego studyjnego wydawnictwa duetu Patterson & Moss. Takie nagrania jak "Dina", "Lifeline" czy "Mr Black" śmiało mogłyby na nią trafić. Nie oznacza to jednak, że mamy tu do czynienia z byle kopią. Bynajmniej. Spojrzenie na przeszłość pozwoliło wspomnianemu Brytyjczykowi stworzyć coś nowego, co niewątpliwie należy do grona najciekawszych przejawów jego działalności od czasu opuszczenia Anathemy.


Nie bez znaczenia dla całości okazał się również wpływ nowego muzyka. W zasadzie anonimowy Simon Flatley zastąpił nieporównywalnie bardziej rozpoznawalnego Marka Kelsona, australijskiego wokalistę znanego m.in. z Cryptal Darkess, dziś działającego jako The Eternal. Jego głos doskonale wpasował się w nowe oblicze Alternative 4 i podąża za spokojną, oniryczną muzyką. Równie dobrze sprawdza się w momentach, gdy zespół odchodzi od ponurego nastroju "Lights Out" na rzecz nieco "jaśniejszych" i żwawszych melodii. Owszem, nie ma ich przesadnie wiele, ale przynajmniej teraz wiemy, że jak trzeba, to Simon Flatley potrafi zaśpiewać coś więcej.

Okładka "The Obscurants"
Nowe "Alternatywy 4" to coś, do czego sympatycy Duncana Pattersona, jak i współczesnego Antimatter, długo jeszcze będą wracać. To nie jest ani wybitna, ani sensacyjnie przełomowa płyta, ale z drugiej strony na tyle solidna i z mądrze wyważonymi kompozytorskimi pomysłami, że w żaden sposób nie nudzi. I to nawet, gdy tak wiele na niej wyciszenia oraz refleksji. "The Brink" nie posiadało tej zalety, dlatego po latach bliżej jej będzie raczej do wzmianki w biografii niż faktycznego włożenia kompaktu do odtwarzacza i sumiennego przesłuchania od początku do końca. "The Obscurants" to nie grozi. Wystarczy nadstawić ucha.


Brak komentarzy: